Złoto tanieje a powrót hossy jest mało prawdopodobny

Złoto NBP

Od 1 stycznia 2013 r. cena złota spadła o ponad 100 dolarów za uncję. Podczas poniedziałkowej sesji inwestorzy płacili za uncję 1575 dolarów. Spadek ten wynika z ogólnej poprawy sytuacji na rynkach finansowych – zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i strefie euro. Sprzyja to inwestowaniu w bardziej ryzykowne aktywa, takie jak akcje. Inwestorzy natomiast stopniowo pozbywają się złota, którego głównym walorem jest bezpieczeństwo.

Tylko przez ostatni miesiąc cena złota spadła o ponad 5 proc.

– Już od dłuższego czasu wycofywali się z tego rynku ci najbardziej świadomi inwestorzy w funduszach hedgingowych. Niedawno napłynęły dane, że dotyczy to również inwestorów indywidualnych, którzy kupują złoto poprzez fundusze ETF [fundusze inwestycyjne odwzorowujące dany indeks giełdowy – red.] i oni również powoli wyprzedają swoje aktywa z funduszy. To na razie nie jest proces dramatyczny. Działają też czynniki stabilizujące ceny złota, więc nie będzie panicznej wyprzedaży, ale moim zdaniem scenariusz powolnego osuwania się ceny złota jest najbardziej prawdopodobny – prognozuje Maciej Bitner, główny ekonomista Wealth Solutions.

Hossa na rynku złota trwała aż dwanaście lat, napędzana głównie przez liberalną politykę monetarną amerykańskiego banku centralnego. Choć stojący na czele FED Ben Bernanke zwiększa ilość pieniądza na rynku, to nie ma już tak znacznego wpływu na cenę złota, jak w ubiegłych latach.

Ceny złota rosły wraz z popytem na kruszec, ponieważ pojawiało się coraz więcej zainteresowanych kupnem inwestorów.

– W 2012 roku mniej więcej co druga sztabka była kupowana w celach inwestycyjnych – tłumaczy Bitner. – Ci inwestorzy kupowali je po to, żeby za jakiś czas sprzedać z zyskiem. Póki cały czas ta grupa rośnie, to cena może się piąć do góry. Natomiast jak warunki rynkowe się zmienią i inwestorów ubędzie, to czeka nas przecena, bo ten popyt fundamentalny może złoto przyjąć, ale nie po tak wysokich cenach.

Nie oznacza to, że hossa na rynku szlachetnego kruszcu nie powróci w przyszłości. Będzie jednak ona w mniejszym stopniu wynikała z działań inwestorów, a w większym z popytu na praktyczne zastosowanie złota.

– Widzę powrót hossy wtedy, kiedy ten wzrost będzie bardziej zdrowy, kiedy wycofa się część inwestorów z tego rynku i większą część popytu z powrotem będzie stanowił popyt jubilerski, bo ten popyt gdzieś tam w tle jest – twierdzi główny ekonomista Wealth Solutions. – Gospodarka światowa się rozwija, kraje azjatyckie będą chciały kupować więcej złota, nie tylko w celach inwestycyjnych.

Zdaniem Bitnera złoto nie jest najlepszym aktywem na najbliższe lata.

– Jeżeli inwestor kupił po to, żeby mieć zupełnie bezpieczne środki, to zdecydowanie już powinien sprzedać, dlatego że to nie jest właściwa inwestycja przy takim celu inwestycyjnym – mówi analityk. – Jeśli chcemy wycofać się bezpiecznie za pół roku czy rok, to w ogóle powinniśmy od złota trzymać się z daleka, podobnie jak od rynku akcji. Natomiast jeżeli chcemy przez kilka lat zarobić, to moim zdaniem większy zarobek będzie na tradycyjnych aktywach.

Zdaniem głównego ekonomisty Wealth Solutions osoby, które mimo wszystko zdecydują się na inwestowanie w złoto, powinny nabyć raczej jednostki uczestnictwa funduszy inwestycyjnych, a nie sztabki.

– Inwestowanie w sztabki nie jest efektywną strategią, ponieważ wysokie są marże z tego tytułu, że sztabka musi być wytopiona, dostarczona, jest też marża marketingowa firm, które te sztabki oferują – przekonuje Bitner. – Dużo lepiej jest zainwestować w fundusze ETF, niestety na polskiej giełdzie takiego funduszu nie ma, ale poprzez giełdy zagraniczne można kupić fundusz, który masowo kupuje i magazynuje złoto np. w Szwajcarii czy w Londynie i nie pobiera żadnej opłaty dystrybucyjnej, natomiast za zarządzanie jest opłata na poziomie 0,2-0,3 proc. rocznie.

W przypadku zakupu sztabek problemem może być także ich przechowywanie, a także późniejsza sprzedaż.

Luty był piątym z rzędu miesiącem, w którym wartość złota spadała. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w 1997 r.