Płace w Polsce rosną, ale produkcja hamuje

Maciej Przygórzewski, główny analityk walutowy Currency One, operatora serwisów InternetowyKantor.pl i Walutomat

Niespodziewanie wylądowaliśmy w sytuacji, gdzie płace rosną ponad trzykrotnie szybciej niż inflacja. Nie należy jednak zakładać, że taka sytuacja utrzyma się za długo. W tle słabo radzi sobie bowiem przemysł.

Płace rosną

Wczorajsze dane pokazują, że płace rosną w ujęciu rocznym o 12,8%, to wyraźnie lepiej od oczekiwań. Wiadomość ta ma jednak swoją ciemną stronę. Spada zatrudnienie o 0,2%. Często w takich sytuacjach pracę tracą w pierwszej kolejności osoby mniej wykwalifikowane, co powoduje, że staż pozostałych, a co za tym często idzie również płaca, staje się przeciętnie wyższy. Warto też zauważyć, że mimo tego wzrostu średnia płaca wynosi 7768,35 zł, co może zaskakiwać, gdyż jeszcze w grudniu średnia płaca przekraczała 8000 zł. Pozostaje pytanie, jak to rośnie, skoro spadła? Kluczem jest punkt odniesienia – roczny. Grudzień odnosimy do grudnia rok wcześniej, a styczeń do stycznia rok wcześniej. Grudniowe górki najczęściej wynikają z wypłat premii świątecznych lub rocznych. Jeżeli utrzyma się obecne tempo wzrostu płac w okolicach kwietnia-maja powinniśmy znów oglądać poziom 8000 zł.

Produkcja przemysłowa spowalnia

Wczoraj poznaliśmy też dane na temat produkcji przemysłowej w Polsce. W skali roku rośnie ona o 1,6%. Tak jest to niewiele, jak na ten wskaźnik. Z jednej strony oczekiwania mówiły o 3,1%, co czyni to obiektywnie złym wynikiem. Z drugiej strony w ciągu ostatniego roku nie było ani jednego miesiąca, kiedy było więcej. Kraje na naszym poziomie rozwoju przeciętnie mają ten wskaźnik znacznie wyższy. Z drugiej strony średnia dla Unii Europejskiej i strefy euro jest jeszcze niższa. Co pozwala spojrzeć przychylniejszym okiem na ten wynik. Wczorajsze umocnienie polskiej waluty nie było jednak spowodowane tymi danymi, ale zmianami na rynkach globalnych i napływem kapitału do Europy.

Kanada inaczej niż USA

Dane na temat wzrostu cen w Ameryce Północnej to gorący temat. Pamiętamy zeszły tydzień, gdzie USA nie dowiozły oczekiwań inwestorów. Wczoraj publikowano z kolei dane z Kanady i tam niespodziewanie mieliśmy spadek nie o 0,1%, a od razu o 0,5%. Jest to drugi najniższy wynik w ostatnich latach. Poprzedni miał miejsce w czerwcu, ale potem inflacja miała coś, co część analityków określa mianem efektu jojo. Rynki zareagowały bardzo szybką wyprzedażą dolara kanadyjskiego. Powodem były zmiany oczekiwań co do obniżek stóp procentowych. Im bardziej się inwestorzy spodziewają niższych stóp, tym słabsza waluta, bo mniej dadzą inwestycje zarobić.

Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych warto zwrócić uwagę na:

12:00 – Wielka Brytania – wskaźnik zamówień wg CBI,
20:00 – USA – protokół posiedzenia FOMC.

Maciej Przygórzewski – główny analityk w InternetowyKantor.pl i Walutomat.pl