Opodatkowanie polskiej gospodarki najniższe w historii?

Krzysztof Kolany, główny analityk Bankier.pl
Krzysztof Kolany, główny analityk Bankier.pl

„Przyszły rok będzie kolejnym rokiem najniższych wydatków publicznych w stosunku do PKB w historii 25-lecia Polski” – ogłosił minister finansów Mateusz Szczurek.  Choć trudno w to uwierzyć, ale minister najprawdopodobniej ma rację. Jak to jest możliwe?

Ostatnie trzy lata były okresem bezprecedensowego w dziejach RP wzrostu fiskalizmu. Tylko w tym czasie podniesiona została stawka rentowa, wypadkowa, wzrósł VAT, wprowadzono podatek od wydobycia miedzi i srebra (tzw. kagiemne), rosła akcyza na tytoń i alkohol, wzrastał ZUS dla przedsiębiorców. Nasiliły się też represje ze strony aparatu skarbowego, który dostał potężne uprawnienia.

– Mimo to, w ostatnich latach udział podatków w PKB nieco zmalał, a w przypadku wydatków spadek jest dość znaczący. Według danych Eurostatu, w 2013 roku relacja dochodów państwa do PKB wyniosła 37,5% wobec 38,3% rok wcześniej i 40,3% w roku 2007. Ustawa budżetowa daje szansę na to, że w tym roku „opodatkowanie gospodarki” może spaść poniżej 37,2% – czyli minimum z lat 2004 i 2009 – komentuje Krzysztof Kolany, główny analityk Bankier.pl.

Podobnie jest z udziałem wydatków państwa w PKB

W ubiegłym roku relacja ta wyniosła 41,9% i względem rekordowego roku  2010 obniżyła się o 3,5 punktu procentowego. Stało się tak na skutek wzrostu nominalnego PKB, który w latach 2008-13 zwiększył się z 1,275 biliona do 1,636 biliona złotych, czyli o 28,3%. W latach 2007-13 udział dochodów państwa w PKB obniżył się w Polsce o 2,8 pp., podczas gdy w całej Unii „opodatkowanie PKB” zwiększyło się o 1,1 pp.

– Dobre wyniki statystyczne kłócą się z subiektywnymi odczuciami obywateli. Wyniki makroekonomiczne niekoniecznie muszą się przekładać na stan naszych portfeli. Pieniądz zmienia wartość w czasie, rosną też nasze oczekiwania względem „zielonej wyspy”. Największy wpływ na negatywne odczucia obywateli miał wzrost bezrobocia o blisko pół miliona osób. Pensje nie rosły tak szybko jakbyśmy chcieli. Dochód rozporządzalny w gospodarstwie domowym zwiększył się raptem o kilkadziesiąt złotych, chociaż przeciętna pensja wzrosła o kilkadziesiąt procent. Obiektywnie podatki w Polsce nie są wyższe niż w innych krajach UE. To wcale nie oznacza, że nie można ich obniżyć – komentuje Łukasz Piechowiak, główny ekonomista Bankier.pl.