Ospały start na rynkach finansowych

Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.

Szczęśliwego Nowego Roku! Choć chyba powinien sobie darować ten wykrzyknik, by nie obudzić większości inwestorów na świecie, którzy wolne przedłużyli sobie o jeszcze jedne dzien. Pośród wielu zamknięte są rynki w Japonii, Wielkiej Brytanii i USA. W kalendarzu mamy kilka odczytów PMI z Europy.

Nowy rok to nowe okazje inwestycyjne, ale prawdziwy rozruch rynków finansowych jest opóźniony o kilkanaście godzin. Handel w Azji był płaski na rynku walutowym, a na giełdach i surowcach nie istniał. Marazm nie powinien jednak nas zwieść, gdyż to może być ciekawy rok od samego początku. Inauguracja prezydenta Trumpa jest zaplanowana już na 20 stycznia i inwestorzy mają wysokie oczekiwania w stosunku do skutków jego rządów dla gospodarki USA, a pośrednio dla polityki Fed. Był to temat przewodni dla trendów rynkowych pod koniec 2016 r. i teraz się to raczej nie zmieni. Dolar, rentowności obligacji skarbowych USA, Wall Street – wszędzie tam rajdy opierają się na oczekiwaniach przyspieszenia ożywienia gospodarczego, wzrostu inflacji i miarowego zacieśniania polityki monetarnej. Do podtrzymania optymizmu potrzeba systematycznego karmienia inwestorów lepszymi odczytami makro, a najbliższe publikacje wskaźników ISM (wtorek, czwartek) i raport z rynku pracy (piątek) będą pierwszymi testami sentymentu. Póki dane nie dadzą powodu do zwątpienia, rynek nie zrezygnuje z kupowania USD, szczególnie że po okresie międzyświątecznym otrzymał prezent w postaci korzystniejszych poziomów wejścia.

Jeśli coś miałoby zepsuć rynkową sielankę, to Chiny wybijają się przed szereg. Presja odpływu kapitału z Państwa Środka (a za tym obawy o stabilność kursu juana) rośnie od wielu miesięcy, a po Nowym Roku nasili się jeszcze bardziej, kiedy zresetują się limity dla wymiany dewiz dla każdego obywatela Chin (50 tys. USD). Jeśli chińskie władze będą walczyć o stabilizacje kursu juana, rynek nabierze obaw o drenowanie rezerw banku centralnego. Jeśli dojdzie do dewaluacji juana – może czekać nas powtórka rynkowych zawirowań z sierpnia 2015 r. W kolejnych dniach warto obserwować informacje z Pekinu.
Kalendarz na poniedziałek jest skromny i zawiera jedynie serię odczytów indeksów PMI dla przemysłu z Europy. W Polsce konsensus dla PMI dla przemysłu wskazuje na skromny wzrost w grudniu do 52 z 51,9 w listopadzie. Jesteśmy mniej optymistyczni i przewidujemy spadek do 51,8, ale w obu przypadkach wpływ odczytu na złotego jest znikomy. EUR/PLN pod koniec grudnia zatrzymał spadki przed 4,40 i biorąc pod uwagę potencjalne ryzyka (silny USD, geopolityka, presja na rynki wschodzące, spekulacje o obniżce ratingu) styczeń może przynieść powrót wzrostów kursu.

Finalne odczyty indeksów PMI z Eurolandu powinny potwierdzić silne odczyty (wst. 54,9), ale prawdziwym problemem gospodarki (i powodem do zmartwień ECB) pozostaje inflacja. Jeśli w środę inflacja bazowa za grudzień potwierdzi stabilizację na niskim poziomie 0,8 proc., potwierdzi to, że bank centralny musi pozostać w gołębim nastawieniu. To i perspektywa rosnącego ryzyka politycznego w gorącym roku wyborczym będą podtrzymywać presję na EUR w pierwszej części 2017 r.

Konrad Białas
Dom Maklerski TMS Brokers S.A.