To nie jest dobry czas dla lokowania naszych pieniędzy w bankach

    Łukasz Blichewicz z Grupy Assay
    Łukasz Blichewicz z Grupy Assay

    To nie jest dobry czas dla lokowania naszych pieniędzy w bankach. Ale czy mamy jakiekolwiek wystarczająco zyskowne i bezpieczne alternatywy?

    Zastanówmy się, dlaczego oprocentowanie lokat jest w ostatnich latach tak mało atrakcyjne. Nawiasem mówiąc, w Polsce nie jest aż tak źle. W wielu krajach, w tym w strefie euro, inwestorzy mają znacznie gorzej. Źródło problemu leży w polityce monetarnej banków centralnych.

    Istnieją dwa sposoby zwiększania aktywności gospodarki przez władze państw. Pierwszy polega na użyciu narzędzi polityki monetarnej. Opiera się na założeniu, że ułatwienie przedsiębiorstwom i konsumentom dostępu do pieniądza spowoduje ożywienie gospodarki. Przedsiębiorstwa mając dostęp do tańszego kredytu są w stanie zwiększyć inwestycje, konsumenci natomiast mogą zwiększyć swoje zakupy detaliczne lub inwestować, na przykład w nieruchomości. Drugi sposób wsparcia gospodarki przez państwo opiera się na narzędziach polityki fiskalnej. Wzrost gospodarczy można osiągnąć dzięki obniżeniu podatków. Jednak to drugie rozwiązanie, w przeciwieństwie do pierwszego, może prowadzić do obniżenia przychodów budżetowych. Dlatego też, większość państw rozwiniętych chętniej stosuje narzędzia polityki monetarnej.

    Najważniejszym narzędziem wpływu na gospodarkę poprzez politykę monetarną są stopy procentowe. Ich obniżanie w celu ożywienia gospodarki, od około dziesięciu lat stało się ulubionym zajęciem najważniejszych światowych banków centralnych. Kilka państw, między innymi Szwecja, Japonia i Szwajcaria, obniżyło swoje stopy procentowe poniżej zera, tylko po to, aby się dowiedzieć, że takie rozwiązanie nie przynosi już oczekiwanych efektów. Stóp procentowych nie można obniżać bez końca, w dodatku istnieje obawa, że ich podwyższenie schłodzi gospodarkę. Banki centralne zaczęły więc stosować bardziej radykalne środki, takie jak luzowanie ilościowe, polegające głównie na wykupie państwowych obligacji na masową skalę. Ponieważ pieniądz stał się tani i łatwo dostępny, jest go na rynku bardzo dużo, szczególnie w systemach bankowych.

    Banki, mając dość pieniędzy, nie są zainteresowane pożyczaniem ich od klientów detalicznych i płaceniem odsetek.

    Według danych Europejskiego Banku Centralnego, w strefie euro, polityka zerowych stóp procentowych przekłada się na oprocentowanie depozytów w przedziale od 0 do 0,3% w stosunku rocznym. Z kolei koszt pozyskania kapitału przez przedsiębiorstwa i kredytobiorców detalicznych, z reguły nie przekracza 1,5%. W Polsce Narodowy Bank Polski, póki co, stosuje dodatnie stopy procentowe. Najważniejsza z nich, stopa referencyjna, jest obecnie na poziomie 1,5%. Oznacza to, że sytuacja polskich inwestorów nie jest taka zła, jak na przykład w strefie euro.

    Stopy procentowe dyktowane przez banki centralne przekładają się na koszt kredytu dla podmiotów gospodarczych i konsumentów. Ale dla inwestorów najważniejsze jest to, że przekładają się także na oprocentowanie lokat w bankach.

    Oferta banków nie pozostawia złudzeń. W Polsce nie opłaca się oszczędzać na lokatach bankowych.

