Instytut Badań Rynku Konsumpcji i Koniunktur: Polskim firmom brakuje kapitału. Wsparcie dla MŚP głównie w sferze deklaracji

Janusz Sawicki, ekspert Instytutu Badań Rynku Konsumpcji i Koniunktur
Janusz Sawicki, ekspert Instytutu Badań Rynku Konsumpcji i Koniunktur
Janusz Sawicki, ekspert Instytutu Badań Rynku Konsumpcji i Koniunktur
Janusz Sawicki, ekspert Instytutu Badań Rynku Konsumpcji i Koniunktur

Bezpośrednie inwestycje zagraniczne nie są w stanie skompensować niewielkich nakładów inwestycyjnych polskich firm. Jednocześnie nadmierne uzależnienie od zagranicznego kapitału może zdestabilizować gospodarkę, dlatego potrzebne jest silniejsze wsparcie sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Jak wynika z analiz MFW, niska aktywność inwestycyjna firm to problem praktycznie wszystkich gospodarek rozwiniętych, dlatego tym większe znaczenie mają działania ukierunkowane na pobudzenie popytu krajowego.

– Mówi się o możliwości stagnacji zarówno w gospodarce światowej, jak i europejskiej. Jak oceniają Międzynarodowy Fundusz Walutowy i OECD, jedną z przyczyn jest brak dynamicznego rozwoju konsumpcji wewnętrznej, popytu wewnętrznego, w tym inwestycji. Innymi słowy, wszyscy zastanawiają się nad tym, jak zwiększyć popyt wewnętrzny w krajach rozwiniętych i rozwijających się. Musimy się także zastanawiać nad tym, jak zwiększyć popyt wewnętrzny w Polsce – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Janusz Sawicki, ekspert Instytutu Badań Rynku Konsumpcji i Koniunktur.

Problemem gospodarek rozwiniętych jest zwłaszcza brak powrotu stopy inwestycji prywatnych do wieloletniego średniego poziomu, jaki notowano przed 2008 r. Międzynarodowy Fundusz Walutowy w kwietniowej edycji raportu World Economic Outlook wśród przyczyn tego zjawiska widzi obok słabego popytu ograniczenia w dostępie do finansowania zewnętrznego oraz niepewność, jaką wprowadza polityka gospodarcza. Powyższe problemy są szczególnie widoczne na południu Europy, gdzie mimo wysiłków związanych z ograniczeniem deficytów budżetowych ryzyko dalszych podwyżek podatków oraz cięć wydatków publicznych (zwłaszcza inwestycyjnych) pozostają wysokie.

W przypadku Polski polityka fiskalna była do niedawna przewidywalna i koncentrowała się na ograniczeniu nierównowagi budżetowej, zatem nie mogła być istotnym czynnikiem ryzyka, który powstrzymywałby wzrost inwestycji. W ostatnich kwartałach to właśnie nakłady brutto na środki trwałe pozytywnie zaskakiwały ekonomistów – przykładowo w I kwartale br. inwestycje wzrosły o 11,4 proc. rok do roku. Istotne jest jednak także to, że wysokie przyrosty notowane były w odniesieniu do niskich wartości wyjściowych (bazowych). Całość nakładów inwestycyjnych w Polsce w 2014 r. odpowiadała niecałym 20 proc. PKB, w tym sektora prywatnego – ok. 14-15 proc. PKB. W ocenie zdecydowanej większości ekonomistów to zbyt mało, by gospodarka mogła rozwijać się szybko w długim okresie, tym bardziej że zasoby kapitału produkcyjnego w Polsce są niewielkie.

Niskie inwestycje i zasoby kapitału mogą również wynikać ze struktury polskiej gospodarki, w której duży udział w tworzeniu wartości dodanej i zatrudnieniu mają małe i średnie firmy. Są one szczególnie wrażliwe na ryzyko rynkowe, także to związane ze zmiennymi regulacjami, prawem podatkowym czy nieefektywnym sądownictwem.

Jak się pyta małe i średnie przedsiębiorstwa o to, jaki jest ich główny problem, to mówią, że tym problemem jest popyt. Jest to kwestia dotarcia do odbiorcy, jest to w ogóle kwestia ich umiejscowienie w łańcuchu produkcji w danym kraju. I ten problem u nas występuje. Mówi się czasami więcej, niż się robi w zakresie wspierania rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw w kraju – uważa Sawicki.

W okresie przed kryzysem niewielką stopę inwestycji krajowych uzupełniał napływ kapitału z zewnątrz, zwłaszcza w formie bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Relatywnie szybki wzrost polskiego eksportu w ostatnich latach – mimo niesprzyjającej koniunktury w strefie euro – to w dużym stopniu zasługa BIZ, co pośrednio pomogło Polsce uzyskać najwyższy skumulowany wzrost PKB w latach 2007-2014 w UE. Wyzwaniem pozostaje jednak przyciąganie nad Wisłę inwestorów, którzy tworzyliby miejsca pracy o wysokiej wartości dodanej, a w konsekwencji dobrze płatne. Według eksperta Instytutu Badań Rynku Konsumpcji i Koniunktur konkurowanie poprzez niskie koszty pracy jest ryzykowną strategią.

U nas rosną inwestycje bezpośrednie w sferę usługową. Ta sfera wymaga mniejszych nakładów kapitałowych i to dobrze, ale z drugiej strony ta sfera jest podatna na wszelkie zmiany poziomu ryzyka czy awersję do ryzyka na rynkach światowych, czyli jest stosunkowo łatwo zmienić kierunek tych inwestycji. Te inwestycje mogą z Polski odpłynąć i to jest pewne niebezpieczeństwo, które wiąże się z tendencją inwestycji bezpośrednich w kraju – przestrzega Janusz Sawicki.

To ryzyko jest istotne, ponieważ polska gospodarka ma bardzo niekorzystną relację aktywów zagranicznych do pasywów, czyli tzw. międzynarodową pozycję inwestycyjną netto. Choć wartość skumulowana BIZ w Czechach i na Węgrzech w relacji do PKB jest wyższa, to tamtejsze firmy posiadają więcej aktywów za granicą. Wysoka nierównowaga między aktywami i pasywami może skutkować wysokim odpływem kapitału za granicę w formie transferowanych zysków.

To duży problem, dlatego że mamy jedną z najgorszych struktur symetryczności aktywów i pasywów inwestycji bezpośrednich w Europie. Gorszy wskaźnik symetryczności ma chyba tylko Rumunia. Polska od samego początku transformacji była importerem kapitału, to się zwiększyło po wstąpieniu do Unii Europejskiej – zauważa Sawicki. – Brak kapitału oczywiście powoduje brak skłonności do jego eksportu. Nie mamy czego eksportować, skoro tego kapitału brakuje.