Polacy mają blade pojęcie o finansach, za to z nowoczesnymi rozwiązaniami bankowymi radzą sobie doskonale

raport analiza

Według opublikowanego w październiku badania, ponad połowa Polaków nie wie, co to debet. Zanim jednak z zazdrością westchniemy – szczęściarze, należy wyjaśnić jedną rzecz – chodzi o badanie poziomu wiedzy finansowej. Wyniki wskazują bardzo jasno: edukacja finansowa w Polsce kuleje. Zakrawa to na paradoks, gdyż polski sektor finansowy należy do najnowocześniejszych w Europie, mocna jest także polska branża FinTech.

Jak sugerują wyniki „Egzaminu z wiedzy finansowej”, zrealizowanego przez Maison&Partners dla Kapitalni.org, poziom naszej wiedzy ekonomicznej należy ocenić na trójkę z minusem. Największe problemy sprawia nam wiedza dotycząca zadłużania się. Niewątpliwie mamy problemy z zapanowaniem nad debetem, ale za to doskonale wiemy, czym jest kredyt konsolidacyjny.

Braki w wiedzy mogą dotyczyć każdego

Potwierdzeniem tezy o kiepskim poziomie edukacji ekonomicznej może być fakt, że błędu nie uniknęli nawet autorzy badania. Błąd dotyczył odpowiedzi na jedno z pytań dotyczącego sposobu wyboru najbardziej korzystnej pożyczki. Ankietowany wybierał m.in. spośród „całkowitego kosztu pożyczki” oraz wskaźnika RRSO. Badacze uznali, że prawidłową odpowiedzią jest całkowity koszt pożyczki, co najlepszym razie jest kontrowersyjnym wyborem. Dlaczego? Wyobraźmy sobie na przykład pożyczkę na 1000 zł na pół roku o łącznym koszcie 100 zł i pożyczkę na dwa lata na tę samą kwotę, o łącznym koszcie 105 zł. Czy rzeczywiście ta o niższym koszcie jest bardziej korzystna?

Także inne analizy zdają się potwierdzać tę niechlubną opinię. W niedawnym badaniu świadomości finansowej, zleconym przez OECD i zrealizowanym w 30 krajach, również wypadliśmy słabiej niż pozostałe egzaminowane kraje. Polacy znaleźli się na ostatnim miejscu. I choć pod względem wiedzy nasza średnie nie była najgorsza – uplasowaliśmy się mniej więcej w połowie stawki – zgubiła nas nieumiejętność zastosowania wiedzy w praktyce, a także pewna niefrasobliwość. W porównaniu do innych nacji, stosunkowo rzadko poprzedzamy bowiem zakupy głębszą analizą, nie zastanawiamy się czy nas na nie stać, oraz rzadko śledzimy stan swoich finansów. Być może dlatego, że jeżeli chodzi o deklarację posiadanych oszczędności, także znaleźliśmy się na jednym z ostatnich miejsc.

Brak oszczędności nie wynika zresztą wyłącznie z poziomu zamożności Polaków – wypadamy pod tym względem słabo nie tylko na tle dostatniej „starej Unii”, ale także w porównaniu z pozostałymi nowymi członkami Wspólnoty. 43% osób deklarujących posiadanie jakichkolwiek oszczędności to słaby rezultat nie tylko na tle Niemiec (58%), Francji (65%) czy Wielkiej Brytanii (67%), ale i chociażby Czech (57%).

Nie znamy, więc nie korzystamy

Warto zwrócić uwagę także na poziom tzw. ubankowienia – mierzony najczęściej odsetkiem osób dorosłych posiadających rachunek bankowy, który to odsetek jest w Polsce dość niski. Rachunku bankowego nie ma około 20% osób powyżej 18. roku życia. Średnia dla Unii Europejskiej jest około dwukrotnie niższa. Posiadamy także o około 1/3 mniej kart płatniczych, niż przeciętny Europejczyk, w dodatku wykorzystujemy je głównie do transakcji gotówkowych: miesięcznie z bankomatów wypłacamy około dwa razy więcej środków, niż przeznaczamy na płatności w sklepach. Tymczasem w Szwecji, Francji czy Wielkiej Brytanii, wypłaty z bankomatów to zaledwie ok. 25% wszystkich transakcji kartowych.

Z szarego końca do awangardy

Na szczęście badania odsłoniły także kilka bardzo pozytywnych rzeczy. Polska jest na przykład w absolutnej awangardzie, jeśli chodzi o posiadanie i korzystanie z kart zbliżeniowych: 80% wszystkich kart w naszym kraju umożliwia płatności zbliżeniowe. Efekt? Ponad połowa wszystkich transakcji to właśnie transakcje bezstykowe. Pod tym względem mało który kraj może się z nami równać. A to nie jedyna technologiczna nowinka, jaką Polacy przyswoili wyjątkowo łatwo. 61% posiadaczy telefonu komórkowego korzysta także z bankowej aplikacji mobilnej: to najwyższy wskaźnik w całej UE i o połowę wyższy od unijnej średniej.

Nic dziwnego: bank w komórce jest po prostu wygodny, a jak podają autorzy raportu PwC „Sektor finansowy coraz bardziej #fintech”, 33% klientów banków uważa, że wygoda jest najważniejszym (!) czynnikiem decydującym o wyborze rozwiązań pomagających zarządzać finansami. 57% gotowa jest także zrezygnować z tradycyjnego doradcy na rzecz rozwiązania technologicznego.

Masz to jak w banku?

Wiele wskazuje na to, że nowoczesne rozwiązania technologiczne, ułatwiające operacje bankowe, niekoniecznie będą domeną banków.

– Klienci oczekują niskich cen, przejrzystości oferty, wygody i szybkości działania. Na rynku przelewów zagranicznych przewaga rozwiązań FinTech nad tradycyjnymi usługami bankowymi jest pod tymi względami bezdyskusyjna – ­tłumaczy  Magdalena Gołębiewska, country manager w TransferGo.

PwC prognozuje, że przedsiębiorstwa z branży FinTech wkrótce przejmą 23-33% rynku usług bankowych. Najsilniej odcisną swoje piętno na bankowości dla klientów indywidualnych, przekazach pieniężnych i płatnościach, a także inwestycjach i zarządzaniu aktywami oraz bankowości dla małych i średnich firm. I to już się dzieje – na rynku płatności rozgościł się PayPal, obsługując transakcje ponad 200 mln użytkowników, rozwija się rynek pożyczek dla mikro przedsiębiorców, a TransferGo przełamuje monopol banków na rynku przelewów międzynarodowych.

Ceny, komfort i prostota świadczonych usług należą zapewne do powodów, dla których rozwiązania FinTech przyjmują się w Polsce bardzo dobrze. Sektor bankowy to jednak bardzo wymagający przeciwnik: pod względem nowoczesności stosowanych rozwiązań, nasze instytucje finansowe znajdują się w ścisłej europejskiej czołówce. Na rywalizacji tych dwóch podmiotów, klienci mogą tylko skorzystać.

Źródło: www.transfergo.com/pl