Tym razem będzie inaczej?

    Konrad Białas
    Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.

    Aktywa ryzykowne są pod presją na początku tygodnia przy rosnącej liczbie przypadków zachorowań na koronawirusa poza granicami Chin. Co wydawało się opanowane przez władze z Pekinu, teraz ponownie wydaje się poza ich kontrolą, a odpowiedzialność spada na decydentów w Korei Południowej, Włoszech i Kanadzie. Rynki dotychczas nie doszacowywały ryzyka wirusa, ale może być ciężko dalej opierać się faktom.

    Czy to była wiara w globalną ekspansję monetarną, czy determinację chiński władz do opanowania epidemii, rynki finansowe nie przejawiały nadmiernego zaniepokojenia wirusem, a indeksy giełdowe w USA i Europie poprawiały historyczne rekordy. W końcu, co gospodarka ucierpi w tygodniach kulminacji epidemii, powinna odrobić w kolejnych miesiącach z pomocą fiskalnego wsparcia. Warunkiem jest jednak krótkotrwały charakter szoku, ale teraz świat stoi w obliczu przedłużającej się epidemii, strachu wychodzenia na ulice i podwyższonej niepewności prowadzenia biznesu. I nie tylko w Chinach, ale po raportach z Korei Płd., Włoch i kanady – w wielu zakątkach świata. To zupełnie nowy rodzaj ryzyka, z którym dotychczas rynki się nie liczyły. Czy teraz będą je w pełni kalkulować? To jest najtrudniejsze pytanie. Nie da się estymować trendów na podstawie liczby chorujących korygowanej o współczynnik śmiertelności. Spirala strachu może z łatwością sprowadzić rynki giełdowe o 5 proc. w dół, wynieść cenę złota ponad 1700 USD za uncję i przynieść pogrom na walutach ryzykownych. Ale równie dobrze inwestorzy mogą zacząć dyskontować przyszłość po epidemii, kiedy gospodarki przejdą w tryb odbudowy. Ceny aktywów z podobnymi szansami mogą teraz odzwierciedlać jakość wskaźników makro z marca (ukazujących apogeum obaw o wirusa) lub z III kw. tego roku (okres pełnego odreagowania szkód). Prawdopodobnie Wall Street da odpowiedź, który pozostałe rynki skopiują.

    Na rynku walutowym mamy klasyczny schemat risk-off. Mocno tracą waluty ryzykowne (głównie surowcowe), a silne utrzymują się USD i JPY. Status bezpiecznej przystani uchroni dolara przed negatywną reakcją na fatalne odczyty PMI z USA w piątek. Trzeba zaznaczyć, że osłabienie USD do EUR i JPY po danych miało niewiele wspólnego z pesymistyczną oceną fundamentów, a bardziej z panicznym domykaniem długich pozycji w USD, które narosły na tych crossach w poprzednich dniach. Ten strach przed nieznanym, jaki niesie ten tydzień, może podtrzymać presję na USD na tych parach, ale wcale nie będzie to oznaczać, że nagle inwestorzy postrzegają EUR i JPY jako lepsze. W dalszym ciągu USD jest walutą pierwszego wyboru. Kondycja gospodarek strefy euro i Japonii jest dużo gorsza niż USA i to będzie odgrywać istotną role, kiedy w innych aspektach waluty będą traktowane po równo (skłonność banków centralnych do luzowania, stan rynku akcji). Szok gospodarczy będzie za to kulą u nogi dla walut surowcowych, co widać z resztą dziś po korelacji najgorzej radzącego sobie NOK z ropą naftową.

    Niepewność oznacza też światło ostrzegawcze dla inwestycji w ryzykowne aktywa emerging markets. Złoty jest częścią tego zbioru i deprecjacja go nie omija. Mimo to EUR/PLN na 4,30 wkracza w obszar lokalnego wykupienia – w ciągu ostatniego roku były tylko cztery przypadki, kiedy kurs uciekał na wyższe poziomy, z których dość szybko zawracał. Ostatnio polski rynek nie był celem dla masowego napływu zagranicznego kapitału, który teraz mógłby uciekać i skutkować silną przeceną złotego. Globalna awersja do ryzyka jest zagrożeniem, przed którym nic się nie uchroni, ale poza takim scenariuszem potencjał deprecjacji złotego powinien się już wyczerpywać.

    Konrad Białas
    Dom Maklerski TMS Brokers S.A.