Wojna w Ukrainie: paradoks normalności i koszmaru

prof. Konrad Świrski, wykładowca Politechniki Warszawskiej i prezes firmy Transition Technologies

Wojna w Ukrainie przynosi paradoksalne połączenie koszmaru i zwykłych elementów normalnego życia. Jest ona też pełna „cudów” jak na kraj tak długo dotknięty wojną, m.in. dobrze funkcjonujący sektor energetyczny, solidnie zaopatrzone sklepy, czy też powszechnie dostępny internet i dobrze rozwinięta komunikacja cyfrowa.

Wychowany na wojennych filmach o II Wojnie Światowej mam w głowie obraz wojny totalnej sprzed 80 lat. Widzimy wielkie bitwy i szybkie przesuwanie się frontów z milionami żołnierzy zajmujących kolejne wielkie połacie ziemi oraz forujących góry i rzeki. I przede wszystkim mieszkańców terytoriów okupowanych lub dotkniętych działaniami wojennymi – w schronach, pod ciągłym bombardowaniem lub schowanych w domach. Sparaliżowane życie, brak jakichkolwiek spotkań i rozrywek, czarny rynek, niewiarygodne ceny za jakikolwiek produkt, zamknięte szkoły, szpitale, teatry, kawiarnie i biura, urzędy czy banki. Szare ulice po których czasami maszerują tylko zwarte kolumny żołnierzy w pełnym umundurowaniu. Brak komunikacji pomiędzy ludźmi, cenzura, tylko rządowa informacje, propaganda i koniec jakiejkolwiek wymiany swobodnej myśli.

Wojna w Ukrainie jest jakaś „inna”

Wojna naszych czasów przynosi paradoksalnie niezrozumiałe połączenie koszmaru i zwykłych elementów normalnego życia. Komunikaty o alarmie powietrznym i możliwości uderzenia pocisków pojawiają się prawie codziennie (Kijów, Odessa), ale teraz jest tylko kilka minut przed potencjalnym uderzeniem pocisku. Nikt też prawie nie dobiega do schronów, w parkach spacerują matki z dziećmi w wózkach, a inne dzieci bawią się na placach zabaw i tylko wszyscy pokazują sobie małe pociski na niebie – to lecące rakiety i drony. I uderzenia obrony przeciwlotniczej niszczące pociski, a czasami tylko głuchy stukot i wybuch w samym mieście.

Samo życie… toczy się jakby normalnie. W Kijowie sznur samochodów jak zwykle powoduje ogromne korki. Ludzie wysiadają z metra lub autobusów i idą codziennie do pracy jakby nic się nie stało. Godzina policyjna (komandirska) obowiązują od 12 w nocy do 5 rano, ale w Kijowie nikt tego nie przestrzega. Pozory normalnego życia kwitną, odbywają się koncerty muzyczne i przedstawienia, tylko na początek jest informacja o najbliższych miejscach gdzie są schrony (zwykle stacje metra). Ludzie słuchają muzyki, a potem siedzą w powoli pojawiających się ogródkach kawiarni i restauracji.

Cud w energetyce, i nie tylko

A jak działa energetyka? Jest to sektor, który szczególnie blisko obserwuję i jest to dla mnie… cud, że działa tak sprawnie. Zajęto lub zniszczono połowę elektrowni: okupowana jądrowa Zaporoska, zniszczone walkami lub pociskami balistycznymi – Wughlehirska w Doniecku, Tripolska pod Kijowem, wodna zaporoska z wielką tamą na Dniestrze (tama jeszcze stoi, zmieszczona jest poniżej w Nowej Kachowce). Spadło także zapotrzebowanie na energię, bo okupowane lub zniszczone są też wielkie zakłady przemysłowe. Dokonywane są cudy pracy inżynierskiej, ale wciąż energia i ciepło jest dostępne (tylko z małymi przerwami zaraz po kolejnych atakach). Ale miasta są rozświetlone w nocy i dalej sprawiają pozory normalnego życia.

W podobny „niewiadomy” sposób działa ekonomia. Ukraińska hrywna straciła przez wojnę tylko ok. 30% w stosunku do dolara i euro. Wciąż możliwa jest również swobodna wymiana pieniędzy w kantorach – nie ma tylko już wystawionych wielkich szyldów z kursem i trzeba negocjować wewnątrz w zależności od ile banknotów chcemy dostać.

Szok można przeżyć również w supermarketach – w naszym rozumieniu wojny, oczekujemy pustych półek i wszystkiego na kartki. Tymczasem, są one bardzo dobrze zaopatrzone. Nie ma żadnych problemów z produktami. Półki są pełne, a wręcz zawalone nie tylko żywnością o długim terminie ważności, ale i można dostać wszelkiego typu świeże warzywa i owoce.

Internet w czasach wojny

Warto również zauważyć, że podczas wojny w Ukrainie nie ma też większych problemów z komunikacją. Powszechnie dostępny internet i dobrze rozwinięta komunikacja cyfrowa właściwie łączy Ukrainę z całym światem.

Szokująca jest też możliwość wymiany międzynarodowej. W kraju gdzie od ponad 800 dni nie funkcjonuje komunikacja lotnicza –  z jednej strony prowadzone są działania wojenne na całym froncie, a z drugiej są ograniczenia w podróży (mężczyźni w wieku poborowym) – jest zupełnie możliwe robienie zakupów w zagranicznych sklepach internetowych (dowolny produkt). Mało tego – dostawa kurierska „pod drzwi” po stosunkowo krótkim okresie (kilka dni). Tu właściwie cały czas nieprzerwane są możliwości cyfrowych społeczeństw.

A czy my jesteśmy gotowi?

Pod płaszczem „właściwie normalnego życia” nowoczesna wojna toczy się dalej. Codziennie giną dziesiątki, jak nie setki ukraińskich mężczyzn i kobiet. Na ulicach pośród normalnie spacerujących ludzi widać żołnierzy w mundurach, ale też i wielu inwalidów i ofiar wojny. Na murach i ulicach – dużo patriotycznych informacji i znaków niezłomnego oporu.

Wojna wdziera się coraz silniej w pozory normalnego życia, w małych autobusikach używanych do komunikacji w mieście pojawiają się kontrole wręczające wszystkim młodym mężczyznom powołania do wojska, a przynajmniej do komisji poborowych. Ukraina jest zadziwiającą mieszanką bohaterstwa i nieustępliwej walki o niepodległość, a jednocześnie dziwnych biznesów i szoku – na przykład patrząc na sunące po Odessie nowe modele samochodów, w tym elektrycznych. Ktoś je kupuje, ktoś sprowadza.

Wojna naszych czasów trwa i pokazuje wszystkie swoje oblicza. A czy my jesteśmy gotowi żeby też przyszła do nas? Jeśli osłabnie nasza chęć pomocy i przyzwyczaimy się do tego i zostawimy Ukrainę sama wobec agresji – prawdopodobnie tak samo będzie wyglądać i u nas.

Autor: prof. Konrad Świrski, wykładowca Politechniki Warszawskiej i prezes firmy Transition Technologies działającej w branży IT