Cryptojacking na domowym IoT

Cryptojacking staje się coraz większym problemem. Cyberprzestępcom nie wystarcza już przejmowanie mocy obliczeniowej komputerów, aby za ich pomocą pozyskiwać kryptowaluty. Sięgają więc po domowe urządzenia z kategorii internetu rzeczy (ang. Internet of Things, IoT), które są dla nich wyjątkowo łatwym celem.

Skąd to zainteresowanie ze strony cyberprzestępców? – Urządzenia multimedialne są szczególnie atrakcyjnymi celami z uwagi na to, że wykorzystują mocne procesory graficzne (GPU), a do tego cechuje je niski poziom zabezpieczeń – wyjaśnia Robert Dąbrowski, szef zespołu inżynierów w Polsce. – W dodatku przez większość czasu urządzenia są podłączone do zasilania i pozostawione w trybie czuwania, co utrudnia wykrycie przypadków cryptojackingu.

Użytkowanie IoT w wielu aspektach poprawia jakość naszego życia, jednak nie jest pozbawione niebezpieczeństw. Internet rzeczy znacząco rozszerzył potencjalny obszar ataków, a cyberprzestępcy zaczęli to wykorzystywać, tworząc coraz bardziej wyrafinowane warianty złośliwego oprogramowania, za pomocą którego atakują i przejmują urządzenia IoT.

Co więcej, zainfekowane urządzenia stanowią również zagrożenie dla biznesu. Pracownicy wykonujący obowiązki zdalnie często łączą swoje urządzenia robocze z tą samą siecią, do której podłączone są ich domowe urządzenia IoT. Dane z ostatniego globalnego raportu cyberzagrożeń firmy Fortinet pokazują, że prawie co czwarta badana organizacja (23,3%) doświadczyła aktywności związanej z cryptojackingiem. – Złośliwe oprogramowanie rozprzestrzeniło się do firmowej sieci za pośrednictwem urządzeń, które wcześniej zostały zainfekowane w sieci domowej. W tej sytuacji firmy powinny uwzględniać w strategii bezpieczeństwa również urządzenia, z których pracownicy korzystają poza biurem ­– zwraca uwagę Jolanta Malak, regionalna dyrektor Fortinet w Polsce.