Kryzys na wschodzie Europy odciął spółkę Sumy Frunze od największego kontrahenta, czyli rosyjskiego Gazpromu. Ukraińcy szukają dostępu do alternatywnych rynków, w tym do Polski.

Wojciech Krupnik

Trudna sytuacja geopolityczna panująca na Wschodzie odcięła spółkę Sumy Frunze od swojego największego kontrahenta, czyli rosyjskiego Gazpromu. W związku z tym firma zwiększyła swoje zaangażowanie w Europie Środkowej, w tym w Polsce. Problemem dla Ukraińców jest jednak niedobór nowoczesnej infrastruktury technologicznej i inne realia ekonomiczne.

Spółka Sumy Frunze na rynku globalnym jest jednym z największych dostawców urządzeń procesowych do przemysłu naftowego i gazowego. Myślę, że to jest pierwsza czwórka. Świadczyć o tym chociażby ich dotychczasowa struktura sprzedaży. Do momentu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego odbiorcą prawie 60 proc. produkcji był Gazprom – mówi Wojciech Krupnik, prezes zarządu firmy TLC Polska, polskiego przedstawiciela spółki Sumy Frunze.

Z powodu napiętej sytuacji geopolitycznej współpraca z rosyjskim kontrahentem została w sposób administracyjny przerwana. W związku z tym spółka Sumy Frunze poszukuje obecnie alternatywnych rynków zbytu.

– Odczuwamy to oczywiście, bo konkurencja doskonale zna potencjał, możliwości, siłę, właściwości i zaawansowanie technologiczne sumskich urządzeń. Nie jest nam lekko wejść na rynek europejski, ale mam nadzieję, że po trzech latach intensywnej i mocnej pracy uda nam się w końcu tutaj zaistnieć – wyjaśnia Krupnik.

Ekspert odnosi się także do sprawy europejskich referencji dla spółki, które do tej pory wykluczały Ukraińców ze wszystkich przetargów prowadzonych w Unii Europejskiej. Od października 2014 roku spółka Sumy Frunze jest członkiem CEEP, czyli organizacji integrującej sektor energetyczny w naszej części Europy i mającej zapewnić jej bezpieczeństwo energetyczne. Otwiera to drogę do zaangażowania w projekty realizowane przez państwa członkowskie UE. Natomiast warunki panujące na rynku europejskim wymuszają na ukraińskiej spółce zmiany optymalizacyjne w strukturze i sposobie działania.

 Na razie jest to olbrzymi kombinat przemysłowy, mogący zajmować się wszystkim – mówi prezes zarządu TLC Polska. – Na pewno z punktu widzenia zarządzania kosztowego nie jest on najbardziej ekonomiczną strukturą. Natomiast co do rynku europejskiego, tych wszystkich urządzeń procesowych, to można go porównać może trochę do rynku samochodowego, gdzie wszystkie procesy są już wyśrubowane do końca.

Rozmówca zwraca uwagę na to, że patrząc zarządzanie kosztami, można powiedzieć, że obecna struktura funkcjonowania ukraińskiego przedsiębiorstw pozostawia jeszcze wiele do życzenia. W odniesieniu do rynku europejskiego spółkę odróżnia niższa efektywność kosztowa, ale za to dużo większa żywotność oferowanych produktów.

Zakład Sumy produkuje urządzenia, które działają latami. Są urządzenia, sami się z nimi spotykamy, które działają praktycznie bezawaryjnie po 50 lat w bardzo trudnych warunkach. Natomiast wiąże się to z używaniem bardzo drogich materiałów, z dużym naddatkiem projektowania – zaznacza Tomasz Krupnik.

Produkcja realizowana jest z dużym zapasem, co generuje wyższe koszty wykonania. Ostatnie doświadczenia, które zebrała spółka, skutkują jednak stopniową optymalizacją produkcji i wykorzystaniem bardziej nowoczesnych technologii. Prowadzi to do obniżki cen i wzrostu konkurencyjności.

Tam (przyp. na Ukrainie) marże sięgały kilkudziesięciu procent, a u nas możemy mówić o kilku procentach. Na Dalekim Wschodzie, na Wschodzie na razie ta cena nie jest tak ważnym elementem handlu, jak to jest u nas, szczególnie przy wszystkich tych przetargach publicznych, gdzie waga ceny to prawie 90 proc. –  zauważa.