BZ WBK: Dzięki zwiększeniu konsumpcji wewnętrznej i inwestycjom ubiegłoroczny wzrost PKB wyniósł 3,3 proc. W tym roku powinien być podobny

rp_d4720e2577_1281527237-bielski-PKB.png

CEO Magazyn Polska

Wbrew obawom gorsza koniunktura za granicą nie wpłynęła negatywnie na PKB Polski, który w ostatnim kwartale ub.r. prawdopodobnie nie spadł poniżej 3 proc. Według ekonomisty Banku Zachodniego WBK niekorzystne czynniki zostały zniwelowane przez wzrost konsumpcji wewnętrznej i inwestycji. Tegoroczny wzrost zapewne będzie podobny, chociaż pierwszy kwartał może być nieco słabszy.

Myślę, że wzrost PKB w 2014 roku wyniósł 3,3 proc. – mówi agencji informacyjnej Newseria Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK. – To by oznaczało, że w czwartym kwartale wzrost gospodarczy nie spadł poniżej 3 proc., czego obawialiśmy się wcześniej, widząc pogarszającą się koniunkturę za granicą.

Zdaniem tego analityka choć okazało się, że popyt zagraniczny po wakacjach rzeczywiście zaczął się osłabiać, to towarzyszył temu wzrost popytu krajowego.

Na rynku pracy mieliśmy ożywienie, spadała inflacja, która podnosiła realne dochody Polaków – wskazuje Piotr Bielski. – Firmy najwyraźniej nie wystraszyły się tego osłabienia koniunktury za granicą i inwestowały. W rezultacie szybki, ponad 3-proc. wzrost gospodarczy w zeszłym roku zawdzięczamy poprawie konsumpcji i inwestycji, czyli dwóm filarom popytu krajowego. Eksport co prawda rósł, ale w słabnącym tempie, co było konsekwencją kryzysu rosyjskiego i tego, że strefa euro zaczęła wpadać w kłopoty.

Według ekonomisty banku BZ WBK w br. przeciętne tempo wzrostu gospodarczego Polski, podobnie jak w roku ubiegłym, przekroczy 3 proc. Tylko w pierwszym kwartale może być wolniejsze.

Elementem stabilizującym będzie wciąż silny wzrost konsumpcji i inwestycji, ale przejściowego spadku wzrostu gospodarczego poniżej 3 proc. na początku 2015 roku raczej nie unikniemy – uważa Piotr Bielski. – Natomiast w kolejnych kwartałach liczyłbym na stopniowe przyspieszanie wzrostu , co spowoduje, że w efekcie osiągniemy poziom około 3,2 proc., czyli zbliżony do tego, który był w ub.r.

W dalszym ciągu kołem zamachowym gospodarki będzie – zdaniem tego ekonomisty – wzrost apetytu Polaków na zakupy. Rosną wynagrodzenia, spadają ceny, a trzymanie oszczędności w bankach nie opłaca się ze względu na niskie stopy procentowe. Zostaje wydawanie pieniędzy na konsumpcję i inwestycje przedsiębiorstw.

Na rynku pracy wciąż obserwujemy wzrost zatrudnienia, płace rosną w umiarkowanym tempie, ale jednocześnie spada inflacja, przez co zmniejszają się ceny podstawowych towarów, m.in. paliwa i żywności – zauważa Bielski. – W związku z tym Polacy w skali roku dużo mniej wydadzą na podstawowe zakupy, co pozwoli im odłożyć pieniądze na inne wydatki. Nie spodziewam się jednak znaczącego wzrostu oszczędności. Sądzę raczej, że dodatkowe środki zostaną wydane na towary być może bardziej luksusowe, drugiej czy trzeciej potrzeby.

Motorem tegorocznego wzrostu – zdaniem Piotra Bielskiego – będą też dalsze inwestycje przedsiębiorstw.

Myślę, że wzrost inwestycji utrzyma się na przyzwoitym poziomie, do czego przyłoży się między innymi sektor publiczny – twierdzi Bielski. – Pamiętajmy, że mamy rok wyborczy, więc trudno liczyć na to, że wydatki sektora publicznego, szczególnie inwestycyjne, będą mocno ograniczane.

Nie wiadomo jednak, jak będzie przebiegać absorpcja funduszy unijnych.

Uruchomienie środków z nowej perspektywy finansowej UE może się trochę opóźnić – prognozuje Bielski. – Pamiętajmy jednak, że 2015 rok jest ostatnim, podczas którego będą wydawane środki z poprzedniej perspektywy finansowej. Mówimy tu o kilkudziesięciu miliardach złotych, które z pewnością przyczynią się do wzrostu wydatków inwestycyjnych.

Zdaniem Piotra Bielskiego sytuacja na Wschodzie w br. wciąż będzie negatywnie wpływać na wyniki polskiego eksportu. Według Głównego Urzędu Statystycznego po jedenastu miesiącach ubiegłego roku wartość polskiego eksportu ogółem wyniosła prawie 150,5 mld euro i była wyższa niż rok wcześniej o 4,8 proc.

Liczę jednak na to, że gospodarka europejska zacznie przyspieszać, szczególnie w drugiej połowie roku – uważa Bielski. – W związku z tym dla eksporterów ten rok może nie być aż tak dramatyczny. Jeżeli rzeczywiście popyt w Europie Zachodniej ożywi się, to może powoli poprawiać także ich sytuacja.