Barbara Garlacz: Czy uchwała frankowa Sądu Najwyższego będzie korzystna dla frankowiczów?

frankowicze sąd

To pytanie zadają sobie zarówno banki, jak i kredytobiorcy – oczekujący na odpowiedzi Sądu Najwyższego na 6 pytań. Im bliżej planowanej na 13 kwietnia b.r. uchwały Sądu Najwyższego, tym więcej niepewności co do tego, czy uchwała w ogóle zapadnie – z uwagi na podnoszoną kwestię prawidłowości obsadzenia tzw. nowych sędziów Sądu Najwyższego.

Zdaniem ekspertki do spraw sporów frankowych Barbary Garlacz rozstrzygnięcie będzie zależeć od tego czy:

  • Sąd Najwyższy zastosuje się do orzeczeń TSUE, które już zapadły, a które dotyczą kwestii poruszonych w czterech pierwszych pytaniach do Sądu Najwyższego;
  • Sąd Najwyższy zaczeka z odpowiedziami na pytania nr 5 oraz 6 do czasu spodziewanego orzeczenia TSUE, które ma zapaść 29 kwietnia 2021 roku.

W mojej ocenie tej uchwały nie będzie, a po orzeczeniu TSUE 29 kwietnia 2021 roku w zasadzie stanie się ona zbędna. W takim jednak wypadku frankowicze będą zmagać się z tymi sądami, które uważają, że orzecznictwo TSUE ich nie wiąże wskazuje mec. Barbara Garlacz.

Pytanie nr 1 o to, czy umowę można uzupełnić innym niż bankowy kursem – na podstawie przepisu dyspozytywnego – zostało rozstrzygnięte po części wyrokiem w sprawie Państwa Dziubak, a także wyrokiem w sprawie Kasler C-26/13. TSUE uznał m.in., że takie uzupełnienie umowy przepisem dyspozytywnym musi być korzystniejsze niż stwierdzenie nieważności umowy – a oczywistym jest, że w zdecydowanej większości przypadków korzystniejsze jest stwierdzenie nieważności umowy, nawet gdyby kredytobiorca nie miał środków na dopłatę do otrzymanego kapitału. W takim przypadku sąd zgodnie z polskimi przepisami ma prawo rozłożyć brakującą kwotę na raty. Te warunki zastosowania doktryny Kasler jako wyjątku od generalnego zakazu ingerowania w umowę opisał prof. Maciej Szpunar – wydając opinię jako Rzecznik Generalny TSUE do sprawy C-70/17 i mam nadzieję, że te rozważania znajdą odzwierciedlenie w uchwale Sądu Najwyższego” – komentuje mec. Barbara Garlacz.

Pytania nr 2 i 3 skierowane do Sądu Najwyższego dotyczą tego, czy umowa kredytu indeksowanego oraz umowa kredytu denominowanego może wiązać strony w sytuacji, gdy nie będzie możliwości ustalenia wiążącego kursu do ustalenia wartości salda w CHF – w przypadku kredytu indeksowanego oraz ustalenia kwoty wypłaconego kredytu w PLN – w przypadku kredytu denominowanego. W przeważającej większości przypadków klienci nie uzgadniali z bankiem tych kursów, lecz umowy zawierały odesłania do tabel kursowych banków.

