Drogie whisky przez ostatnie pięć lat dało 170 proc. zysku. Jednak nie wszystkie edycje trunku nadają się do inwestowania

rp_e88252c8c3_932748662-wealth-whisky.png

CEO Magazyn Polska

Rośnie liczba Polaków inwestujących w drogie alkohole, szczególnie w whisky. W ciągu ostatnich pięciu lat średni wzrost wartości najpopularniejszych drogich whisky wyniósł aż 170 proc. Rynek alkoholi jest zdecydowanie mniej ryzykowny niż np. rynek złota, choć na wejście potrzeba minimum 10 tys. zł.

 – Whisky Highland, firma, która zajmuje się tym trunkiem pod kątem inwestycyjnym, zestawiła, w jakim tempie i jak intensywnie drożeje 1000 najbardziej popularnych i topowych whisky na rynku. Od września 2008 do września 2013 roku ten indeks wrósł o ponad 170 proc., czyli dosyć szybko nabierają wartości – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Paweł Morozowicz, zarządzający portfelami alkoholi w Wealth Solutions.

Inwestowanie w drogie alkohole jest coraz bardziej popularne wśród Polaków – w 2012 r. rynek whisky po raz pierwszy przekroczył wartość miliarda złotych. Stopa zwrotu z inwestycji w drogie whisky zależy od konkretnego gatunku i edycji. Zarobku nie gwarantuje sama prestiżowa destylarnia, bo nawet te najlepsze produkują whisky z różnych półek.

W przypadku najlepszych trunków można jednak liczyć na bardzo duży zysk. By liczyć na dobry zwrot, trzeba zainwestować co najmniej 10-15 tys. zł. Morozowicz podkreśla, że minimalny czas inwestycji to 4-6 lat, ale wielu klientów trzyma drogie alkohole nawet dłużej przed wystawieniem ich na aukcję. Im mniej butelek z danej edycji zostaje na rynku, tym większa ich wartość.

 – Destylarnia Macallan wypuściła na rynek w roku 1981 z okazji ślubu księcia Karola i księżnej Diany whisky Macallan Royal Marriage, która kosztowała 20-25 funtów ponad trzy dekady temu. Ostanie transakcje aukcyjne to były kwoty około 2600 funtów za butelkę, więc można dużo zarobić – podkreśla Morozowicz.

Dodaje, że inwestycje w alkohole są znacznie pewniejsze niż np. w złoto. Rynek whisky nie jest spekulacyjny, a transakcje odbywają się głównie na aukcjach. Według Morozowicza przypomina to bardziej handel antykami czy dziełami sztuki niż transakcje finansowe.

Nie oznacza to jednak, że każda whisky z czasem będzie zyskiwać na wartości. Whisky irlandzkie i amerykańskie, destylowane w inny sposób i łagodniejsze w smaku, nie są tak dobrą inwestycją jak szkockie.

 – Wszystkie popularne marki, które cieszą się największym zainteresowaniem polskich konsumentów, nie są dobre pod kątem inwestycyjnym. Co roku miliony butelek takiej samej edycji wychodzi na rynek, a chodzi o to, żeby to był trunek unikalny, czyli najwyżej plasowane są whisky single malt [z jednego typu słodu  red.] i single cask, czyli z jednej konkretnej beczki – tłumaczy Morozowicz.

Rośnie także popularność i wartość whisky japońskich, m.in. z destylarni Karuizawa oraz Yamazaki, choć alkohole z tego kraju to tylko 0,2 proc. światowej produkcji. Wśród szkockich destylarni szczególną popularnością wśród inwestorów cieszą się m.in:. Glenfarclas, Dalmore czy Ardbeg. Jak wynika z indeksu Whisky Highland, dobre zwrotu przynoszą też whisky Macallan czy Port Ellen.

Na pewno będzie jeszcze kilka edycji topowych, starych whisky, najwyżej plasowanych, chociaż wielkie premiery zdarzają się coraz rzadziej, bo takich gatunków jest coraz mniej. W końcu nie inwestuje się w młodą whisky, whisky w beczkach tak jak na przykład w przypadku wina, ponieważ nie wiadomo, jak whisky będzie się przechowywała. Tu chodzi o to, co ma potwierdzoną przez krytyków jakość – ocenia Morozowicz.