Szkolne ubezpieczenia często gwarantują symboliczne odszkodowania. Rodzice coraz chętniej sięgają po prywatne polisy

Szkolne ubezpieczenia często gwarantują symboliczne odszkodowania. Rodzice coraz chętniej sięgają po prywatne polisy

Szkolne ubezpieczenia często gwarantują symboliczne odszkodowania. Rodzice coraz chętniej sięgają po prywatne polisy 1

Sumy i zakres ochrony oferowanej w ramach szkolnego ubezpieczenia NNW są zbyt niskie – oceniają eksperci Biura Rzecznika Finansowego. Przed zawarciem umowy rodzice powinni dokładnie sprawdzić, co obejmuje taka polisa i na jakie świadczenia mogą liczyć w razie wypadku dziecka. W praktyce często są one symboliczne, zbyt niskie, żeby pokryć chociażby koszty rehabilitacji po złamaniu ręki czy nogi. Dlatego rodzice – świadomi, że grupowe NNW w szkole nie jest obowiązkowe – coraz chętniej zawierają je indywidualnie.

Konstrukcja ubezpieczeń szkolnych ulega stopniowej poprawie, ale cały czas jest fundamentalny problem stosunkowo niskiego wsparcia w momencie, kiedy dziecko doznaje poważniejszego urazu i konieczna jest rehabilitacja. Niestety, konstrukcja umów zakłada, że w razie jakiegoś nieszczęśliwego wypadku otrzymujemy określony procent sumy ubezpieczenia, zwykle niewielki. Przykładowo, w przypadku złamania ręki czy nogi będzie to od 1 do 5 proc. Jeśli kwota szkolnego NNW wynosi zwyczajowe 10–15 tys. zł, wówczas łatwo policzyć, że jest to zaledwie kilkaset złotych. To zbyt mało, żeby zapewnić dziecku rehabilitację na odpowiednim poziomie – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Marcin Jaworski, ekspert ds. komunikacji i edukacji w Biurze Rzecznika Finansowego.

Każdego roku – zwyczajowo podczas pierwszego zebrania w szkołach – rodzice dostają informację o konieczności opłacenia składki na grupowe ubezpieczenie szkolne. Taka składka wynosi często 50 zł, czyli około 4 zł za każdy miesiąc ochrony ubezpieczeniowej. Jak podkreśla Marcin Jaworski, za taką kwotę nie należy spodziewać się wysokich wypłat w razie wypadku dziecka. Kwota ubezpieczenia w zwyczajowej wysokości ok. 10 tys. zł jest maksymalną, jaką rodzic może otrzymać z takiej polisy w skrajnym przypadku trwałego inwalidztwa lub śmierci dziecka wskutek nieszczęśliwego wypadku.

– Sumy ubezpieczenia w tych polisach grupowych są zbyt niskie. Z wniosków, które do nas trafiają, widzimy, że wciąż powszechne są symboliczne sumy ubezpieczenia na poziomie ok. 10 tys. zł, chociaż zdarzają się już także wyższe, rzędu 15 czy nawet 30 tys. zł. Składki też są w związku z tym stosunkowo niskie, rodzice zwykle płacą od 30 do 50 zł – mówi Marcin Jaworski.

Kolejny problem to niejasna konstrukcja takich polis. Ze zgłoszeń, które napływają do biura Rzecznika Finansowego, wynika, że rodzice nie do końca wiedzą, jak działa szkolne NNW. Nie mają świadomości, że nie każde zdarzenie, w którym dziecko odniosło obrażenia, jest uznawane za nieszczęśliwy wypadek (np. na skutek omdlenia) albo że polisa zwykle obejmuje tylko urazy powstałe podczas lekcji WF-u.

– Widzimy też, że jeśli już na rynku pojawiają się nowe opcje, to dotyczą one urazów typu np. ugryzienie pszczoły, za które można dostać wypłatę rzędu 50-100 zł  i to też pod dodatkowym warunkiem, że na skutek takiego ugryzienia dziecko trafi do szpitala na co najmniej dwa dni. Rezygnacja z takich właśnie opcji, które zapewniają niewielkie wsparcie przy mało poważnych wypadkach, byłaby korzystna, bo w to miejsce można by zaproponować realne wsparcie przy poważniejszych zdarzeniach – mówi Marcin Jaworski.

Jak podkreśla, sytuacja i tak stopniowo się poprawia – jeszcze dwa lata temu do biura Rzecznika Finansowego napłynęło ok. 200 wniosków z prośbą o interwencję albo poradę dotyczącą szkolnego NNW. W ubiegłym roku było ich już ok. 150.

Docierają do nas z rynku sygnały, że klienci coraz chętniej sami zawierają takie umowy. W coraz większym stopniu upowszechnia się wiedza o tym, że szkolne ubezpieczenia grupowe nie są obowiązkowe – mówi Marcin Jaworski. – Jedynym obowiązkowym ubezpieczeniem są objęte wyjazdy zagraniczne uczniów, wtedy trzeba kupić polisę NNW. Pozostałe umowy, czyli np. NNW roczne czy obejmujące wycieczki szkolne w kraju, nie są obowiązkowe, chociaż oczywiście warto takie ubezpieczenie mieć.

Rzecznik Finansowy podkreśla, że powszechność i grupowa forma zawierania szkolnego NNW to szansa na uzyskanie tańszej ochrony ubezpieczeniowej niż w przypadku indywidualnych umów. Jednak dyrektorzy szkół i rodzice powinni wywierać presję na poprawę jakości takich polis. Ci drudzy – przed zawarciem umowy – powinni też dokładnie przeczytać i sprawdzić, co dokładnie obejmuje.

Rodzice wybierający szkolne NNW powinni zwrócić uwagę na to, czy umowa obejmuje zajęcia dodatkowe, np. uczestnictwo dziecka w szkolnych klubach sportowych czy zajęciach pozalekcyjnych. Nie jest standardem obejmowanie polisą tego typu wypadków. Zdarza się, że jeśli dziecko uczęszczało na przykład na prywatne lekcje tańca, zwichnęło sobie nogę, to ubezpieczyciel odmówił, gdyż zdarzenie miało miejsce poza terenem szkoły i nie odbywało się w czasie zajęć lekcyjnych – mówi Marcin Jaworski.