    Przeanalizujmy dane, które opublikował portal Money.pl. Jedynym bankiem, który oferuje oprocentowanie rachunków bieżących jest Plus Bank. Jednak oferowana stopa procentowa 0,10% oznacza, że za każde 10 000 złotych, które trzymamy na koncie przez rok, otrzymamy zaledwie 10 złotych odsetek!

    Podobnie może być w przypadku lokat miesięcznych. Najmniej korzystne oprocentowanie oferują: Citi Handlowy (od 0,10 do 0,15%) i Santander Consumer Bank (od 0,15 – do 0,25%). Najlepszą ofertę z kolei ma Nest Bank, który oferuje lokaty miesięczne z oprocentowaniem 1%, rzecz jasna w stosunku rocznym.

    Nieco lepsze oprocentowanie możemy uzyskać z tytułu lokat 3-miesięcznych. Waha się ono od 0,10% w Santander Consumer Banku do nawet 4% w Plus Banku i Nest Banku. Takich ofert nie znajdziemy nawet w przypadku lokat sześcio- i dwunastomiesięcznych. Jednak w przypadku lokat o wyższym oprocentowaniu może być wymagane spełnienie przez klienta dodatkowych warunków. Oferty mogą być przeznaczone tylko dla nowych klientów, może też być wymagane założenie konta bieżącego. Według zestawienia portalu, dzięki rocznym lokatom można zarobić maksymalnie 2,25% w BOŚ Banku i 2,50% w Getin Banku.

    Należy pamiętać, że po pierwsze – dochody z lokat bankowych są obciążone dziewiętnastoprocentowym podatkiem od zysków kapitałowych (tak zwanym podatkiem Belki) oraz że inflacja w Polsce w grudniu 2019 roku, według GUS, osiągnęła poziom 3,4%. Tak naprawdę więc, w przypadku każdej z ofert, tracimy na trzymaniu pieniędzy w bankach.

    Niewiele lepiej przedstawia się sytuacja w przypadku funduszy inwestycyjnych.

    Ranking opublikowany przez portal Analizy.pl obejmuje 521 polskich funduszy, spośród których w ciągu ostatnich 12 miesięcy: 67 funduszy, czyli prawie 13% osiągnęło wynik ujemny. Stopy zwrotu 87 funduszy (16,6%) nie przekraczały 2%, czyli tego, co można uzyskać na lokatach. 136 funduszy (26%) uzyskało wynik pomiędzy 2 a 5%. Aż 222 fundusze (42,6%) zarobiły ponad 5%.

    Najlepsze fundusze to: PKO Akcji Rynku Złota (Parasolowy FIO), który w ciągu ostatnich 12 miesięcy zarobił 57,6%, Superfund Gold Future – 40,4% oraz Investor Nowych Technologii 36,3%. Najgorsze wyniki miał fundusz Novo Globalnego Dochodu (-27,1%), QUERCUS lev (-16%) i Alior Stabilnych Spółek (-14,2%).

    Zastanawia szczególnie ta ostatnia pozycja. Charakterystyczną cechą polskiego rynku giełdowego w ostatnich latach są spadające notowania najbardziej wartościowych spółek. Inwestorzy źle wyceniają upolitycznienie spółek skarbu państwa i zamieszanie związane z regulacjami na rynku energii. Okazuje się, że w Polsce utrudnione jest realizowanie bezpiecznych strategii inwestycyjnych, czyli takich, które są nastawione na ochronę kapitału i stosunkowo niewielki zysk.

    Spośród piętnastu funduszy osiągających najlepsze wyniki, żaden nie specjalizuje się w inwestycjach w polskie instrumenty finansowe.

    Największe dochody można osiągnąć na inwestycjach w globalne rynki surowców i akcje zagraniczne, szczególnie amerykańskie. Należy pamiętać o tym, że w przypadku osiągania dochodów z funduszy inwestycyjnych, również obowiązuje podatek od zysków kapitałowych, a także prowizje i opłaty za zarządzanie środkami, które w większości funduszy oscylują w granicach 2%.

