Oszczędności i braki kadrowe zmuszą sklepy stacjonarne do wprowadzenia elektronicznych etykiet cenowych

sklep

Podczas gdy tradycyjny handel mierzy się z trendem dynamicznie rozwijającej się sprzedaży internetowej, eksperci zalecają płynne łączenie rozwiązań offline z online. Cyfrowe wsparcie podnosi jakość usług, obniża koszty i generuje zyski. Dlatego, sklepy stacjonarne powinny pewniej inwestować w digitalizację placówek.

W Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych rośnie liczba nowych formatów sklepów, które łączą nowoczesną technologię z tradycyjną ideą stacjonarnego rynku, gdzie ludzie spotykają się, aby wspólnie spędzić czas. Z obserwacji Viktora Riemera z Information Resources Inc. (IRi), globalnej firmy badawczej, wynika, że cyfrowe wsparcie klasycznego biznesu w dużej mierze służy sieciom handlowym do redukowania kosztów. W tym celu stosują np. elektroniczne etykiety cenowe na półkach.

– Codzienne zmiany papierowych komunikatów na regałach w hipermarkecie często obejmują jedno stanowisko pracy. Biorąc pod uwagę wysokość zarobków pracowników sieci handlowych w krajach takich jak Niemcy, ta inwestycja zwraca się już po 3-5 latach. W Polsce, z uwagi na dużo niższe pensje, musiałby minąć dwa razy dłuższy czas, aby elektroniczne etykiety opłaciły się sprzedawcom – wyjaśnia Viktor Riemer.

Szukanie oszczędności

Choć u nas koszty zatrudnienia są dużo niższe, niż w Europie Zachodniej, to jednak, jak stwierdza Sebastian Starzyński, prezes instytutu badawczego ABR SESTA, sieci handlowe zaczynają już dostrzegać problemy z przyjmowaniem pracowników. Ludzie coraz niechętniej godzą się na niesatysfakcjonującą pracę, zwłaszcza jeśli mają wsparcie domowego budżetu, np. w postaci programu rządowego Rodzina 500 plus. Zdaniem eksperta, presja dotycząca podwyżek płac dla najmniej zarabiających osób w sprzedaży będzie systematycznie rosła.

– Warunki pracy są szczególnie ważnym elementem wizerunku sieci handlowych. Dlatego, stawki dla ich pracowników będą wzrastać, przewyższając pensję minimalną np. o 5-7 zł. Szukając oszczędności lub eliminując braki kadrowe, polskie sklepy z czasem mogą zacząć powszechnie wprowadzać elektroniczne etykiety cenowe. Ale bardzo trudno prognozować, kiedy to nastąpi. Wszystko zależy od przemian społeczno-gospodarczych, jakie nadejdą w kolejnych latach – mówi Sebastian Starzyński.

Tymczasem Krzysztof Łuczak z firmy technologicznej Sensorberg, zauważa, że w Polsce już od 2-3 lat przykładem stosowania nowoczesnej technologii przez centra handlowe, w celu obniżenia ich kosztów, jest zastępowanie tradycyjnych tablic informacyjnych, cyfrowymi ekranami. Korzysta z nich np. Blue City i Posnania. Według eksperta, to narzędzie przynosi właścicielom galerii dużą oszczędność czasu, a co za tym idzie pieniędzy, ponieważ nie muszą oni tworzyć szyldów dla nowych najemców lokali.
Zwiększenie zysków

– Elektroniczne etykiety cenowe przynoszą znacznie więcej korzyści, niż tylko oszczędność. To doskonałe narzędzie strategii marketingowej. Pozwala bowiem dynamicznie reagować na zachowanie konkurencji lub konsumentów. W zależności od sytuacji, można szybko zorganizować wyprzedaż określonego towaru, np. tracących na świeżości bananów w przeddzień święta kalendarzowego. Sprzedawca zmienia cenę produktu, poprzez odpowiedni system komputerowy. Klienci w sklepie słyszą komunikat o nowej promocji i po chwili zaczynają reagować na wprowadzoną ofertę – tłumaczy Viktor Riemer.

Jak informuje Sebastian Starzyński, w naszym kraju jedna z placówek Tesco testuje przedstawianie cen w formie cyfrowej. Elektroniczne etykiety stosuje jeszcze kilka sklepów stacjonarnych, ale tylko w przypadku części asortymentu. Występuje on np. w strefach promocyjnych, gdzie oferty rabatowe są często zmieniane. Według eksperta, popularne w Europie Zachodniej, narzędzie strategii marketingowej może nie przyjąć się w Polsce na większą skalę. W perspektywie kilku lat, jednym z możliwych scenariuszy jest zainwestowanie przez sieci handlowe w bardziej nowoczesne udogodnienie, tj. system rzeczywistości rozszerzonej. Jeśli to nastąpi, klienci, znajdujący się w punkcie sprzedaży, będą widzieli ceny produktów i promocje, np. dzięki specjalnym okularom lub szkłom kontaktowym.

