Wyjadą z Polski? Jak zachęcić Ukraińców do pozostania w Polsce?

    ludzie

    Pierwszego stycznia Niemcy otwierają się na zatrudnianie pracowników z Ukrainy. Polscy pracodawcy i agencje zatrudnienia sondują opinie Ukraińców na ten temat. Chodź kwestia ich pozostania lub wyjazdu wciąż jest jeszcze loterią, to wydaje się, że dla firm równie ważne jak poszukiwanie pracowników z coraz odleglejszych krajów staje się pytanie „jak zachęcić Ukraińców do pozostania w Polsce”?

    Z inicjatywy Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia (SAZ), największej tego typu organizacji branżowej w Polsce, ankietę dotyczącą nastrojów związanych z wyjazdem do pracy w Niemczech przeprowadziła agencja pracy tymczasowej Alikon. Agencja przeprowadziła badanie w mediach społecznościowych, w grupach dyskusyjnych Ukraińców pracujących w Polsce oraz tych, którzy pracowali w Polsce w ostatnim roku. Respondenci mieli wybrać swoje odpowiedzi (można było wybrać kilka) na pytanie „Mieszkasz i pracujesz w Polsce? Co myślisz na temat możliwości wyjazdu do pracy zarobkowej w Niemczech?”.

    – Opinie pracowników z Ukrainy są dla nas bardzo ważne. Pracodawcy bardzo ich cenią i wciąż jest duże zapotrzebowanie na nich. Wystarczy powiedzieć, że wśród agencji zrzeszonych w SAZ są takie, które w 80 procentach zatrudniają właśnie obywateli Ukrainy – mówi Iwona Szmitkowska, prezes SAZ. – Warto znać ich opinie i motywować ich do tego, aby zostali i rozwijali się w Polsce.

    Deklarują, że zostają

    Jak informuje Tatiana Dembska, prezes APT Alikon, większość osób, które wzięły udział w ankiecie deklaruje chęć pozostania i pracy w Polsce. Zdecydowaną chęć wyjazdu w najbliższym czasie do Niemiec w celach zarobkowych zadeklarowało 15 proc. ankietowanych.

    – 32 procent osób, biorących udział w ankiecie, nie planuje wyjazdu do Niemiec, gdyż są zadowoleni z pracy w Polsce i większość z nich sprowadziła już tu swoje rodziny, żeby osiedlić się na stałe. 24 procent pomimo chęci wyjazdu, nie zrobi tego z powodu nieznajomości języka niemieckiego i większych różnic kulturowych pomiędzy Ukrainą a Niemcami w porównaniu z Polską – mówi Tatiana Dembska.

    Plotką okazują się też doniesienia o tym, że Ukraińcy masowo uczą się języka niemieckiego. Informacja taka pojawiła się w mediach w pierwszej połowie 2019 r. Nie potwierdzają jej jednak największe szkoły językowe z siedzibami w całej Polsce, do których zadzwoniliśmy.

    Dembska dodaje, że pozostali ankietowani wyrazili niechęć do wyjazdu w celach zarobkowych do Niemiec, a jako powód podawali najczęściej: zaostrzone wymagania do co udokumentowania kwalifikacji pracownika, oraz dużą liczbę ofert pracy bez legalnego zatrudnienia.

    – Z drugiej strony, z nieoficjalnych źródeł wiemy, że większość osób, które przymierzają się do wyjazdu w celach zarobkowych do Niemiec w przyszłym roku, najczęściej będzie tam niestety pracować „na czarno” – mówi Tatiana Dembska. – Otwarcie granic dla pracowników ze Wschodu, z pewnością, będzie wiązało się z zaostrzeniem kontroli przez niemieckie Urzędy. Można spodziewać się zwiększenia liczby „deportacji” na Ukrainę, z zakazem wjazdu do Niemiec. Dlatego też, nie dziwi mnie fakt, że bardziej świadomi konsekwencji prawnych Ukraińcy wolą pewną, stabilną i przede wszystkim legalną pracę u polskiego pracodawcy – dodaje.

    Dlatego firmy rekrutujące i zatrudniające pracowników z Ukrainy, coraz bardziej dbają o relację z nimi i ciągłość dokumentów pobytowych.

    – Zauważyłam, że łatwiej jest nam nawiązać relację z tymi pracownikami, ze względu na większą świadomość ich potrzeb oraz komunikację, którą prowadzimy w ich języku. Dając im wybór wśród ofert pracy, budujemy długotrwałą współpracę, a tym samym obniżamy koszty rekrutacji oraz rotację pracowników tymczasowych ze Wschodu – mówi Dembska.

