Sklepy internetowe i warzywniaki na rogu – to wbrew pozorom nie dwa przeciwne obozy, walczące o rynek handlu. Powstaje między nim coraz więcej hybrydowych form robienia zakupów, a rok 2020 jak żaden inny sprzyja ich testowaniu i wdrażaniu. Wśród nich dobrze przyjmuje się curbside pickup, czyli odbiór w punkcie stacjonarnym produktów zakupionych online. Czy taka może być właśnie przyszłość zakupów?
Myszka komputerowa, bezprzewodowe słuchawki, buty sportowe, oczyszczacz powietrza, laptop – wszystkie te wynalazki miały pierwotnie służyć astronautom w kosmosie. Gdy już powstały, okazało się, że są niemniej użyteczne w normalnych, ziemskich warunkach.
Podobny może być los licznych innowacji, które zrodziła lub wypromowała pandemia Covid-19. Ograniczenie fizycznego kontaktu między ludźmi nie tylko powstrzymuje postępy wirusa, ale często oszczędza też nasz czas w załatwianiu rozmaitych spraw. Dlatego mimo zawieszenia narodowej kwarantanny nie słabnie popularność zakupów w sieci – wg. Izby Gospodarki Elektronicznej w czerwcu robiło je 72 proc. Polaków, czyli o 15 proc. więcej niż przed pandemią – a także przybywa hybryd handlu online i offline.
Jak działa Curbside Pickup?
W najprostszym ujęciu chodzi o zakupy internetowe, które nie przyjeżdżają do domu, a klient musi sam po nie podjechać. Jeśli wiernie trzymać się nazwy (ang. odbiór z krawężnika) odbywa się to nawet nie w samym sklepie, a w specjalnym punkcie na zewnątrz. Nie jest to zupełna nowość, gdyż wiele e-sklepów już dawno posiadało opcję odbioru zamówienia na miejscu (pozwala to uniknąć kosztu wysyłki), ale w czasie pandemii po raz pierwszy na szerszą skalę skorzystały z niej tradycyjne firmy handlowe. W USA ten model wprowadziła największa sieć handlowa Walmart, jak również Target, Kmart, Gap czy Apple
– Przenoszenie się sklepów z galerii handlowych do internetu, które mocno przyspieszyło po wprowadzeniu reżimów sanitarnych w wielu krajach, odbywa się w dwóch sferach. Pierwsza, czyli uruchomienie e-sklepu, jest prostsza. Wykorzystując nasze sprawdzone narzędzia, moglibyśmy wystartować z internetową wersją nawet dużego supermarketu w ciągu kilku miesięcy – ocenia Paweł Szewczyk, Chief Marketing Officer firmy merce.com – Większym wyzwaniem jest logistyka dostaw, a zwłaszcza tzw. problem ostatniej mili. W e-commerce często okazuje się, że przesyłka najwięcej czasu spędza w ostatniej sortowni, bo firma kurierska nie ma mocy przerobowych, by dostarczyć ją szybko pod drzwi klienta. Podobnie jest ze sklepami, które dopiero uruchamiają nowe kanały sprzedaży i nie byłyby w stanie dostarczyć wszystkich zamówień tego samego dnia, a to kluczowe zwłaszcza przy zakupach spożywczych, które potrzebne są już dziś, na kolację. W tej sytuacji faktycznie najlepiej, jeśli klient sam podjedzie po swoje zakupy – wyjaśnia ekspert.
Przyszłość jest hybrydowa
O tym, że granica między kupowaniem z domu a wyjściem po zakupy powoli zaciera się, przekonuje choćby sukces paczkomatów, których w ciągu dekady pojawiło się w Polsce ponad 7 tysięcy (z czego kilkaset tylko w tym roku), a ich operator, firma inPost z powodzeniem przenosi to rozwiązanie do kolejnych europejskich krajów. Okazuje się, że wielu osobom wygodniej wybrać się w wolnej chwili na spacer po paczkę niż synchronizować grafik dnia z planami kuriera.
Często zresztą paczkomaty stają przy sklepach i dyskontach, co sprawia, że robimy zakupy internetowe i stacjonarne za jednym zamachem. Same placówki handlowe też stają się punktami odbioru e-zakupów. Do kiosków, z usługą “Paczka w Ruchu”, dołączyły trzy lata temu sklepy Żabka, a niedawno o podobnych planach poinformowała sieć Dino.
W kilku innych sieciach handlowych pandemia przyspieszyła proces wprowadzania bezobsługowych kas, a supermarkety Carrefour uruchamiają w pełni bezobsługowe sklepy. Mogą być czynne przez całą dobę – zupełnie jak zakupy internetowe. Z kolei Eobuwie.pl prowadzi już kilkadziesiąt sklepów stacjonarnych, gdzie kupuje się prawie jak w sieci – nie ma półek z towarem, klienci przeglądają ofertę na ekranach tabletów, a wybrane produkty są im w kilka minut dostarczane do przebieralni.
– Kiedyś do kupowania w sieci skłaniały niskie ceny, teraz widzimy, że pozwala to też zaoszczędzić czas. Przy dobrze wdrożonym systemie e-sprzedaży sprawdzenie, czy w magazynie jest interesujący klienta kolor i rozmiar bluzy zajmuje kilka sekund, podczas gdy w stacjonarnym punkcie sprzedaży wymaga to przewertowania kilkunastu wieszaków i poproszenie pracownika obsługi, by sprawdził, czy nie została może ostatnia sztuka na zapleczu. Zakupy spożywcze online zrobimy w kilka minut, a nie w kilkadziesiąt, jak przy wyprawie do supermarketu. Jednak stacjonarne punkty sprzedaży nie znikną zupełnie choćby dlatego, że zwykle będą w pobliżu i pozwolą na łatwy odbiór zakupów internetowych. Dlatego firmy handlowe, nawet jeśli nie zamierzają w pełni przechodzić do sieci, powinny się otworzyć na rozwiązania mieszanie – podpowiada Paweł Szewczyk.
Jak wynika z trzeciej już lokalnej edycji badania EY Future Consumer Index, Polacy nieco mniej niż jeszcze pół roku temu niepokoją się skutkami pandemii....
Od Chin jako pierwszych ratujących świat po przejmujące od nich pałeczkę Stany Zjednoczone – światowy PKB wzrośnie o +5,1% w 2021 r., napotykając przeszkody...
Od 2018 r. polski ustawodawca znowelizował przepisy dotyczące zagranicznych jednostek kontrolowanych (ang. Controlled Foreign Company – CFC). Przed nowelizacją przepisy o CFC nie obejmowały...
Mimo problemów gospodarczych wywołanych pandemią i początkowych perturbacji na rynku nieruchomości, 2020 był kolejnym rokiem, w którym znów odnotowano wzrosty cen mieszkań. W stolicach województw...
Plan wprowadzenia polskiej instytucji fundacji rodzinnej - nadzieja na nowy, sprawny instrument planowania sukcesji.
Poniższy artykuł powstał we współpracy z kancelarią PLA.partners https://pla.partners/, posiadającą bogate...