Amerykańskie akcje drożały praktycznie bez przerwy od niemal 10 lat. To bezprecedensowa sytuacja, a analizy wskazują, że rynek jest dziś bardziej przegrzany niż przed wybuchem kryzysu w 1929 roku. Gorzej było jedynie w szczycie bańki internetowej w 1999 r. Inwestorzy coraz częściej zadają sobie pytanie: kiedy nastąpi koniec tej hossy?
Niższe podatki i dobra sytuacja gospodarcza związana m.in. ze sporym wzrostem eksportu broni sprzyjają dobrym wynikom finansowym amerykańskich spółek. Jak policzył Financial Times, zyski firm z S&P 500 urosły w trzecim kwartale tego roku o jedną czwartą, a większość spółek opublikowała wyniki lepsze od prognoz. Ale nawet takie wiadomości nie są w stanie zasłonić faktu, że coraz więcej osób oczekuje spadków na giełdzie, a wskazówek ku temu jest coraz więcej.
Jednym ze wskaźników mówiących o tym, że amerykańska giełda jest przegrzana jest Shiller PE Ratio – stworzony przez Roberta Shillera wskaźnik wyliczany na bazie aktualnego poziomu indeksu giełdowego S&P 500 i zysków z ostatnich 10 lat skorygowanych o inflację. Mówiąc krótko: wskazuje on, czy notowane na giełdzie akcje są drogie, czy nie. Aktualne wskazania Shiller PE Ratio (ponad 35 pkt) są wyższe niż przed krachem z 1929 r. (ponad 32 pkt), a więcej pokazywał on jedynie przed wybuchem bańki dotcom w 1999 r. (maksimum to 44 pkt). Wskaźnik nie jest oczywiście pozbawiony wad, ale jednocześnie nie jest jedynym zwiastunem końca hossy.
Spis treści:
Gospodarki dają sygnał
Na świecie pojawiła wizja spowolnienia gospodarczego. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że w przyszłym roku światowy wzrost gospodarczy zwolni z 2,9 proc. do 2,5 proc., a w trzecim kwartale 2018 r. gospodarka Niemiec skurczyła się o 0,2 proc. w ujęciu kwartalnym – podał Federalny Urząd Statystyczny. Jest to pierwszy przypadek ujemnej dynamiki niemieckiego PKB od 2015 r. Tym samym w Japonii PKB spadł o 0,3 proc. kwartalnie i 1,2 proc. rok do roku.
Chińska gospodarka nadal rozwija się bardzo szybko, acz tempo wzrostu w ostatnim czasie spadło. Rok do roku wzrost wynosi 6,5 proc., podczas gdy kilka miesięcy temu było to 6,7 proc. Aktualny odczyt jest najniższym od początku 2009 r.
– Wiele wskazuje na to, że spowolnienie dotknie wkrótce także gospodarkę amerykańską. Wówczas nieuniknione mogą być i spadki także na polskiej giełdzie, gdyż jej notowania są skorelowane z tym, co dzieje się na światowych rynkach – zaznacza Bartosz Kucharczyk, kierownik zespołu produktów inwestycyjnych BGŻOptima.
Koniec hossy
O nadchodzących obniżkach mówi się od dawna, lecz jak dotąd kończyło się na korektach. Dziś ryzyko końca hossy znów wydaje się być duże, a przedsmak tego mieliśmy w październiku, kiedy to inwestorzy panicznie wyprzedawali akcje, a indeksy spadły do poziomów najniższych od wiosny.
Za zmianą nastrojów wśród inwestorów stały obawy przed światowym spowolnieniem gospodarczym związanym także z ryzykiem politycznym. Niemałe znaczenie miał również konflikt handlowy, który w ostatnich miesiącach prowadziły Stany Zjednoczone z Chinami.
Jednym z ryzyk, z którym borykają się amerykańscy inwestorzy, są działania prowadzone przez prezydenta ich kraju. Donald Trump zaangażował się w wojnę celną z Chinami, polityka protekcjonistyczna nie sprzyja dobrym nastrojom na giełdzie, a to tylko jedno z wielu jego nieprzewidywalnych zachowań. David Stockman, dyrektor Biura Zarządzania i Budżetu z czasów prezydenta Reagana, powiedział na antenie telewizji CNBC, że spodziewa się spadku notowań giełdowych aż o 40 proc., a może i więcej. Według niego bliski koniec hossy jest nieunikniony i obejmie zarówno giełdę, jak i całą gospodarkę – nie tylko amerykańską.
Plan ratunkowy
W konsekwencji polską giełdę czekają trudniejsze czasy. Ich nadejście może opóźnić poprawa stosunków gospodarczych pomiędzy USA i Chinami. – Od zawsze wiadomo, że w trudnych czasach najważniejsze jest bezpieczeństwo. Rozsądne zarządzanie kapitałem w okresie bessy jest niezwykle istotne. Wśród inwestorów za bezpieczne aktywa uważa się obligacje skarbowe, fundusze pieniężne i bankowe lokaty, a także złoto i srebro. W portfelu warto byłoby też mieć zapas gotówki, najlepiej w różnych (bezpiecznych) walutach takich jak dolar, euro i frank szwajcarski – dodaje ekspert BGŻOptima.
Ta gotówka okaże się kluczowa dla przyszłego sukcesu: w momencie końca kryzysu pozwoli tanio kupić przecenione aktywa. Przede wszystkim wskazane są jednak rozważne ruchy. Panika i impulsywność nie są bowiem dobrym doradcą przy podejmowaniu decyzji.