Zmiana nastrojów na rynkach

Marcin Kiepas, analityk rynków finansowych
Marcin Kiepas

Piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy wywróciły do góry nogami rynki finansowe. Balon strachu przed podwyżkami stóp procentowych w USA, jaki był pompowany od ostatnich „minutek” Fed, w jednej chwili pękł. Na efekty, zwłaszcza na rynku walutowym, nie trzeba było długo czekać.

Miesięczne dane z rynku pracy w USA od lat są uważnie obserwowane przez inwestorów, ale już dawno nie wzbudziły tak dużych emocji na rynkach jak w ostatni piątek. Wówczas okazało się, że w maju zatrudnienie w sektorze pozarolniczym wzrosło jedynie o 38 tys., podczas gdy oczekiwano wyniku na poziomie 161 tys. Dodatkowo dane kwietniowe zostały zrewidowane w dół do 123 tys. z szacowanych wcześniej 160 tys. Pomijając czynniki jednorazowe (strajk w Verizon) dane pokazują odłożony w czasie efekt wyhamowania wzrostu gospodarczego w I kwartale. Z punktu widzenia rynków finansowy oznaczają zaś przesunięcie w czasie decyzji o ewentualnej podwyżce stóp procentowych przez Fed. Tym samym pompowany od ostatnich „minutek” balon oczekiwań co do możliwego zaostrzenia polityki monetarnej jeszcze latem (ale nie w czerwcu), w jednej chwili pękł. Nie zdołały temu zapobiec nawet bardzo dobre dane nt. bezrobocia w USA, które nieoczekiwanie spadło w maju do 4,7% z 5% w kwietniu, podczas gdy oczekiwano spadku jedynie do 4,9%. Interpretowano je jako efekt wypadnięcia z rynku pracy kolejnej rzeszy Amerykanów, którzy przez to nie są zliczani w statystykach.

To odsunięcie w czasie oczekiwań na podwyżkę stóp procentowych natychmiast znalazło odzwierciedlenie na rynkach finansowych. Głównie na rynku walutowym. Dolar gwałtownie potaniał. Kurs EUR/USD, który jeszcze na początku poprzedniego tygodnia zszedł poniżej 1,11, wystrzelił do 1,1355 w piątek na zamknięciu. Dolar osłabił się też do innych walut. W tym do złotego. Notowania USD/PLN, które jeszcze w końcówce maja prężnie zmierzały do 4 zł, załamały się i obecnie za „zielonego” trzeba zapłacić 3,8620 zł. W obu przypadkach doszło do zmiany układu sił na wykresach, co może sugerować kontynuację tendencji z piątku w kolejnych dniach. Szczególnie, gdyby ze strony członków Fed pojawiły się głosy, że piątkowe dane mocno zaciążą na ich przyszłych decyzjach. W szczególności inwestorzy będą wsłuchiwać się w to, co dziś do powiedzenia będzie miała Janet Yellen, która będzie przemawiała w Filadelfii na tematy gospodarcze oraz związane z polityką monetarną podczas spotkania zorganizowanego przez World Affairs Council of Philadelphia. Wystąpienie Yellen zaplanowane jest na godzinę 18:30 polskiego czasu.

Wspomniane wystąpienie szefowej Fed jest jedynym wartym dziś uwagi wydarzeniem rynkowym. Dlatego na rynku walutowym można oczekiwać spokojnego handlu w oczekiwaniu na słowa Yellen i ewentualnego skoku zmienności później. Jeżeli tylko Yellen nie zaskoczy to tydzień upłynie pod znakiem słabszego dolara.

Poniedziałek jest dość reprezentatywny dla całego tygodnia. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o kalendarium wydarzeń makroekonomicznych, które potencjalnie mogą nadać rynkom nowej dynamiki. Po prostu brakuje takich wydarzeń. W centrum uwagi znajdą się jedynie wystąpienia członków Fed, a także dane makroekonomiczne z Chin. Dla rynku funta zaś istotne będą nowe sondaże ws. pozostania lub wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Inne publikacje będą ignorowane. Dlatego też zapowiada się raczej spokojny tydzień. Przynajmniej w teorii.

Euro 2016

W najbliższy piątek rozpoczynają się we Francji Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej (EURO 2016). Nie sposób nie wspomnieć o nich w kontekście rynków finansowych. Niestety głównie z uwagi na potencjalne zagrożenie zamachami terrorystycznymi. Łatwo sobie wyobrazić jak mocno nastroje inwestorów popsułby ewentualnych zamach, zwiększając automatycznie awersję do ryzyka na rynkach. Wówczas sprzedawane byłoby euro, europejskie akcje i inne ryzykowne aktywa (np. złoty). Kupowany zaś byłby szwajcarski frank, japoński jen, amerykański dolar oraz obligacje Niemiec i USA. Mistrzostwa będą miały też jeszcze inny wymiar. Można oczekiwać, że na europejskich giełdach w tym czasie spadną obroty.

Marcin Kiepas
Główny Analityk Admiral Markets