Nowy przywilej ochroni interes mniejszych dostawców czy wyeliminuje ich z rynku?

Andrzej Maria Faliński, ekspert rynku handlowego

Opinie ekspertów na temat przepisów o przeciwdziałaniu nieuczciwemu wykorzystywaniu przewagi kontraktowej w obrocie produktami rolnymi i spożywczymi są mocno podzielone. Niektórzy widzą szansę na poprawę rentowności małych dostawców. To z kolei zmniejszyłoby presję na wzrost cen produktów, na czym zyskaliby klienci. Ale część analityków ostrzega, że sieci handlowe ograniczą swoje relacje z mniejszymi dystrybutorami. Specjaliści wskazują też na dyskryminujący duże firmy nowy układ prawno-administracyjny.

Jak podkreśla Sebastian Starzyński, prezes platformy TakeTask, głównym celem nowej ustawy jest ochrona interesu publicznego. Działania UOKIK, co do zasady, mają wyeliminować nieuczciwe praktyki z obrotu gospodarczego, a nie zadośćuczynić konkretnym, poszkodowanym przedsiębiorcom. Ekspert przewiduje, że nakładanie kar otworzy drogę dostawcom do dochodzenia odszkodowań od sieci handlowych w sądzie. Będzie to szczególnie ważne dla tych firm, które postanowią zakończyć współpracę z daną siecią.

– Ta ustawa to tzw. nadregulacja, która kodyfikuje sprawy już unormowane. Wprowadza również przepisy niezgodne z istniejącymi, nieusuniętymi z porządku prawnego. Na przykład, nie zmienia funkcji UOKIK-u, a wręcz każe działać mu w trybie publiczno-prawnym. Ponadto, na podstawie stwierdzenia jednej ze stron – de facto donosu dostawcy, ww. organ arbitralnie wkracza w relacje partnerów biznesowych w trakcie ich negocjacji, od których ów skarżący może przecież odstąpić. Gospodarce i rynkowi to na pewno nie służy – stwierdza dr Maria Andrzej Faliński, ekspert rynku detalicznego.

Według Sebastiana Starzyńskiego, sieci handlowe mają obecnie bardzo silną pozycję na polskim rynku, którą widać szczególnie w relacjach z małymi dostawcami. Ustawa ogranicza stosowanie nieuczciwych zachowań, polegających na promowaniu towaru, wbrew woli czy wiedzy dostawcy, a potem obciążanie go kosztami tych działań. Teraz potrzebna będzie wyraźna zgoda dostawcy, aby sieć zorganizowała promocję. Dopiero potem możliwe będzie wystawienie za nią faktury.

Dyskryminująca kontrola?

– Nowe przepisy nakazują respektować interesy dostawcy, wyposażonego w oręż arbitralnego uznania stanowiska silniejszego ekonomicznie partnera za niezgodne z jego interesem, gdy np. oferowana cena nabycia okaże się za niska. Co więcej, specjalny tryb dotyczy ścigania firm powyżej 100 mln przychodu rocznie. A to już, w mojej ocenie, otwarta dyskryminacja. Dodawszy do tego nowy, bardzo opresyjny sposób podejmowania i realizacji kontroli, otrzymujemy nieprzyjazny dużym firmom układ prawno-administracyjny – ocenia dr Faliński.

Natomiast, prezes TakeTask wskazuje na to, że sieci mogą zostać zmuszone do lepszej kontroli swoich działań w placówkach. Wystawianie faktur na promocje, które nigdy się nie odbyły, będzie podważane już nie tylko na mocy ustawy o VAT, ale także dzięki nowym przepisom. Taki porządek prawny wymusi na sieciach lepsze egzekwowanie promocji. To będzie szczególnie istotne dla mniejszych dostawców. Oni nie mają zasobów na kontrolowanie działań nabywców, np. za pośrednictwem firm merchandisingowych czy przedstawicieli handlowych, tak jak najwięksi gracze na rynku. Dotychczas, centralnie planowane akcje promocyjne nie zawsze były w pełni egzekwowane przez placówki. Lepsza egzekucja może poprawić ekspozycję produktów objętych rabatami i podwyższyć ich sprzedaż. To z kolei zapewni mniejszym dystrybutorom większą rentowność. Pozwoli im tym samym sprostać presji płacowej pracowników, bez konieczności podwyższania cen lub obniżana jakości towarów.

– W obawie przed ryzykiem kontroli, sieci przede wszystkim ograniczą swoje relacje z małymi dostawcami. Im zaś skurczy się rynek odbiorców. Część dostaw zostanie przeniesiona do firm pośredniczących, lokowanych za granicą. Będą to zapewne polskie podmioty, ale operujące spoza naszego obszaru prawnego. To utrudni zaopatrywanie się u rodzimych producentów i de facto pozostawi na placu boju tylko duże, silne firmy, zdolne administrować ciągłym i masowym importem – prognozuje dr Faliński.

Tymczasem, Sebastian Starzyński przewiduje, że ubocznym efektem kontroli egzekucji promocji będzie możliwość dokładniejszej analityki skuteczności promocji. Dzięki temu, sieci będą podejmować lepsze decyzje w tym zakresie. To również zapewni im większą rentowność, a przy okazji zniechęci do organizowania promocji, które będą miały niską skuteczność. Na atrakcyjniejszych akcjach promocyjnych zyskają też klienci. Oczywiście to jest daleko idąca prognoza, ale tego typu mechanizmy mogą powstać w handlu.

