M. Niczyporuk: Rząd pilnie powinien wprowadzić metodę kasową rozliczania podatków, żeby ratować firmy

    Marek Niczyporuk, radca prawny i doradca podatkowy z Kancelarii Ars AEQUI
    Marek Niczyporuk, radca prawny i doradca podatkowy z Kancelarii Ars AEQUI

    Problem zatorów płatniczych będzie coraz bardziej uderzał w przedsiębiorców. Choć rząd wprowadza kolejne rozwiązania antykryzysowe, to nic nie zmienia się w kwestii obowiązku rozliczania i zapłaty podatków. Firmy nadal będą musiały regulować daniny, nawet jeśli nie otrzymały należnych środków od swoich kontrahentów. Według doradcy podatkowego Marka Niczyporuka, trzeba zatem poważnie rozważyć wprowadzenie tzw. metody kasowej rozliczeń podatkowych. Taka zmiana oznaczałaby nowe regulacje dla obu stron transakcji. Państwo ma przecież odpowiednie środki techniczne potrzebne do wdrożenia tego rozwiązania, a skorzystać na tym mógłby również sam budżet państwa. 

    Nadciągają kłopoty

    Ze względu na pandemię i obostrzenia z nią związane, problem zatorów płatniczych stanie się bardziej uciążliwy. Przede wszystkim odczują go przedsiębiorstwa, które nie utraciły całości przychodów i starają się funkcjonować w tej trudnej rzeczywistości. Wprawdzie rząd wprowadza kolejne wersje tarczy antykryzysowej, zawierające pewne rozwiązania dot. finansowania kosztów działalności, w tym wynagrodzeń pracowników. Jednak nic się nie zmienia w kwestii obowiązku rozliczania i zapłaty podatków.

    – Firmom jest coraz trudniej wyegzekwować zapłatę za towar czy usługę. Ma to bezpośredni związek z pandemią oraz decyzjami rządu ws. ograniczeń, a nawet zakazów prowadzenia działalności gospodarczej. Ponadto inaczej niż dotychczas działają sądy oraz komornicy. W takiej sytuacji trudno znajdować moralne uzasadnienie dla egzekwowania zapłaty podatków w sposób znany wcześniej – komentuje Marek Niczyporuk, radca prawny i doradca podatkowy z Kancelarii Ars AEQUI.

    W przestrzeni publicznej coraz częściej pojawiają się opinie, że rząd powinien zdawać sobie sprawę z problemów przedsiębiorców. Jeśli oni nie otrzymają środków należnych im za usługi czy towary, to nie są w stanie regulować podatków. Dziś część firm ma jeszcze oszczędności zgromadzone przed pandemią. Ale im dłużej potrwa stan zamrożenia gospodarki, tym gorsza stanie się sytuacja przedsiębiorców. I trudniej będzie im się pogodzić z obowiązkiem zapłacenia podatku od transakcji, za którą jeszcze sami nie otrzymali wynagrodzenia.

    – Oszczędności nie wystarczą na długo. Już zauważa się postępujący proces powstawania zatorów płatniczych, który można nazwać efektem domina. Kontrahenci tłumaczą brak zapłaty faktem, iż sami również nie uzyskali środków za własne towary lub usługi. Chyba ostatecznie legł w gruzach mit o tym, że przedsiębiorcy jedynie narzekają na podatki, a w rzeczywistości osiągają wysokie dochody i gromadzą środki kosztem pracowników czy budżetu państwa – dodaje mec. Niczyporuk.

    Nie brakuje prognoz, że problemy finansowe przedsiębiorców wywołane kryzysem wpłyną na stan kasy państwa. Nie jest bowiem możliwe, żeby wpływy budżetowe w dobie pandemii utrzymały się na takim samym poziomie jak przed wprowadzeniem ograniczeń. Natomiast przedsiębiorcy, którzy nie będą w stanie regulować swoich zobowiązań podatkowych, już teraz myślą o likwidacji biznesu. Ewentualnie skorzystają z dobrodziejstw postępowania upadłościowego lub restrukturyzacyjnego.

    – Takie osoby wrócą do prowadzenia biznesu dopiero po ustabilizowaniu się gospodarki. Nie tylko nie zapłacą podatków, ale również zlikwidują sporo miejsc pracy. W efekcie budżet państwa zostanie pozbawiony znacznej części wpływów. Dodatkowo będzie obciążony koniecznością podstawowego zabezpieczenia finansowego osób bezrobotnych. Zapowiedź takiego stanu rzeczy można zaobserwować już dzisiaj – przekonuje ekspert z Kancelarii Ars AEQUI.

