Problemy z dostępem do sygnału telewizyjnego w Polsce wciąż aktualne. Powinny zostać usunięte przed wprowadzeniem powszechnej opłaty audiowizualnej

rp_a5cbf0a4c1_872047455-times-cyfryzacja.png

Po zakończeniu procesu cyfryzacji telewizji problem z dostępem do sygnału naziemnego ma wciąż ponad 0,5 mln osób, głównie na południu Polski, na terenach górskich. Choć to niewielki procent populacji, to biorąc pod uwagę plany wprowadzenia powszechnej opłaty audiowizualnej, takie biały plamy powinny zniknąć z mapy Polski – podkreślają eksperci. 

Należy wziąć pod uwagę możliwość dofinansowania przez Skarb Państwa odbioru tam, gdzie nie może zrealizować w inny sposób, również przez satelitę – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Jacek Czech, dyrektor ds. rozwoju w Krajowej Izbie Gospodarczej.

Jego zdaniem jest to zadanie Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, które powinno przyjąć odpowiednie rozwiązania prawne w tym zakresie. Jak podkreśla, możliwości likwidacji białych plam daje oprócz satelity również telewizja kablowa i telewizja przez internet, a przy wyborze odpowiedniego sposobu powinien być brany pod uwagę koszt jego wdrożenia.

Brak dostępu do sygnału cyfrowej telewizji naziemnej dotyczy w zależności od multipleksu od 0,5 mln do 1 mln osób. Z informacji resortu administracji i cyfryzacji z końca kwietnia wynikało, że w przypadku MUX-1 i MUX-2 problemy z sygnałem miało ok. 1,5 proc. populacji kraju, a w przypadku MUX-3 – 0,5 proc.

Uzupełnianie sygnału kablowego przez satelitarny jest rozwiązaniem stosowanym z powodzeniem w innych krajach Europy, m.in. u naszych sąsiadów: w Czechach i na Słowacji – przekonuje Marcin Ornass-Kubacki, prezes zarządu Astra Central Eastern Europe. – Dzięki temu obywatel, który mieszka np. na terenach górzystych, gdzie nie dociera kablówka, może skorzystać z satelity.

Jacek Czech obawia się, że koszt związany z wprowadzeniem sygnału satelitarnego byłby zbyt wysoki dla budżetu w porównaniu z efektem, jaki może ono przynieść. W opinii prezesa Astry przekonanie dotyczące wysokich kosztów nadawania satelitarnego to utrwalony kilkanaście lat temu mit.

Mogę podać prosty przykład z Niemiec, gdzie jedna z większych komercyjnych grup telewizyjnych zaanonsowała niedawno, że zostaje tylko na satelicie i w kablu, a wychodzi z nadawania cyfrowego, ponieważ to nadawanie jest za drogie i nie zapewnia takich zasięgów, jakie ta telewizja by sobie życzyła – mówi Ornass-Kubacki. – Kiedy rynek satelitarny się rozwijał, to rzeczywiście koszty były wysokie. To tak jak z telefonami komórkowymi. Technika idzie do przodu, a konkurencja wymusza elastyczność.

Według Ornassa-Kubackiego w satelitarnym naświetleniu białych plam pomóc może technika spot beam, która to kieruje wiązkę kanałów telewizyjnych na określone terytorium. Takie rozwiązanie Astra stosuje w Wielkiej Brytanii, gdzie klientem firmy jest BBC.

Widzowi wystarczy tani dekoder i niewielka antena wielkości ok. 60 cm. Wtedy może odbierać kanały bez względu na to, gdzie się znajduje – przekonuje Ornass-Kubacki. – Co więcej w przypadku klęsk żywiołowych to jest na tyle istotne, że w przypadku telewizji naziemnej stacje bazowe, maszty mogą zostać podmyte czy zniszczone. Siłą rzeczy trudna będzie komunikacja z telewidzami, jeżeli trzeba ich ostrzegać. Satelita nie ma tych problemów, bo jest 36 tys. km nad Ziemią, i czy w danym miejscu jest powódź lub pożar, to absolutnie nie ma wpływu na nadawanie.