Trudny rynek powinien urealnić oczekiwania co do stóp zwrotu

Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ
&Lstroke;ukasz Bugaj, analityk DM BOŚ
&Lstroke;ukasz Bugaj, analityk DM BOŚ

Okres hossy z lat 2003-2007 wciąż pozostaje w pamięci wielu inwestorów, którzy z utęsknieniem czekają na powtórkę tamtej atmosfery. Wówczas trwające silne trendy wzrostowe zapewniały wspaniałe środowisko do systematycznego pomnażania kapitału. Wszystko to działo się jednak przy pokaźnym wzroście gospodarczym oraz zupełnie innym poziomie stóp procentowych. Teraz środowisko jest całkowicie odmienne. Tak, jak wcześniej PKB potrafił przez dwa lata rosnąć o ponad 6%, tak teraz dynamiki na poziomie 4% nie jest w stanie przekroczyć. Dodatkowo stopy procentowe są rekordowo niskie. Według powszechnego mniemania niski koszt pieniądza dla giełdy jest korzystny, gdyż maleją koszty finansowania działalności spółek, a ich przyszłe przepływy pieniężne po zdyskontowania są dzisiaj więcej warte. Każdy kij ma jednak dwa końce, a ten drugi w przypadku środowiska umiarkowanego wzrostu oraz niskich stóp procentowych potrafi być nieprzyjemny. Otóż zmniejszeniu ulega spodziewana w przyszłości stopa zwrotu z zainwestowanego kapitału. Dotyczy to wszystkich klas aktywów, nie tylko giełdy. Oprocentowanie obligacji jest tak niskie, że trudno o ich dalsze spadki. Spready na obligacjach korporacyjnych też uległy takiemu zawężeniu, że ich atrakcyjność wyraźnie zmalała. Oprocentowanie lokat bardzo szybko spadło po tym, jak RPP obniżyła główną stopę do poziomu 1,5%. Może nieruchomości wciąż dają atrakcyjny zysk? Średnią stopę zwrotu z wynajmu można szacować  na 4%, co raczej ciężko uznać za wyjątkowo atrakcyjny poziom jak na kapitałochłonność oraz potrzebę zarządzania, z jaką wiąże się posiadanie nieruchomości. Nie jest więc tak, że trudna sytuacja na GPW jest odosobnionym w inwestycyjnym świecie przypadkiem. Właśnie dlatego tak popularne w ostatnim czasie stały się fundusze absolutnej stopy zwrotu, gdyż trudne środowisko premiuje elastyczną postawę, a podejście „kup i trzymaj” przy braku monitoringu potrafi być dla portfela kosztowne. Mimo jednak całej negatywnej aury oraz ostatnich nieprzyjemnych spadków na giełdzie, stwierdzić należy, że o katastrofie mówić nie można. Nie jest to okres regularnej bessy, skoro WIG od początku roku stracił 3%. Czy to zły wynik jak na widmo Chinageddonu bądź krajowego sporego przedwyborczego zamieszania? Mimo to należy otwarcie powiedzieć, że środowisko stało się trudne, ale nie jest na tyle beznadziejne, by pozbawić inwestora możliwości zarobku. Wymaga jednak wyłuskania spółek poszukiwanych przez kapitał, czyli wzrostowych i dywidendowych. Nie obejdzie się też bez elastyczności oraz racjonalnych oczekiwań obniżających możliwe do osiągnięcia stopy zwrotu i to ze wszystkich aktywów.