Pojawiły się pierwsze objawy koronawirusa w zaległościach przedsiębiorstw. W kwietniu, pełnym miesiącu lockdownu, nieobsługiwane zadłużenie wzrosło o 572 mln zł, czyli dwukrotnie bardziej niż przeciętnie miesięcznie w poprzednim roku. Najwięcej nieopłaconych kredytów i faktur przybyło w sektorze kultury, rozrywki i rekreacji – wzrost o ponad 12 proc. Źle wypadł też sektor administrowania i działalności wspierającej obejmującym m.in. organizatorów turystyki, zaległości zwiększyły się tu o ponad 7 proc. Przeterminowane zobowiązania wszystkich przedsiębiorstw wobec kontrahentów i banków podwyższyły się w kwietniu o 1,7 proc. z 33,16 do 33,73 mld zł – wynika z danych BIG InfoMonitor i BIK.
Należące do Grupy BIK Biuro Informacji Gospodarczej InfoMonitor gromadzi dane o niesolidnych kontrahentach. Natomiast dane o kredytach i terminach spłaty – zarówno tych prawidłowych, jak i opóźnionych – znajdują się w bazach Biura Informacji Kredytowej i to głównie zaległości kredytowe wzrosły tym razem.
Na koniec kwietnia bazy BIG InfoMonitor oraz BIK otwierają: handel, którego niespłacone w terminie zobowiązania wynoszą 7,87 mld zł (23 proc. łącznej kwoty opóźnionych zobowiązań), przemysł z 5,76 mld zł (17 proc.) oraz budownictwo z 5,16 mld zł (15 proc.).
Zaległości spadły w kwietniu w dwóch z sektorach: obsłudze rynku nieruchomości oraz górnictwie.
Udział przedsiębiorstw opóźniających płatności wobec banków i kontrahentów wyniósł na koniec kwietnia 5,9 proc. po wzroście od marca o 0,1 p.p. Tym samym wrócił do poziomu z końca 2019 r. Liczba firm z kłopotami w rozliczeniach (działających, zawieszonych i zamkniętych) doszła do 318,4 tys.
Natomiast na wzrost przeterminowanych zobowiązań sektora kultury, rozrywki i rekreacji złożyły się przede wszystkim kłopoty firm skoncentrowanych na działalności sportowej. Zaległości obiektów sportowych są jeszcze większe niż turystyki – zwiększyły się o ponad połowę z 28,3 do 44,3 mln zł. – Warto tutaj zwrócić uwagę, że te przyrosty oznaczają kompletne odwrócenie dotychczasowego trendu i pokazują prawdziwy dramat obecnej sytuacji. Porównując koniec 2019 r. z rokiem wcześniejszym widzimy, że przeterminowane zobowiązania kultury i rekreacji obniżyły się wtedy o 8 proc., czyli ponad 11 mln zł – mówi Sławomir Grzelczak.
W kwietniu zaczął również przyspieszać wzrost zaległości budownictwa. Po tym jak przez pierwszy kwartał branży przybyło 72 mln zł długów, w kwietniu wzrosły one o ponad 103 mln zł. O połowę szybciej niż na początku roku zaczęły przyrastać zaległości handlu oraz w sektorze zakwaterowania i gastronomii. W efekcie, już co dziesiąta firma prowadząca hotele ma problemy z terminowym rozliczaniem się. Co do gastronomii, to lockdown dał się najmocniej we znaki ruchomym punktom gastronomicznym, ich długi tylko w kwietniu zwiększyły się o niemal jedną dziesiątą. Problemy ma tu jednak wyłącznie co trzydziesta tego typu firma, podczas gdy w restauracjach co dwunasta. Kolejny miesiąc nie najlepiej prezentuje się sytuacja rolnictwa – zaległości wzrosły o 4 proc. Tempo przyrostu zadłużenia na podobnym poziomie jak w pierwszym kwartale utrzymuje natomiast transport, co akurat należy uznać za niezły wynik biorąc pod uwagę podatność branży na wszelkie zawirowania.
Obroty wielu przedsiębiorstw spadły o kilkadziesiąt procent i nie zanosi się, by nawet po kilku miesiącach od rozruchu udało się je przywrócić do poziomu sprzed pandemii. Klienci i firmy zmieniają podejście do wydatków, szukając oszczędności tną koszty. Upowszechnienie pracy zdalnej ma znaczące konsekwencje m.in. dla branży odzieżowej i obuwniczej. Z kolei brak pewności dochodów i większe wymagania banków wobec zainteresowanych kredytami już przekładają się też na spadek zakupu mieszkań, a to z kolei na spadek zainteresowania meblami i sprzętem AGD. Z pewnością mniej zainteresowanych będzie też kupnem samochodów. W częściowym uśpieniu nadal pozostaje branża rozrywkowa – nie ma koncertów czy imprez tanecznych, a niepewne frekwencji kina zwlekają z premierami. – Nie zanosi się, by szybko do pracy wrócili organizatorzy targów i konferencji. Ich sytuacja jest wyjątkowo trudna, bo z dystansem do tego typu wydarzeń podchodzą potencjalni uczestnicy i można się obawiać, że do stanu sprzed pandemii długo nie będą chcieli wrócić. Dodatkowo jesień, która mogłaby przynieść pewną pozytywną zmianę, budzi lęk falą wzrostu zachorowań na koronawirusa i tym samym przedłużeniem blokady na organizację różnego rodzaju imprez – mówi Sławomir Grzelczak.