Wygrani i przegrani w branży dóbr konsumenckich w czasach pandemii koronawirusa SARS-CoV-2

    luksus

    Jednym z efektów ubocznych pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 są problemy, z którymi zmaga się branża dóbr konsumenckich. Z uwagi na skokowo zwiększony popyt konsumentów zmuszonych do pozostania w domach, producenci żywności, szczególnie kasz, ryżu, mąki czy zdrowych produktów gotowych mierzą się z wyzwaniem, jak sprostać oczekiwanej skali produkcji. Okazję do wzrostu zyskały także e-sklepy spożywcze czy segment food tech, czyli aplikacje, dzięki którym możemy cieszyć się jedzeniem dostarczanym bezpośrednio pod drzwi. Tymczasem przyszłość firm oferujących dobra trwałe, takie jak odzież, obuwie, dobra luksusowe oraz komercyjne nieruchomości czy też usługi branży dóbr konsumenckich, takie jak restauracje, hotelarstwo, transport, turystyka oraz rozrywka stoi przed wielkim znakiem zapytania. Jednak niezależnie od dzisiejszego położenia, wszyscy uczestnicy rynku muszą wprowadzić zmiany w zarządzaniu łańcuchem dostaw i w zarządzaniu operacyjnym – i to jak najszybciej.

    Sytuację, z którą obecnie mamy do czynienia, czyli pandemii spowodowanej wirusem SARS-CoV-2 należy rozpatrywać w trzech wymiarach czasowych: krótko-, średnio- i długoterminowym. Pierwsza perspektywa obejmuje przede wszystkim dynamiczną, negatywną reakcję na światowych rynkach finansowych. Musimy pamiętać, że dziś nie tylko panika inwestorów decyduje o tym, że rynki dołują. Coraz większy wpływ na to, jak obecnie wyglądają światowe giełdy mają algorytmy – maszyny wykorzystywane do tradingu dużego wolumenu oraz dużej częstotliwości. Handel algorytmiczny to metoda wykonywania zleceń przy użyciu zautomatyzowanych, zaprogramowanych instrukcji uwzględniających takie zmienne jak czas, cena i wolumen oraz oczywiście zmienność kursu instrumentu bazowego. W odróżnieniu od ludzi algorytmy nie ulegają panice, ale kiedy kursy spadają poniżej określonych poziomów, uruchamiają procedury, mogące w efekcie dodatkowo pogłębić istotne już spadki wartości aktywów.

    Spis treści:

    Wygrani

    W perspektywie średnioterminowej firmy będą musiały zmierzyć się z licznymi wyzwaniami w zarządzaniu operacyjnym. Pamiętajmy jednak, że nie wszyscy w sektorze dóbr konsumenckich są dziś dokładnie w tej samej sytuacji. Są przedsiębiorstwa, dla których obecny kryzys zrodził dużą szansę na to, by ten rok zakończyć lepszym niż przewidywany wynikiem finansowym. Należą do nich niewątpliwie wytwórcy produktów z długą datą przydatności do spożycia: kasz, ryżu, makaronu, mąk czy konserw. Dziś nie są w stanie sprostać gigantycznemu popytowi, który jest skutkiem masowego wykupowania tego typu produktów z półek sklepowych. Produkty te muszą na nowo wrócić do sklepów, aby klienci mieli do nich dostęp już w normalnym, nie-kryzysowym trybie. Niektóre z firm spożywczych nie muszą więc obawiać się najbliższych tygodni czy miesięcy, oczywiście jeżeli będą w stanie zapewnić potrzebne do zrealizowania zamówień, „nadprogramowe” moce produkcyjne.

    Zwycięsko z obecnej sytuacji wyjdą również firmy z sektora e-grocery. W tej chwili, przez rosnącą liczbę zamówień, internetowe markety oferują klientom terminy z odległym, dochodzącym nawet do 3-4 tygodni, terminem realizacji dostaw. W normalnym trybie funkcjonowania zakupy można było zamówić z jedno- lub dwudniowym wyprzedzeniem.

    W obecnej sytuacji makroekonomicznej, relatywnie stabilne mogą okazać się również firmy cateringowe, specjalizujące się w tzw. dietach pudełkowych. Wielu ludzi, nie chcąc wychodzić z domu, a jednocześnie nielubiących lub niemogących gotować we własnym zakresie, decyduje się na dostawę pod drzwi zestawów z jedzeniem na cały dzień. Duże wyzwanie, z którym musi jednak zmierzyć się ta branża, to obawa konsumentów o bezpieczeństwo sanitarne przygotowywanego jedzenia.