    Średnia stopa zwrotu dla wszystkich 521 funduszy wyniosła 7%. Po odliczeniu opłat i podatku, zostanie nam około 4% zysku. Wynik naszej inwestycji będzie więc minimalnie wyższy od aktualnej stopy inflacji.

    Polscy inwestorzy tradycyjnie cenią sobie bezpieczeństwo lokowanych środków. Sama świadomość możliwości straty może być dla nich trudna. Podstawową zasadą przy inwestycjach w fundusze musi więc być dywersyfikacja. Przy inwestycji tylko w jeden fundusz, prawdopodobieństwo straty wynosi około 13%. Jednak, jeżeli podzielimy środki pomiędzy różne fundusze, prawdopodobieństwo straty będzie spadać. Średni wynik całej operacji będzie dążył do średniej dla całego rynku, czyli około 7%.

    W ciągu ostatnich 12 miesięcy bardzo trudno było zarobić na akcjach

    Można też inwestować w konkretne przedsiębiorstwa. Jest na to kilka sposobów, najbardziej znany to inwestycje za pomocą Giełdy Papierów Wartościowych. Poza tym, wiele przedsiębiorstw poszukuje finansowania poprzez „crowdfunding” lub alternatywne fundusze inwestycyjne.

    Jeżeli chcemy skorzystać z oferty Giełdy Papierów Wartościowych, musimy otworzyć rachunek maklerski. Otrzymamy wtedy dostęp do internetowej platformy transakcyjnej, za pośrednictwem której będziemy mogli kupować i sprzedawać akcje przedsiębiorstw. Na rynku głównym notowanych jest obecnie 449 spółek o łącznej kapitalizacji ponad 1 biliona złotych. Ciekawą opcją może być też rynek New Connect, na którym notowanych jest 377 spółek o znacznie niższej kapitalizacji – ponad 11 miliardów złotych. Z założenia rynek ten przeznaczony jest dla młodych spółek, głównie z branży technologicznej. Wymagania regulacyjne są niższe, a ryzyko i potencjalne zarobki – wyższe.

    W przypadku obu rynków, nie musimy inwestować w pojedyncze spółki. Możliwością, którą docenią szczególnie mniej doświadczeni inwestorzy jest inwestycja w indeksy giełdowe. Inwestycja w indeks, to inwestycja w kilka spółek jednocześnie. Podobnie jak inwestycja w wiele różnych funduszy, pozwala na obniżenie ryzyka. Nasze wyniki będą zbliżone do średniej dla całego parkietu. Dla rynku głównego najważniejszym indeksem jest WIG20, grupujący 20 największych i najbardziej płynnych spółek. W ciągu ostatnich 12 miesięcy WIG20 stracił około 10% swojej wartości. Podobne wyniki miały pozostałe indeksy, włącznie z indeksem WIG, obrazującym notowania całego rynku.

    Znacznie lepiej wiodło się inwestorom na rynku New Connect. NCIndex, czyli najważniejszy indeks tego rynku, w ciągu ostatniego roku zwiększył swoją wartość o około 38%. Co ciekawe, zdecydowana większość tego wzrostu przypada na styczeń 2020. Rynek New Connect bardzo wyraźnie się ożywił.

    Oznacza to, że rośnie opłacalność inwestycji w młode, dynamiczne przedsiębiorstwa o wysokim potencjale wzrostu. Niestety giełda, a szczególnie New Connect, daje inwestorom ograniczone możliwości. Problemem może być niewielka płynność rynku, a także cały czas restrykcyjne wymagania regulacyjne (mimo że obniżone w porównaniu z rynkiem głównym).  Nie wszystkie spółki, szczególnie w początkowym okresie swojej działalności są w stanie spełnić wymagania niezbędne do tego, aby znaleźć się na giełdzie.

