Zerowy VAT na żywność doprowadzi do efektu jo-jo?

Pod koniec czerwca premier Mateusz Morawiecki poinformował o utrzymaniu zerowej stawki VAT na żywność do końca roku, by – jak wówczas wyjaśniał – polskie rodziny płaciły jak najmniej. Ekonomiści przyznają, że w warunkach wysokiej inflacji decyzja ta jest zrozumiała, niemniej dostrzegają w niej dużą dozę motywacji politycznej. Z kolei zamrożenie VAT-u nie będzie trwało w nieskończoność. Zdania ekspertów co do tego, czy przy okazji powrotu podatku sprzedawcy nie będą chcieli podnieść cen, są podzielone. Handlowcy mogą to zrobić, ale rząd będzie uważnie patrzył im na ręce. Obserwatorzy rynku ostrzegają też, że Polaków mogą też spotkać inne nieprzyjemne konsekwencje, w tym np. węgierski scenariusz i efekt jo-jo.

Motywujący rok wyborczy

Rząd wprowadził zerowy VAT na niektóre produkty żywnościowe w lutym 2022 r. W kolejnych kwartałach zamrożenie VAT-u było przedłużane. Pod koniec czerwca premier Mateusz Morawiecki zadecydował, że zerowa stawka na  wiele produktów żywnościowych pierwszego wyboru (m.in. pieczywo, nabiał, warzywa i owoce, mięso oraz ryby) obowiązywać będzie do końca roku.

Prof. Elżbieta Mączyńska, ekspertka z Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego (PTE), zwraca uwagę na to, że mamy rok wyborczy. W takich warunkach – co jest naturalne – zarówno partia rządząca, jak i każda inna, różnymi sposobami walczy o głosy wyborców. Obecnie najistotniejsze jest jednak to, że wciąż mamy wysoką inflację. Wprawdzie ona dość szybko spada, ale ciągle jest na poziomie dwucyfrowym. Według wstępnych danych GUS-u, inflacja konsumencka w czerwcu br. wyniosła 11,5 proc. Jednak ceny samej żywności zwiększyły się o ponad 17 proc. I uderza to przede wszystkim w najuboższe osoby, bo produkty spożywcze stanowią relatywnie duży udział w ich wydatkach. To empiryczne potwierdzenie wciąż aktualnego prawa, sformułowanego w 1857 roku przez niemieckiego ekonomistę i statystyka Ernsta Engla. Zgodnie z nim, im niższy jest poziom dochodów gospodarstwa domowego, tym większą jego część pochłaniają wydatki na żywność.

– Najuboższe gospodarstwa są szczególnie wrażliwe na wzrost cen żywności i najdotkliwiej go odczuwają. Stąd też obowiązkiem demokratycznego państwa są działania, które mogą je chronić przed negatywnymi skutkami inflacji. Jednym z nich jest wprowadzenie zerowej stawki VAT, czyli płaconego przez nabywców podatku od wartości dodanej VAT. Wyzerowanie go stanowi istotną ulgę dla gospodarstw domowych, zwłaszcza najmniej zasobnych. Bez tego ceny żywności byłyby jeszcze wyższe – przekonuje ekonomistka.

Decyzja polityczno-gospodarcza

Z kolei Piotr Kuczyński, główny analityk firmy Xelion, jest zdania, że w warunkach wysokiej inflacji decyzja o tym, by podstawowe produkty żywnościowe były objęte zerową stawką VAT, jest rozsądna. Oczywiście pomoże to partii rządzącej poprawić wynik wyborczy. Jednak zdaniem eksperta, ludzie i tak nie zauważyliby przy codziennych zakupach powrotu podatku do podstawowej stawki. Co innego podniesienie VAT-u, ale sam jego powrót do poziomu 5 proc. nie miałby większego znaczenia.

Natomiast prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny firmy PwC, postrzega decyzję o pozostawieniu stawki VAT na niektóre produkty żywnościowe na zerowym poziomie w kategoriach politycznych, a nie gospodarczych. – W przyszłości trzeba będzie przywrócić podstawową stawkę VAT, bo jej utrzymanie odbywa się kosztem zwiększonego deficytu budżetowego. Decyzja o kolejnym przedłużeniu zerowego VAT-u akurat wtedy, kiedy inflacja spada, jest podyktowana wyłącznie motywacjami politycznymi, ale rozumiem ją. Zresztą w Polsce rządzący podejmowali już gorsze decyzje – mówi prof. Orłowski. Ekspert zauważa przy tym, że w przyszłości będziemy mieć potężny problem albo z finansami publicznymi, albo z inflacją. – To są rzeczy, które się nawzajem do pewnego stopnia niwelują. Jeśli jest gwałtowne przyspieszenie inflacji, to wtedy zmniejsza się deficyt finansów publicznych oraz ciężar długu publicznego i odwrotnie – więc jedno z tych dwóch nieszczęść nas prawdopodobnie czeka i będzie to skutek podejmowanych właśnie decyzji o charakterze politycznym.

Polskę stać na zamrożenie VAT-u

Prof. Mączyńska przypomina, że podatki mają swoje dwie strony. Dla płatników są wydatkiem, a dla państwa i budżetów samorządowych stanowią wpływy umożliwiające finansowanie usług publicznych, takich jak np. edukacja i ochrona zdrowia, infrastruktura transportowa i cyfrowa oraz inne dobra wspólne.  Dlatego też w polityce podatkowej ważne jest osiągnięcie złotego środka, czyli sytuacji, w której można pomagać ludziom o najniższych dochodach i jednocześnie nie dopuszcza się do zmniejszania wpływów budżetowych. To niełatwe wyzwanie i złożone zadanie dla kreatorów polityki społeczno-gospodarczej, w tym systemu podatkowego. Ilustracją takiej złożoności są m.in. regulacje dot. podatku od towarów i usług, naliczanego procentowo składnika ich cen. Stąd też w warunkach inflacji wpływy do budżetu z tytułu VAT rosną. Nawet jeśli VAT na żywność jest wyzerowany, to zwiększają się wpływy z tytułu „ovatowania” innych produktów i usług.

