A. Furgalski: LOT powinien mieć zyski na poziomie 150-200 mln zł. Przewoźnik potrzebuje inwestora, ale o branżowego będzie trudno

CEO Magazyn Polska

LOT zapowiada nowe połączenia – od stycznia przyszłego roku poleci do Tokio, a od jesieni do Seulu i Bangkoku. Tym samym przewoźnik rozpoczyna etap rozwoju po ograniczeniach związanych z restrukturyzacją. By zapewnić sobie stabilność, spółka musi jeszcze bardziej zwiększyć zyski i znaleźć inwestora, choć o branżowego będzie trudno.

LOT nie jest już w sytuacji, kiedy grozi mu utrata płynności. Może zacząć rozmawiać o rozwoju, zwłaszcza że za chwilę skończą się kagańce nałożone przez Unię Europejską w związku z pomocą publiczną. Drugi etap jest nawet trudniejszy, bo LOT po raz pierwszy będzie musiał wykazać, że w sprzedaży jest linią agresywną, bardzo elastycznie reagującą na rynek i na to, co proponuje konkurencja – ocenia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Adrian Furgalski, wiceprezes zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. – Plany co do międzykontynentalnych czy nawet europejskich lotów, a przez to plany podwojenia liczby pasażerów, zwiększenia floty i liczby portów, w których LOT będzie obecny, są ambitne, ale wykonalne.

Polski przewoźnik ogłosił, że w przyszłym roku uruchomi łącznie 17 nowych tras. To trzy połączenia długodystansowe (Tokio, Bangkok i Seul) oraz 14 krótko- i średniodystansowych. Spośród tych drugich większość to powrót na trasy, które w związku z udzieloną pomocą publiczną LOT musiał zawiesić. Są też trzy nowe trasy: do Lublany, Klużu-Napoki i Wenecji.

Zapowiedziane trasy nie wyczerpują planów ekspansji LOT-u. Przewoźnik chce uruchomić jeszcze dwie kolejne linie długodystansowe w 2016 r. Dokładne kierunki ogłosi jednak jesienią.

Rozwój LOT-u od przyszłego roku będzie możliwy po dwóch latach wymuszonego ograniczania oferty. Ponieważ przewoźnik otrzymał 527 mln zł pomocy publicznej od grudnia 2013 r., Komisja Europejska nakazała mu oddać część rentownych tras, by inni, niewspierani przez państwo przewoźnicy mogli uruchomić te loty.

Furgalski podkreśla, że przejście z etapu restrukturyzacji do rozwoju będzie dla LOT-u dużym wyzwaniem.

Na pewno ta część, która jest już za LOT-em, była trudniejsza społecznie, ale stosunkowo prosta. Bo kiedy mówimy o cięciach, to łatwo jest znaleźć w firmie miejsca, gdzie można ciąć i gdzie można znaleźć oszczędności – tłumaczy ekspert. Zastrzega jednak: – Zyski, które LOT wykazał za rok ubiegły i które są większe od planu restrukturyzacji, to jednak wciąż za mało, żeby czuć się bezpiecznym.

Przewoźnik w 2014 r. zarobił na działalności podstawowej niemal 100 mln zł, aż o 30 mln zł więcej, niż zakładał plan. Furgalski szacuje jednak, że dla zapewnienia bezpiecznych podstaw finansowych do rozwoju potrzebne są nawet dwukrotnie większe zyski – na poziomie 150-200 mln zł.

Ekspert równocześnie pozytywnie ocenia decyzję o uruchomieniu lotów akurat do Tokio. Furgalski podkreśla, że za tym kierunkiem przemawia duża wymiana handlowa pomiędzy Polską a Japonią.

Wydaje mi się, że i zwiększenie częstotliwości lotów do portów, gdzie LOT jest już obecny w Stanach Zjednoczonych, i nowe kierunki, jak choćby Tokio, gdzie jest duża wymiana turystyczna i biznesowa, powinny być strzałem w dziesiątkę – ocenia Furgalski. – Na pewno w połączeniach międzykontynentalnych LOT ma dziś przewagę w postaci Dreamlinera, który jest samolotem tańszym w eksploatacji, a przy tym jest bardzo chwalony przez pasażerów jako wygodny, z ciekawym serwisem.

Jak podkreśla ekspert, nowe połączenia są potrzebne, by jak najefektywniej wykorzystać flotę samolotów boeing 787 Dreamliner. LOT posiada obecnie sześć takich maszyn, ale jedna została do wiosny wypożyczona linii Air Europa. Jesienią 2016 r. przewoźnik otrzyma siódmego Dreamlinera, a w 2017 r. ósmego.

Restrukturyzacja LOT-u ma doprowadzić do znalezienia inwestora. Furgalski chwali, że prezes LOT-u Sebastian Mikosz wspomina o tym w swoich planach. Zwraca jednak uwagę na to, że najlepszy okres do prywatyzacji przewoźnika był kilka lat temu, zanim popadł on w problemy finansowe. Teraz dużo trudniej będzie mu znaleźć inwestora. Szczególnie mało prawdopodobne zdaje się pozyskanie inwestora branżowego, czyli innej linii.

Dzisiaj trudno patrzeć po Europie i szukać linii, która byłaby chętna do zakupu LOT-u. Z kolei linie spoza Unii Europejskiej nie mogą być większościowym właścicielem LOT-u, a taki inwestor byłby najlepszy. Pewnie skończy się na jakimś inwestorze kapitałowym, może na częściowym wpuszczeniu LOT-u na giełdę – przewiduje Furgalski.