    Jest też rozwiązanie dla małych przedsiębiorstw

    Nawet niewielkie przedsiębiorstwa mogą szukać finansowania poprzez crowdfunding, czyli po polsku – publiczne zbiórki. Sprzedaż akcji odbywa się poprzez wyspecjalizowane platformy internetowe. Wobec braku specyficznych regulacji, zbiórki odbywają się w oparciu o ustawę o obrocie instrumentami finansowymi oraz ustawę o ofercie publicznej. Kwoty emisji nie przekraczają miliona euro.

    W przypadku inwestycji w konkretne przedsiębiorstwa rośnie ryzyko inwestycyjne. Jest ono dość wysokie na giełdzie, ale w przypadku crowdfundingu inwestor może się już poczuć jak na finansowym dzikim zachodzie. Ograniczenie ryzyka wymaga wiedzy o branży, o spółce emitującej akcje, o jej sytuacji finansowej oraz o jej zasobach ludzkich i materialnych.

    Inwestorzy bardzo często potrzebują pomocy w wyborze instrumentów finansowych. Nie są w stanie lub nie mają czasu na dokładną analizę wszystkich aspektów, czasami niewielkiej inwestycji.

    Między innymi dlatego w 2016 roku weszła w życie ustawa pozwalająca na tworzenie alternatywnych spółek inwestycyjnych (ASI).

    Po rejestracji w Komisji Nadzoru Finansowego mogą one gromadzić środki od inwestorów, aby następnie lokować je w przedsięwzięciach niezwiązanych z tradycyjnymi rynkami finansowymi.

    Alternatywne spółki inwestycyjne inwestują w takie aktywa jak: nieruchomości, dzieła sztuki, antyki, przedmioty kolekcjonerskie. Bardzo ważnym obszarem inwestycji są też rozwijające się spółki z sektora nowych technologii.

    W alternatywne spółki inwestycyjne można inwestować na dwa sposoby: w spółkę jako całość oraz w jej poszczególne przedsięwzięcia. Inwestycja odbywa się na zasadzie umowy określającej szczegółowe warunki, takie jak kwota inwestycji, forma kontroli nad inwestycją, stopa zwrotu, czy sposób wyjścia z inwestycji.

    Podstawową rolą ASI jest redukcja ryzyka, jakie podejmuje inwestor. Spółka zatrudnia w tym celu specjalistów w dziedzinie strategii biznesowych, marketingu, prawa i finansów. Z drugiej strony ASI opiekuje się również spółkami będącymi przedmiotem inwestycji. Najważniejszą formą takiej opieki jest dostarczanie kapitału niezbędnego dla rozwoju. Nie mniej istotne jest jednak aktywne wsparcie dla realizacji przedsięwzięć przez specjalistów ASI.

    Jedną z najbardziej dynamicznych alternatywnych spółek inwestycyjnych na rynku polskim jest Assay Management.

    Sprawuje ona kontrolę nad kilkoma bardzo obiecującymi spółkami z sektora najnowszych technologii. Jedną z nich jest Elimen SA – producent przełomowych rozwiązań dla samochodów elektrycznych. Są to systemy napędowe, zespoły sterowania i technologie szybkiego ładowania. Spółka ma szansę stać się ważnym dostawcą podzespołów dla rosnącego w trzycyfrowym tempie rynku elektromobilności.

    Kolejną spółką, na jaką warto zwrócić uwagę jest GastroJob. Firma ta dostarcza innowacyjne rozwiązania informatyczne wykorzystywane w procesie rekrutacji pracowników w branży gastronomicznej i hotelarskiej.

    Jak mówi Łukasz Blichewicz, prezes Grupy Assay, jego firma od czasu powstania, wypracowała dla swoich inwestorów średnie zyski roczne na poziomie 33,6%. To kilkanaście razy więcej niż można uzyskać na lokacie bankowej.

    Milena Krasuska – COO w Assay Investment