    W przestrzeni publicznej słychać też głosy, że istniejący system rozliczeń podatkowych premiuje nie tylko budżet państwa, ale także nieuczciwych kontrahentów. Ci zyskują bowiem możliwość odliczenia podatku VAT czy zaliczenia nieponiesionych jeszcze faktycznie wydatków do kosztów uzyskania przychodów. W ten sposób dochodzi do obniżania rzeczywistych zobowiązań podatkowych. Natomiast system tzw. ulg na złe długi jedynie częściowo minimalizuje ten problem.

    – Obecnie obowiązujący system rozliczeń memoriałowych de facto przyczynia się do coraz większego zadłużenia przedsiębiorcy, który nie zapłacił podatku nie ze swojej winy. Można nawet mówić o spirali długów. Nieuregulowane w terminie daniny wiążą się bowiem z obowiązkiem zapłaty stale rosnących odsetek, a także z koniecznością poniesienia wysokich kosztów egzekucji. W skrajnych przypadkach te dodatkowe należności są wyższe niż główne zobowiązanie podatkowe. Często pozostaje więc tylko ogłoszenie upadłości przedsiębiorstwa – mówi Marek Niczyporuk.

    Zmiany są konieczne

    Wśród przedsiębiorców pojawią się też sugestie, aby poważnie rozważyć wprowadzenie metody kasowej rozliczeń podatkowych jako zasady, a nie wyjątku. W efekcie przedsiębiorcy powinni płacić podatek VAT oraz dochodowy tylko wówczas, kiedy sami otrzymają zapłatę. Z kolei nabywcy towarów lub usług mogliby odliczyć VAT oraz zaliczyć wydatek do kosztów uzyskania przychodów tylko w sytuacji uregulowania kontrahentowi wynagrodzenia z faktury.

    – Proponowane rozwiązanie znacznie ograniczy zaangażowanie pracowników organów skarbowych w procesie rozliczania i egzekucji podatków. To niewątpliwie pozytywny skutek dla państwa. Teraz podatnikowi, który nie ma możliwości uregulowania takiego zobowiązania, pozostaje złożenie wniosku o ulgę w spłacie. W praktyce oznacza to odroczenie terminu płatności lub rozłożenie jej na raty. A obecnie wielu wnioskodawców uzasadnia swoje postępowanie właśnie nieotrzymaniem wynagrodzenia za towar lub usługę – analizuje mec. Niczyporuk.

    Obowiązujące przepisy dają również możliwość wystąpienia o umorzenie zobowiązania podatkowego. Jednak w praktyce tego rodzaju pomoc jest udzielana niezwykle rzadko. Ponadto nie są jasno określone przesłanki umorzenia zobowiązań. To często prowadzi do niezrozumienia, dlaczego jedni przedsiębiorcy uzyskują umorzenia, a inni – nie.

    – Państwo posiada środki potrzebne do wdrożenia metody kasowej dla przedsiębiorców. Te rozwiązania są w stanie zagwarantować pełny nadzór nad prawidłowością rozliczeń podatków. W ostatnich latach wprowadzono JPK, w tym formułę dla monitorowania wyciągów z rachunków bankowych oraz rozliczeń podatku należnego i naliczonego. Funkcjonuje też STIR, czyli system monitorowania przepływów na rachunkach bankowych i w SKOK-ach. Skoro takie narzędzia istnieją, to równie dobrze mogą służyć organom do monitorowania, czy kontrahent zapłacił. A to da odpowiedź, czy podatnik musi uregulować VAT i podatek dochodowy od zrealizowanej transakcji – stwierdza ekspert z Ars AEQUI.

    Sceptycy jednak przekonują, że wprowadzenie metody kasowej będzie oznaczać gwałtowny spadek  dochodów z podatków. Ale nie brakuje osób, które twierdzą, że do budżetu już wpływa mniej środków, a ewentualna zmiana nie będzie miała znacznego wpływu na to. Modyfikacji uległaby bowiem w głównej mierze filozofia rozliczeń podatkowych. Jednak nie tylko po stronie podmiotów wystawiających faktury, ale również – nabywców towarów i usług.

    – Niekiedy strony umawiają się na znacznie wydłużone terminu płatności, np. roczne. Pomimo takiej sytuacji, faktura może stanowić dla nabywcy podstawę do odliczenia VAT oraz zaliczenia wydatku do kosztów uzyskania przychodów. To praktycznie uniemożliwia stosowanie przepisów o ulgach na złe długi. Wprowadzenie rozliczeń kasowych ograniczy występowanie również tego rodzaju sytuacji. Byłaby to kolejna korzyść dla budżetu państwa – podsumowuje mec. Marek Niczyporuk.