Admiral Boats liczy na zyski ze sprzedaży na południu Europy i Bliskim Wschodzie. Po kryzysie greckim znów rosną zamówienia na łodzie sportowe i rekreacyjne

CEO Magazyn Polska

Po kilku kryzysowych latach na międzynarodowy rynek wraca koniunktura na łodzie. Ich polski producent, Admiral Boats, ma już pełny portfel zamówień na najbliższy sezon. Firma zdobywa kolejne rynki zbytu dla swoich produktów. Liczy, że po sukcesach w Skandynawii czy Europie Zachodniej znajdzie też klientów w ciepłych krajach, gdzie sezon praktycznie nigdy się nie kończy.

– Szukamy dużej dywersyfikacji, bo to daje poczucie bezpieczeństwa. Rynki Europy Południowej są bardzo wymagające. Tam są też nasi najwięksi konkurenci. Ale doświadczenie nabyte w Norwegii, gdzie wysoka jakość oczekiwana przez finalnego odbiorcę i uznana wysoka jakość potwierdzona testami w mediach specjalistycznych, pozwoliło nam teraz szukać odbiorców w Hiszpanii – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Andrzej Bartoszewicz, prezes zarządu Admiral Boats. 

Producent łodzi szuka klientów poprzez targi, docierając do nich bezpośrednio. Coraz częściej jednak klienci zgłaszają się sami, ponieważ marka jest dostrzegalna na rynku łodzi. W tym roku największą sprzedaż firma zrealizowała w Holandii i krajach skandynawskich, ale ma też na koncie umowy podpisane m.in. z Brytyjczykami. Najważniejsza jest jednak realizacja strategii dywersyfikacji portfela zamówień poprzez szukanie kolejnych rynków.

 Celem nadrzędnym jest zarabianie pieniędzy poprzez sprzedaż łodzi sportowych  deklaruje prezes zarządu Admiral Boats.  Zaczynaliśmy od Holandii, gdzie udało nam się w 2012 roku osiągnąć 30-proc. udział w rynku łodzi typu sloep o wymiarach od 3 do 10 metrów. Sukcesywnie wchodziliśmy na kolejne rynki. Oczywiście były też słabsze chwile, np. w Niemczech, gdzie jest potencjalnie duży rynek, a dopiero w 2015 roku widzimy wyraźną poprawę w sprzedaży.

Przychody Admiral Boats po trzech kwartałach obniżyły się o 12 mln zł, spadając do niespełna 21 mln zł. Spółka informuje, że wynika to ze zmian organizacyjnych. Zamiast wynajmowania hal produkcyjnych producent postawił własne i wyposażył je w nowoczesne maszyny. Ponadto firma ograniczyła usługi zlecane podwykonawcom i większość pracowników zatrudniła na etatach. Te kosztowne posunięcia mają z czasem przynieść oszczędności, np. na logistyce i transporcie. Na razie spowodowały jednak wzrost kosztów i spadek przychodów ze sprzedaży materiałów i towarów podwykonawcom.

Firma stara się też uporać z największym wyzwaniem w tego typu biznesie, sezonowością zamówień. Szuka więc np. odbiorców z różnych stref klimatycznych.

  Nie tylko z Europy Północnej, gdzie ten sezon trwa krócej  zaznacza Andrzej Bartoszewicz, prezes zarządu Admiral Boats.  Lecz także z Europy Południowej, Turcji i Iranu, z którymi podpisaliśmy porozumienia. Jest też produkcja laminatu technicznego. Produkujemy elementy dla budownictwa, eksportowane m.in. do Irlandii i Wielkiej Brytanii. Produkujemy elementy stalowe, robimy remonty jednostek rzecznych, barek, kutrów, lodołamaczy. 

W mijającym roku spółce udało się m.in. otworzyć przedstawicielstwo w Teheranie i zrealizować pierwsze dostawy na rynek hiszpański. Najważniejsza była jednak poprawa koniunktury w branży. Przez ostatnie 3 lata, czyli od 2012 roku, rynek był w odwrocie.

– Od kryzysu greckiego w Europie była tendencja, żeby nie chwalić się posiadaniem pieniędzy, nie kupować rzeczy, które nie są absolutnie niezbędne mówi prezes zarządu Admiral Boats.  Ta tendencja wyraźnie została odwrócona w tym roku w taki sposób, że dzisiaj każda firma z branży ma pełny portfel zamówień. Wyczerpaliśmy już możliwość dostarczenia łodzi na sezon 2015/2016. Tylu klientów złożyło rezerwację, że w tej chwili produkujemy pełną parą.

4 stycznia 2016 r. NWZA spółki podejmie decyzję o publicznej emisji akcji. Firma planuje pozyskać środki finansowe m.in. na zakup nowych maszyn produkcyjnych oraz dalszy rozwój działalności. Spółka podtrzymuje chęć wejścia na rynek główny GPW w 2016 r.