Wpływ na rynek

– Konsument pozornie nie traci na nowej ustawie, ale stosunkowo szybko doświadczy redukcji m.in. produktów regionalnych w handlu sieciowym. Co więcej, znikanie z rynku szeregu mniejszych firm może oznaczać nadpodaż i spadek cen towarów. Klient z początku będzie zadowolony. Jednak segmentowa deflacja najpierw zabije hurt, a potem szybko wykończy mały detal. Jedynym ratunkiem okaże się ucieczka do franczyz, ale nadmiar akcesów musi oznaczać pogorszenie się warunków uczestnictwa – ostrzega dr Faliński.

Z kolei, Sebastian Starzyński zaznacza, że na tym etapie nie należy jeszcze wysuwać daleko idących prognoz na temat przyszłych skutków wprowadzenia nowych przepisów. Ostateczny wpływ ustawy na interesy klientów jest tak samo niepewny, jak zmiany w funkcjonowaniu małych i dużych dostawców oraz sieci handlowych. Wszystko zależy bowiem od tego, jak UOKiK potraktuje swoje narzędzie kontroli. Może dzięki niemu ściągać swoisty „podatek” od sieci handlowych. Wtedy oczywiście dochodziłoby do nadużyć ze strony organu państwa. I jeżeli tak faktycznie by było, to ceny produktów naturalnie by wzrosły. Ale, jeśli tak się nie stanie, to weryfikowanie działań sieci przyniesie rzeczywiste korzyści konsumentom, np. w postaci bardziej dostosowanych do ich potrzeb promocji.

– Przewiduję, że zaostrzy się konflikt interesów między dużymi i małymi firmami produkcyjnymi, jako że te drugie dostaną przywilej, który nie przyniesie im niczego dobrego. Dodawszy do tego niejasne sformułowania ustawy, co do definiowania przewagi i nadużywania, powstanie swoisty chaos. Na pewno wzrośnie ilość spraw, wobec słabości niesądowego systemu rozstrzygania sporów – zwraca uwagę dr Faliński.

Zdaniem prezesa Starzyńskiego, postępowania będą częściej wszczynane z urzędu. Mogą być też podparte donosami, gdyż dostawcy nie będą chcieli wchodzić w jawny spór z siecią. Jeśli prowadzą współpracę z danym odbiorcą, nie zechcą oficjalnie występować przeciwko niemu. Zachowując anonimowość, nie popsują sobie relacji biznesowych. Jednocześnie, dzięki zaleceniom pokontrolnym, ich sytuacja ma szansę realnie się poprawić. W związku z tym, że sieci mają setki dostawców, takie sytuacje są bardzo prawdopodobne. W opinii eksperta, to jest właśnie silna strona tej ustawy. Oczywiście część podmiotów, z których zrezygnowała dana sieć, będzie starała się wykorzystać nowe przepisy do zemsty lub w celu odzyskania części pieniędzy. Wcześniej też to się zdarzało, ale teraz wystarczy wniosek do UOKIK-u. Zatem spraw sądowych będzie na pewno więcej.

Zbyt duże obciążenie

– Za łamanie nowych przepisów UOKiK może nałożyć karę w maksymalnej wysokości do 3% obrotu przedsiębiorcy osiągniętego w roku poprzedzającym. To bardzo wysoka sankcja, zwłaszcza przy rentownościach rzadko przekraczających owe 3%, zarówno w handlu, jak i w przetwórstwie. Wskutek tego firmy, które dotknąłby ów maksymalny wymiar grzywny, utraciłyby w pełni swoje roczne zarobki, pracując za darmo. Kilka takich spraw doprowadzi do tego, że z Polski zacznie uciekać kapitał. Przypomnę, że nie mamy go w nadmiarze. Pozostaje nadzieja, że najwyższa kara nie będzie często wymierzana. Mniejsze są wystarczająco bolesne. W związku z tym, firmy powinny robić wszystko, aby ich unikać – zapewnia dr Faliński.

Prezes platformy TakeTask zakłada, że gigantyczna kara raczej nie będzie stosowana w pełnej wysokości. Niemniej, wprowadzenie niegroźnej sankcji byłoby nieskuteczne, bo nie zmuszałoby sieci do zmiany ich działania. Jeżeli twórcom ustawy faktycznie chodzi o ochronę mniejszych dostawców, to wtedy regulacja będzie miała pozytywny wpływ na cały rynek. Dzięki niej, sieci zostaną niejako zmuszone do unowocześnienia swoich struktur. Jeśli natomiast celem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów jest zwiększenie wpływów budżetowych, to zyskał do tego idealne narzędzie, ale niestety ze szkodą dla rynku.

– Z kar trudno jest podreperować budżet państwa. Dla niego nawet drastyczne 3% rocznego obrotu przedsiębiorcy to jest śladowa ilość w morzu potrzeb. Ale firmy mocno odczułyby sankcje. Dlatego nabywcy zabezpieczą się przed nimi, ograniczając skład swoich dostawców i redukując go do grona wielkich firm. Sięgną też po import rzeczywisty oraz symulowany, czyli kreowanych pośredników przy granicy. Przychód z tych ostatnich transakcji trudno będzie traktować w kategoriach fiskalnych. Oczywiście, w wyniku wprowadzenia nowej ustawy pewne nieuczciwe praktyki znikną z rynku, ale będzie to bardzo wiele kosztowało polski sektor żywności – podsumowuje dr Faliński.