Biedniejemy, chociaż zarabiamy lepiej

Maciej Przygórzewski, główny analityk walutowy Currency One, operatora serwisów InternetowyKantor.pl i Walutomat

Znów wróciliśmy do sytuacji, gdzie owszem pensje rosną wyraźnie, ale dzieje się to wolniej niż wzrost inflacji. W rezultacie pomimo podwyżek przeciętny Polak może pozwolić sobie na mniej. Za zachodnią granicą też widzimy słabsze dane, ale zdecydowanie lepiej u siebie mieć dobrze niż pocieszać się, że inni też mają słabo.

Zarabiamy coraz lepiej

Wczoraj poznaliśmy dane na temat średniego wynagrodzenia i zatrudnienia w Polsce. Zatrudnienie rośnie obecnie o 0,1% w skali roku, co raczej sugeruje stabilizację. To jednak nie dane o zatrudnieniu najbardziej interesują Polaków. Przeciętne wynagrodzenie wzrosło do 7485,12 zł. Należy jednak pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze jest to kwota brutto, po drugie jest to średnia liczona tylko dla przedsiębiorstw powyżej 9 pracowników. Nie zmienia to jednak faktu, że to drugi w historii najwyższy wynik. Najwyższy po marcu tego roku. Należy pamiętać, że są w ciągu roku takie miesiące, kiedy zwyczajowo wypłacane są premie lub dodatki, co powoduje, że są w nich wyższe wyniki. Wynagrodzenia rosną jednak średnio o 10,4%, co jest niestety wynikiem niższym od oczekiwań, ale na szczęście nie dużo niższym od inflacji. Na szczęście dla tych, którzy oczywiście dostali takie podwyżki w ciągu roku.

Deflacja producencka za Odrą

Niemcy pokazali wczoraj dane na temat inflacji producenckiej. Spadek cen producentów o 6% w skali roku przy wyraźnie dodatniej inflacji pokazuje pewien problem, przed którym staje gospodarka. Z drugiej strony spadające marże po ich gwałtownym wzroście wykorzystującym niepokój na rynkach związany z gwałtownym wzrostem cen w sklepach i rosyjską inwazją na Ukrainę nie jest niczym, co na razie powinno nas niepokoić. Istotne pytanie to jednak, jak głęboko te marże mogą dalej spadać. Patrząc na wskaźniki koniunktury niemiecki przemysł przygotowuje się na wyraźne pogorszenie sytuacji. Słabsze dane z głównej lokomotywy napędowej europejskiej gospodarki to coś, co powoduje, że inwestorzy mniej chętnie patrzą na euro względem dolara.

Słabsze dane z Polski

Poniedziałek upłynął nam nie tylko pod kątem rynku pracy. Opublikowano również dane na temat produkcji przemysłowej. Ta w skali roku spada niestety o 2,7%. Ostatni wzrostowy odczyt mieliśmy w styczniu tego roku i od tego czasu jesteśmy mniej lub bardziej pod kreską. To najprawdopodobniej słabsze dane przemysłowe odpowiadają za wczorajszą przecenę złotego względem głównych walut. W okolicy godzin publikacji euro podrożało w krótkim czasie o 2 grosze. Dzisiaj od rana co prawda rynek wraca blisko poprzednich poziomów, co pozwala utrzymać optymizm osób liczących na tańsze euro.

Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.

Maciej Przygórzewski – główny analityk w InternetowyKantor.pl i Walutomat