    Firmy z segmentu food tech również pierwszy kwartał tego roku prawdopodobnie zaliczą do udanych. Po zamknięciu przez rząd restauracji, pubów czy barów, polskie ulice zapełniły się dostawcami z charakterystycznymi zielonymi i żółtymi plecakami. Firmy te postawiły na „bezdotykową” i bezgotówkową formę kontaktów z klientem, aby chronić zarówno swoich pracowników, jak i ostatecznego konsumenta.

    Przegrani

    W zupełnie odmiennej sytuacji są producenci tzw. produktów trwałych, nie wspominając już o dobrach luksusowych. Konsumenci w kryzysowych momentach wstrzymują się z kupowaniem rzeczy, które nie są im niezbędne do życia. Produkty konieczne do „przetrwania” okresu coraz bardziej rygorystycznych zasad współżycia społecznego oraz poruszania się to dla przykładu jedzenie, picie oraz środki higieniczne. Cała reszta, nawet obuwie czy odzież nie są produktami pierwszej potrzeby.

    W obecnej sytuacji odłożymy też ewentualne inwestycje w remont, nowe umeblowanie, zakup auta. Zastanowimy się też dodatkowe dwa razy nad zakupem nieruchomości, szczególnie biorąc pod uwagę niepewność związaną z reakcją banków komercyjnych na sytuację makroekonomiczną. W jeszcze większych kłopotach znajduje się cała branża usługowa dóbr konsumenckich: restauratorzy, hotelarstwo, transport, turystyka, salony fryzjerskie i kosmetyczne, siłownie, kina – większość z nich niemal z dnia na dzień musiały zamknąć swoje placówki i na razie nie wiadomo, kiedy będą mogły wrócić do normalnego funkcjonowania. Co gorsza, ostatnie dni pokazują, że zarówno w Polsce, jak i szerzej, w Unii Europejskiej, już zaczęły pojawiać się informacje o ogłaszaniu bankructw w obszarze usług FMCG.

    Co dalej?

    Otwartym pytaniem pozostaje, czy po uporaniu się z pandemią koronawirusa, trwale nie zmienią się przyzwyczajenia i preferencje konsumentów. Czy równie chętnie jak do tej pory, będziemy wychodzić z domu do restauracji, jadać na mieście i spotykać się ze znajomymi? Czy być może praca zdalna spodoba nam się na tyle, że przynajmniej w części naszego czasu pracy, zamienimy biurowce na domowy gabinet? Na te i wiele innych pytań będzie musiała znaleźć odpowiedź branża dóbr konsumenckich w czasie kolejnych miesięcy.

    Zmiany zasad gry
    Globalizacja doprowadziła do bardzo szerokiej sieci współzależności krajów i gospodarek. Wielkie korporacje polegają na centrach produkcyjnych znajdujących się w odległych krajach, w tym krajach azjatyckich. Do tej pory pozwalało to minimalizować koszty, tym samym zwiększać zyski. Obecny kryzys pandemiczny pokazał, jak bardzo globalne firmy są w swoim łańcuchu dostaw uzależnione od Chin. Odczuli to niemal wszyscy przedsiębiorcy, niezależnie od branży, w której funkcjonują, w tym także technologiczni giganci. W efekcie, odczuli to również klienci końcowi.

    Jaka nauka płynie dla biznesu z pandemii wirusa SARS-CoV-2? Firmy muszą zwracać większą uwagę na dywersyfikację łańcucha dostaw. Kwestia ta będzie zyskiwała na znaczeniu również w ocenie inwestorów, którzy w obawie przed paraliżem produkcji i sprzedaży, będą baczniej przyglądać się temu, jak łańcuch dostaw wygląda, gdzie dana firma produkuje i jakich ma poddostawców. Klasyczne stwierdzenie „Business as a going concern”, czyli prowadzenie działalności na dotychczasowych zasadach, na naszych oczach przestaje mieć rację bytu.

    Komentarz Kamila Kucharczyka, Wicedyrektora w zespole M&A, Lidera sektora dóbr konsumenckich Działu Doradztwa Finansowego Deloitte w regionie Europy Środkowej