– Każdy system społeczno-gospodarczy składa się z trzech filarów. Pierwszym z nich jest gospodarka,  w  której skalę postępu wyraża wzrost wartości nowych produktów i usług, czyli produktu krajowego brutto (PKB). Drugi filar to postęp społeczny, czyli poprawa jakości życia ludzi. A trzecim filarem jest postęp ekologiczny. Jeżeli choć jeden z tych filarów jest zaniedbany, to cały gmach się chwieje. Powstaje tu zarazem pytanie, ile w przypadku art. żywnościowych będzie nas kosztowało zamrożenie VAT, czyli wydłużenie okresu obowiązywania wyzerowanej jego stawki. Zyskają gospodarstwa domowe, ale równocześnie do budżetu wpłyną mniejsze kwoty z tego tytułu – podkreśla prof. Mączyńska.

Ekspertka z PTE przypomina, że nierówności społeczne mamy na szczęście na relatywnie niskim poziomie, bo określany na podstawie ankietowych badan dochodów osobistych tzw. współczynnik Giniego jest niski. Z drugiej jednak strony badania na podstawie podatkowych zeznań dotyczących dochodów osobistych, czyli PIT-ów, wyraźnie wskazują na to, że nierówności dochodowe jednak niebezpiecznie narastają. Istotne jest więc, aby nie dopuszczać do wzrostu ubóstwa, co podkreśla prof. Mączyńska.

Pytany o koszt zamrożenia VAT-u na kolejne miesiące, prof. Witold Orłowski wyjaśnia, że to nie jest jedyny czynnik, który powoduje powstanie problemów gospodarczych państwa. – Finanse publiczne są rozmontowywane od przynajmniej dwóch czy trzech lat szeregiem różnych działań. Niektóre trzeba podejmować, bo są zasadne, inne są w oczywisty sposób motywowane politycznie, a nie wynikają z troski o przyszłość gospodarki. Dlatego też uważam, że zerowy VAT nie jest żadną kroplą, która przeleje czarę. Raczej dołoży się do działań, które i tak są podejmowane – mówi główny doradca ekonomiczny PwC.

Co z cenami, gdy VAT wróci do podstawy?

Czy decyzja o przedłużeniu zerowego VAT na niektóre produkty żywnościowe jest słuszna? Piotr Kuczyński nie dostrzega jednoznacznie negatywnych skutków tej decyzji, bo również podkreśla, że wyższy VAT uderza przede wszystkim w osoby najmniej zarabiające. Pewne problemy mogą wystąpić w przyszłości, gdy stawka wróci do poziomu sprzed lutego 2022 r. Żywność zdrożeje, co może utrudnić walkę z inflacją. – Może nie skończyć się na podniesieniu cen o wysokość podatku, bo branża może wykorzystać tę sytuację do wprowadzenia podwyżek. Handlowcy mogą zechcieć przy tej okazji zarobić. Czy jednak tak się stanie? Obserwujemy zmniejszony popyt, co oznacza, że ludzie mniej kupują. W tej sytuacji sprzedawcy mogą obawiać się podnosić ceny, by tego jeszcze bardziej nie wyhamować – zastanawia się nad możliwymi scenariuszami Kuczyński.

Do tego prof. Orłowski przypomina, że rząd „dość skutecznie” przypilnował przedsiębiorców, by obniżyli ceny w momencie wejścia w życie niższego VAT-u, stąd zakłada, że dopilnuje również, by sprzedawcy nie wykorzystali chwili podniesienia podatku do wprowadzenia po cichu podwyżek cen  żywności. Inaczej postrzega to dr Sławomir Dudek, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych, który jest zdania, że powrót do stawek podstawowych będzie skutkował efektem jo-jo, a więc wzmożonym wzrostem cen. Ostrzega również, że jeśli rząd nadal będzie dosypywał tyle gotówki do budżetów domowych (np. w postaci 13. i 14. emerytury oraz programów społecznych), to jeszcze bardziej doleje oliwy do ognia, skutkiem czego wzrośnie inflacja.

– Powiedzmy sobie otwarcie. Pieniądze z zamrożonego VAT-u są potrzebne w budżecie do finansowania usług. Wspomniany przeze mnie efekt jo-jo, czyli skok inflacji po powrocie do stawek podstawowych, może nas kosztować dwa, trzy punkty procentowe. Jeśli więc uda się nam zejść do poziomu 8-9 proc. inflacji, to właśnie ten efekt może spowodować, że inflacja wróci do poziomu dwucyfrowego – ostrzega dr Dudek. I przywołuje przykład Węgier, w których premier Viktor Orban zamroził ceny przed wyborami, co spowodowało wyrwę w budżecie. Po zwycięskiej elekcji „odmroził” ceny, co skutkowało tym, że inflacja poszybowała do 25% i węgierscy politycy nie są w stanie poradzić sobie z powstałymi problemami gospodarczymi. – Jednak mam nadzieję, że w Polsce tak to nie zadziała – podsumowuje ekspert z Instytutu Finansów Publicznych.