Czerwcowa informacja GUS, komunikująca wstępne wyniki budownictwa mieszkaniowego w maju oraz w okresie pierwszych pięciu miesięcy bieżącego roku, nie zdradza oczekiwanych oznak tendencji ograniczania inwestycji mieszkaniowych przez inwestorów, a zwłaszcza deweloperów. Pytanie jednak, skąd rozbieżność pomiędzy sygnałami ostrego hamowania mieszkaniowej kontraktacji na rynku pierwotnym, a wciąż trzymającymi fason statystykami nowych inwestycji deweloperskich.
Już trzeci kwartał z rzędu pojawiają się sygnały narastającej nierównowagi popytowo-podażowej na pierwotnym rynku mieszkaniowym. Z tym tylko zastrzeżeniem, że w odróżnieniu od sytuacji sprzed roku, obecnie to podaż zaczyna wyraźnie górować nad popytem. O ile dobrze widać to było już w statystykach z marca i kwietnia, to dane z maja pobiły pod tym względem wszelkie rekordy. Według danych serwisu BIGDATA.RynekPierwotny.pl, w minionym miesiącu wolumen mieszkań sprzedanych na sześciu głównych rynkach kraju był dwukrotnie mniejszy w relacji rok do roku.
W tej sytuacji należałoby oczekiwać przynajmniej stopniowego ograniczania produkcji nowych lokali przez deweloperów, choćby w trosce o utrzymanie równowagi rynkowej bez ryzyka pompowania nawisu podażowego.
W przypadku najważniejszych danych GUS z punktu widzenia oceny bieżącego stanu koniunktury, wynik 22,2 tys. mieszkań rozpoczętych może nie wydawać się imponujący w relacji rdr, a to z racji spadku o blisko jedną czwartą. Podobnie rzecz ma się u samych deweloperów, którzy uruchomili nieco ponad 13 tys. nowych budów. Są to jednak de facto całkiem zadowalające rezultaty, zwłaszcza jak na obecne czasy, a istotny spadek wynika jedynie z bardzo wysokiej bazy wyników sprzed roku, które należały wówczas do rekordowych w historii pierwotnego segmentu mieszkaniówki.
I tym razem decydujący wpływ na relatywnie wysoki poziom statystyk GUS mieli deweloperzy. Ich wynik z maja br. na poziomie blisko 21 tys. jednostek był lepszy rdr o ponad 18 proc., natomiast za okres styczeń – maj w wymiarze 91,5 tys. nowych pozwoleń, wypadł o ułamek procenta powyżej wyniku liczonego w relacji rdr.
Jak wiadomo nowe pozwolenia na budowę są podstawowym parametrem oceny potencjału popytowego rynku w przyszłych okresach przez deweloperów oraz wiarygodnym wskaźnikiem ich optymizmu inwestycyjnego. Jednak w dzisiejszych warunkach rynkowych możemy mieć do czynienia z efektem różnicy w czasie od złożenia wniosku o pozwolenie do momentu jego uzyskania. Innymi słowy obecnie wydawane pozwolenia w większości były wnioskowane na tyle dawno temu, że niewiele wskazywało na bliską perspektywę koniunkturalnego przesilenia.
Z kolei statystyki lokali oddawanych do użytkowania, najmniej istotne dla oceny bieżącej koniunktury, wciąż trzymają się na zadowalających poziomach, choć bliższych dolnemu zakresowi wahań. W tym przypadku regresu wciąż nie widać, co jest oczywistym efektem charakteru tej kategorii danych, odzwierciedlających stan koniunktury rynkowej sprzed około 2 lat.
W maju było takich mieszkań w sumie prawie 18 tys., czyli licząc rok do roku o ponad 11 proc. więcej. Również dodatnio prezentuje się dynamika lokali oddanych do użytkowania w pięciu pierwszych miesiącach br. Przy wolumenie 91 tys. daje to wynik lepszy od uzyskanego przed rokiem o prawie 4 proc.
Tymczasem zbliża się koniec drugiego kwartału. Już niedługo poznamy więc wyniki sprzedażowe deweloperów za kolejne 3 miesiące tego roku i całe pierwsze półrocze. Na ich podstawie oraz dołączonych komentarzy zarządów spółek prawdopodobnie będzie można nieco więcej powiedzieć o bieżącym stanie koniunktury rynkowej oraz jej perspektywach w bliższej i dalszej przyszłości.
Przede wszystkim jednak kontraktacja głównych branżowych tuzów w II kw. br. być może da odpowiedź na pytanie, czy wciąż w pełni zadowalające statystyki inwestycyjne GUS rynku mieszkaniowego nie są przypadkiem na wyrost w odniesieniu do jego kurczących się perspektyw.
Autor: Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl