Prognozy wzrostu PKB Polski w górę. Nieprawidłowości od NIK

Maciej Przygórzewski – główny analityk Internetowykantor.pl i Walutomat
Maciej Przygórzewski - główny analityk Internetowykantor.pl i Walutomat

Fitch koryguje prognozy wzrostu gospodarczego dla Polski. NIK zgłasza nieprawidłowości w obliczeniach budżetowych. Na szczęście niewielkie. W USA rośnie bańka spekulacyjna na giełdzie.

Fitch o wzroście PKB w Polsce

Jedna z trójki największych agencji ratingowych świata podnosi perspektywę wzrostu gospodarczego dla Polski. Parametr za 2017 rok ma wynieść 3,3%. Stoi to w pewnej sprzeczności z prognozami rządu, który jeszcze niedawno zapowiadał, że osiągnięcie 4% będzie bardzo trudne, ale powinniśmy przekroczyć 3,6%. Jako główne powody wzrostu wskazywane są, jak wszędzie, odbicie w inwestycjach, rosnąca konsumpcja i poprawa na rynku pracy. Jest to wbrew pozorom dobra wiadomość dla złotówki. Skoro zagraniczne agencje wyceniają nas tak nisko, to o ile oczywiście będziemy spełniać prognozy rządu, czeka nas umacnianie rodzimej waluty.

Nieprawidłowo liczony deficyt w Polsce?

Najwyższa Izba Kontroli zwróciła uwagę na nieprawidłowości w kwalifikacji konkretnych pozycji do deficytu budżetowego. Informacja ta odbija się dość dużym echem w mediach, warto jednak zwrócić uwagę na to, co realnie się wydarzyło. Problemem są środki emerytalne, a konkretniej zakwalifikowany jako dochód wpływ z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. To co najważniejsze dla rynków, to wartości po korektach. Deficyt wzrósł z 44 na 49 mld złotych. Oznacza to, że w dalszym ciągu z zapasem zamknął się poniżej progu 3% w relacji do PKB osiągając 2,7%. Wartość ta jest tak istotna, gdyż to od niej UE może nałożyć na nas procedurę nadmiernego deficytu, co z pewnością odbiłoby się negatywnie na notowaniach złotego.

Rośnie bańka na giełdach w USA?

Dlaczego używamy słowa bańka? Jest kilka parametrów, które pozwalają analitykom oceniać czy akcje kupowane są w oparciu o wartość spółki, czy w sposób spekulacyjny. Jednym z nich jest relacja ceny do zysków. Parametr ten mówi w ile lat spółka, o ile jej zyski się nie zmienią, zarobi tyle, by spłacić samą siebie. Bez uwzględnienia wartości pieniądza w czasie, oczywiście. W tej chwili ten parametr wynosi dla głównych amerykańskich indeksów około 30 lat i ostatnio był tak wysoko w 2001 roku, czyli w roku pęknięcia bańki na tzw. dotcom-ach. Czy to oznacza, że czeka nas załamanie na giełdzie w USA? Niekoniecznie. Jeżeli zyski spółek będą rosły szybciej niż ceny, parametr ten zacznie się urealniać. Jeżeli jednak wciąż ceny będą rosły szybciej, ktoś w końcu powie “sprawdzam”. Jak zareagują na to rynki walutowe? Jeżeli giełda w USA będzie mieć problemy, z pewnością dostanie się walutom krajów rozwijających się, w tym złotemu. Czy to zła wiadomość dla dolara? Niekoniecznie. W sytuacji, gdy FED już teraz podnosi stopy procentowe, może się okazać, że alternatywą dla amerykańskiego rynku akcji są amerykańskie obligacje. Dodatkowo rosnące stopy procentowe zwiększają atrakcyjność bezpiecznych inwestycji, co powinno skłaniać część inwestorów do bezpiecznych form oszczędzania.

Maciej Przygórzewski – główny analityk w Internetowykantor.pl i Walutomat.pl