– Firmy, stosujące cyfrowe rozwiązania, osiągają większe zyski, gdyż dostępność ich usług jest lepsza. To dotyczy też sieci handlowych, ponieważ część ich klientów jest otwarta na nowości i chce robić zakupy w wygodniejszy sposób. Na rynku pojawiają się kolejne narzędzia sprzedażowe. Dla przykładu, obecnie pracujemy nad systemem monitorowania półek sklepowych w celu szybkiego uzupełniania kończących się towarów. Jeżeli ta metoda uzyska pozytywne wyniki w naszych testach, to w br. wesprze stacjonarny handel. Skorzystają na tym konsumenci, ze względu na mniejsze braki produktów, oraz sieci, z uwagi na wzrost sprzedaży artykułów – zapowiada Sebastian Starzyński.

Z kolei, Viktor Riemer wymienia bardzo popularne w krajach Europy Zachodniej, interaktywne ekrany z reklamami i inspiracjami dla klientów. W Polsce stosuje je w swoich placówkach m.in. Carrefour. Są one umieszczane półtora metra nad głowami klientów. Dla sieci handlowej to darmowe miejsce reklamy jej usług, a dla producentów artykułów, np. spożywczych, sposób na kontakt z klientem w sklepie. W związku z tym, że ponad 75% decyzji zakupowych podejmowanych jest w punkcie sprzedaży, rośnie znaczenie aktywności promocyjnych na tzw. „ostatniej prostej do koszyka konsumenta”.

Przewaga konkurencyjna

– Niektóre stacjonarne sklepy w Polsce zaczynają dostrzegać potrzebę inwestowania sporych środków we wsparcie cyfrowe. Przykładem może być strategia omnichannel. Jest to system integracji kanałów internetowych i stacjonarnych, który polega na łączeniu danych o konsumentach, pozyskanych online i offline. Dzięki niemu, konsument jest identyfikowany w miejscu sprzedaży, za pomocą swojego smartfona. System komputerowy informuje sprzedawcę, jakie produkty zakupił dotychczas klient. Może więc służyć mu radą tak, jakby go znał i pamiętał o jego preferencjach – stwierdza Krzysztof Łuczak.

Ekspert dodaje, że ze strategii omnichannel korzysta obecnie np. marka obuwnicza Gino Rossi. Władze spółki twierdzą, że dysponują bodaj najbardziej zaawansowanym tego typu narzędziem, spośród firm działających w ich segmencie, co daje im wyraźną przewagę na rynku. Jak wyjaśnia Krzysztof Łuczak, digitalizacja stacjonarnych placówek jest nieuniknionym procesem. Sklepy, które jako pierwsze wybierają transformację modelu biznesowego i zdobywają doświadczenie w tym zakresie, znacznie wyprzedzają swoją konkurencję.

Komfortowa obsługa

– Inną znaną firmą, wykorzystującą nowoczesną technologię, jest Multikino. Zachęca ono klientów do tego, aby kupowali bilety do kina za pośrednictwem aplikacji mobilnej lub strony internetowej. Obie formy zakupu są szybkie i wygodne. Ich popularność rośnie z roku na rok, ponieważ widzowie nie muszą stać w długich kolejkach do kas. Mogą wcześniej zarezerwować sobie wybrane miejsca w sali kinowej, a na miejscu, tuż przed seansem filmowym, mają więcej czasu na zaopatrzenie się w przekąski i napoje. Zyskują na tym zarówno konsumenci, jak i sama sieć – zapewnia Krzysztof Łuczak.

Viktor Riemer podsumowuje, że cyfryzacja pozwala jednocześnie oferować klientom komfortową obsługę, oszczędzać czas i pieniądze, a także generować dodatkowe przychody. Zwłaszcza, gdy targetem są młodzi, nowocześni ludzie z dużego miasta. Wtedy marketerzy powinni używać digitalizacji jako skutecznej dźwigni reklamy. Bez wątpienia, w przyszłości zyska ona większe znaczenie, ale jedynie jako dodatkowe narzędzie, równoległe do innych, tj. klasycznych mediów, promocji i akcji CRM.