W połowie lutego jeden z największych banków – amerykański J.P. Morgan Chase ujawnił światu, że stworzył własną kryptowalutę JPM Coin. To może przynieść przełom w systemie bankowości – pisze Bartosz Grejner, analityk rynkowy Cinkciarz.pl.
W najbliższych miesiącach JPM Coin wejdzie w fazę prób i będzie wykorzystywany tylko do niewielkiej części transakcji amerykańskiego banku. Potencjał jednak jest ogromny. Według danych J.P. Morgan Chase pod koniec czwartego kwartału ub.r. zarządzał on aktywami (AuM) o wartości ok. 2 bilionów dolarów. Z kolei CNBC podaje, że codziennie transferuje on dla największych korporacji więcej niż 6 bln dol. Dla porównania kapitalizacja całego rynku kryptowalut wynosi obecnie ok. 134 mld dol., czyli tylko niewielką frakcję tego, czym zarządza bank.
Zgodnie z informacjami podanymi przez Umara Farooqa, szefa projektów blockchain w J.P. Morgan, cytowanego przez CNBC, kryptowaluta banku zyska trzy zastosowania. Będą to płatności dla dużych, korporacyjnych klientów, a także transakcje na papierach wartościowych oraz usługi skarbowe dla największych klientów banku. Klienci indywidualni prawdopodobnie nigdy nie będą mieli z nią do czynienia.
JPM Coin nie jest zresztą typową kryptowalutą. Zarówno pośrednikiem, jak i nadzorcą transakcji pozostaje tu bank, a to m.in. brak tych cech wyróżnia zdecydowaną większość kryptowalut. Produkt amerykańskiego banku jest w założeniu podobny do tzw. stablecoina – jednostka JPM Coina ma wartość jednego dolara.
Czy wprowadzenie przez J.P. Morgan Chase własnej wewnętrznej kryptowaluty jest pozytywne dla rynku zdecentralizowanych kryptowalut? Z jednej strony taki ruch dużej instytucji finansowej, której klientami są największe firmy w USA, jest pozytywny dla kryptowalut. Najprawdopodobniej bowiem cementuje on miejsce kryptowalut w globalnym systemie bankowym. Z drugiej strony kryptowaluty wykorzystywane w systemie bankowym będą najprawdopodobniej stosunkowo hermetyczne i odizolowane od rynku innych kryptowalut.
Może to z czasem wysysać dużą część potencjału JPM Coina, a największe instytucje finansowe mogą przejąć większość przepływów, również tych detalicznych. W efekcie „tradycyjne” kryptowaluty mogłyby stać się relatywnie niszowe, a ich liczba zacznie drastycznie spaść – dzisiaj jest ich ponad dwa tysiące. To oczywiście bardzo skrajny scenariusz i niekoniecznie musi się sprawdzić. Z dużym prawdopodobieństwem można jednak powiedzieć, że fundamentalne zmiany dla kryptowalut są już tuż za rogiem. W krótkim okresie informacja o bankowej kryptowalucie może pozytywnie oddziaływać na ceny, gdyż rynek długo czekał na jakikolwiek bodziec, który mógłby wyrwać go z letargu. W perspektywie jednak roku czy kilku lat kryptowaluty, jakie znamy dzisiaj, mogą czekać znaczne zmiany.