    Rodzina jest ważna

    Anastasiia Serdiuk, starszy specjalista ds. legalizacji pobytu agencji SAS Logistic jest w Polsce od trzech lat. Z wykształcenia prawniczka, przyjechała ze swoim mężem, żeby szukać pracy, początkowo do Gdańska. Procedura pobytowa trwała jednak tak długo, że nie udało im się tam zostać. Ale nie zrezygnowali, po kilku miesiącach wrócili do Polski, tym razem do Warszawy, gdzie po pół roku pani Anastasiia znalazła pracę w dziale legalizacji pobytu w agencji SAS Logistic, a mąż w firmie zajmującej się montażem okien.
    – Mamy legalną pracę, często odwiedza nas rodzina, sami też możemy bez problemu jeździć do nas. Moja mała, dwunastoletnia siostrzyczka już uczy się języka polskiego. Mówi, że chce tutaj iść na studia – mówi Serdiuk.

    Jej zdaniem dla osób, które myślą o pracy „na czarno” otwarcie niemieckiej granicy nic nie zmienia, bo albo już tam są, albo organizują już taki wyjazd na bazie swoich kontaktów.
    – Za to ci, którzy chcą pracować legalnie, jak np. wykwalifikowani spawacze, boją się, że praca, którą zaoferują im w Niemczech okaże się pracą „na czarno” i będą mieli kłopoty. Odstraszają też koszty życia. Wynagrodzenie może jest i wyższe, ale mieszkanie, kursy językowe, czy pomoc prawna, to wszystko kosztuje bardzo dużo, więc niewiele da się odłożyć – mówi. – A do Polski łatwiej jest przyjechać, jest tu sporo Ukraińców, którzy chętnie pomogą, za prostą pracę można uczciwie zarobić, a jeszcze dostać mieszkanie i pomoc koordynatora.

    Dodaje, że coraz ważniejszym faktorem staje się możliwość sprowadzenia rodziny. – W naszej agencji zatrudniamy około dwóch tysięcy osób z Ukrainy, z czego kilkanaście jest już w Polsce z rodziną i stara się tu osiedlić – mówi Serdiuk.

    W jej opinii otwarcie niemieckiej granicy może spowodować, że polscy pracodawcy podniosą nieco wynagrodzenie, może też procedury legalizacja pracy tutaj staną się łatwiejsze. A to wpłynie na decyzje Ukraińców.

    Wróżenie z fusów?

    Zdaniem Andrzeja Drozda, wiceprezesa Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej (PUIG) Ukraińcy, którzy sprowadzili się już do Polski z rodziną to grupa rosnąca i bardzo istotna, ale nie do końca reprezentatywna. Większość pracowników zza wschodniej granicy to osoby, które przyjeżdżają, żeby intensywnie pracować, zarobić (i zaoszczędzić) jak najwięcej, wrócić na Ukrainę i za jakiś czas znów przyjechać.

    – Można oczywiście dyskutować, czy taki model jest dobry czy nie. Dla pracodawców, którzy muszą inwestować w dokształcanie jest to z pewnością niewygodne, ale np. w budowlance, gdzie najczęściej pracują Ukraińcy jest to naturalne i wygodne dla obu stron – mówi Andrzej Drozd.

    Jego zdaniem regulacje i prognozy związane z rynkiem niemieckim to temat do głębokiej analizy i rozważania, jednak w tym momencie trudno o jakąkolwiek wiążącą statystykę.
    – Nie wszyscy którzy dziś deklarują, że chcą pracować w Niemczech będą mogli to robić, nie wiadomo też ilu z tych, którzy dziś mówią, że chcą zostać w Polsce ostatecznie zdecyduje się jednak na wyjazd. Pamiętajmy, że przepisy niemieckie, które wchodzą w 2020 roku też mają charakter sondujący rynek – mówi Drozd. – Na razie jest spokojnie. Warto jednak zastanowić się jak usprawnić legalizację pobytu, żeby przeciwdziałać szarej strefie. Jaki pakiet motywacyjny działałby w kierunku zatrzymania osób bardziej zdecydowanych, żeby zostać. Mamy też przecież w Polsce wielu absolwentów z zagranicy. Należałoby zachęcać ich do pozostania tutaj.

    Jego zdaniem to ważny temat do dyskusji dla mediów, organizacji pozarządowych i branżowych oraz instytucji państwowych, które decydują o kształcie polskiego prawa. Szczególnie biorąc pod uwagę zjawiska takie, jak postępująca geriatryzacja i stała tendencja emigracyjna społeczeństwa polskiego oraz wysokie tempo rozwoju gospodarczego.

    Najważniejsze zdaniem wiceprezesa PUIG problemy na dziś, to zmniejszająca się liczba pracowników różnego stopnia wykwalifikowania (np. szwaczki czy stoczniowcy), którzy znikają z rynku, bo „wyjeżdżają dalej”. Problem „podkupywania” pracowników, którzy przyjeżdżają do jednego pracodawcy, a po drodze zmieniają go na innego. Kwestia eliminacji patologii, które podminowują zaufanie i zostają w pamięci zbiorowej. Potrzeba wydłużenia okresu pracy na podstawie oświadczenia o powierzeniu wykonywania pracy z 6 do 12 miesięcy, co zmniejszyłoby kolejki i niedrożność polskich urzędów.