Te pytania to tak naprawdę pytania o to, jaką rolę w umowie kredytu indeksowanego oraz denominowanego pełnią odesłania do tabel kursowych banków – tj. czy określają one przedmiot główny tych umów. I tu znowu, TSUE w przeszłości (C-26/13, C-143/13, C-96/14) wskazywał, że pojęcie postanowień określających przedmiot główny w rozumieniu art. 4 ust. 2 dyrektywy 93/13 sprowadza się do tych postanowień, które określają podstawowe świadczenia w ramach danej umowy i które z tego względu charakteryzują tę umowę w świetle charakteru, ogólnej systematyki i postanowień danej umowy kredytu, a także kontekstu prawnego i faktycznego, w jaki wpisuje się ta umowa. Zgodnie z tą wykładnią TSUE odesłania do tabel kursowych wraz z samą indeksacją kredytu w umowie kredytu indeksowanego oraz odesłania do tabel kursowych w umowie kredytu denominowanego są tymi, które określają przedmiot główny. Stronom chodziło o kredyt oprocentowany wg stawki LIBOR – a to zapewniało wyrażenie salda kredytu w walucie CHF, czy to w umowie czy to na rachunku kredytowym. Jednocześnie kredyt miał realizować cel, którego cena była wyrażona w walucie PLN. Odesłania do tabel kursowych zaś miały łączyć te dwie immanentne cechy obu umów kredytu – wchodząc przez to w zakres głównych ustaleń stron. Dla studenta pierwszego roku prawa oczywistym jest, że bez postanowień definiujących przedmiot główny nie ma konsensusu, nie ma umowy. Sąd Najwyższy wskazywał, że to właśnie odesłania do tabel kursowych banku czynią te umowy pewnego rodzaju podtypem umowy kredytu z prawa bankowego. Pozbawienie tych umów odesłań do tabel kursowych, które charakteryzują podtypy tych umów i np. założenie wypłaty i spłaty kredytu w walucie CHF, kompletnie zmieniałoby te umowy. Byłyby to umowy kredytu walutowego. W orzeczeniu w sprawie Dziubak TSUE wskazał, że możliwe jest stwierdzenie nieważności, gdy eliminacja postanowienia umownego prowadzi do zmiany charakteru danej umowy. Wydaje się więc, że jeśli Sąd Najwyższy będzie definiował postanowienia odsyłające do tabel kursowych przez pryzmat pojęcia przedmiotu głównego z dyrektywy 93/13 – a nie cywilistycznie rozumianych elementów przedmiotowo istotnych umowy – to odpowiedź na te dwa pytania może być tylko jedna: brak możliwości utrzymania obu konstrukcji umów. Ponadto, Trybunał w wyroku w połączonych sprawach C‑154/15, C‑307/15 i C‑308/15 wskazał, że sąd krajowy nie jest uprawniony do takiej zmiany treści nieuczciwych warunków, która nie przyczyni się do wyeliminowania zniechęcającego efektu odstraszającego wywieranego na przedsiębiorców. Pozostawienie umów w obrocie i założenie, że mogą być spłacane w walucie CHF nie wywołałoby takiego skutku odstraszającego” – wyjaśnia mec. Barbara Garlacz.

Pytanie nr  4 do Sądu Najwyższego dotyczy tego, czy w razie stwierdzenia nieważności umowy strony powinny rozliczyć się na zasadzie teorii salda czy dwóch kondykcji.

Na to pytanie SN już odpowiedział w uchwale z dnia 16 lutego 2021 roku (III CZP 11/20) opowiadając się za teorią dwóch kondykcji.

„Z punktu widzenia orzecznictwa TSUE zasadne jest zastosowanie teorii dwóch kondykcji, gdyż teoria salda ograniczałaby roszczenia restytucyjne konsumentów wynikające z nieważności spowodowanej abuzywnymi postanowieniami. Chodzi o roszczenia o zwrot wpłaconych kwot oraz odsetek od nich za czas trwania procesu, a TSUE sprzeciwiał się ograniczaniu skutków restytucyjnych, chociażby w wyroku C‑154/15, C‑307/15 i C‑308/15” – podnosi mec. Barbara Garlacz.

Pytanie nr 5 do Sądu Najwyższego dotyczy tego, od kiedy liczyć termin przedawnienia się roszczeń banku i klienta o zwrot świadczeń spełnionych na podstawie nieważnej umowy.

Jest to pytanie tak naprawdę o to, jak działa sankcja nieważności z art. 6 ust. 1 dyrektywy 93/13 – tj. gdy nieważność ta wynika z zastosowania postanowień abuzywnych. Tego zagadnienia dotyczy także pytanie nr 4 zadane przez Sąd Okręgowy w Gdańsku w sprawie C-19/20, w której TSUE ma wydać wyrok w dniu 29 kwietnia 2020 roku. Co ciekawe, Sąd Najwyższy – tym razem w składzie siedmiu tzw. starych sędziów – także zaplanował podjęcie uchwały odnośnie tego zagadnienia na dzień 15 kwietnia 2021. Co więcej, trzech spośród siedmiu sędziów Sądu Najwyższego w zasadzie już wyjawiło swój pogląd w tym zakresie w uchwale z dnia 16 lutego 2021 roku wskazując, że termin przedawnienia się roszczeń banku powinien być liczony od chwili wyrażenia przez konsumenta świadomej, wyraźnej i swobodnej woli co nieważności umowy. Moim zdaniem ten pogląd jest nieprawidłowy i być może okaże się sprzeczny z tym, co powie TSUE 29 kwietnia b.r. Dlatego uważam, że należałoby z obiema uchwałami Sądu Najwyższego poczekać na wyrok TSUE” – wyjaśnia mec. Barbara Garlacz.

Pytanie nr 5 dotyczy wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, do czego donieść może się TSUE pod koniec kwietnia.

W przeszłości Sąd Najwyższy w wyroku z 19 grudnia 2019 roku (V CSK 382/18) wskazał, że kwestia wynagrodzenia za korzystanie z kapitału przez konsumenta wymaga dalszych rozważań oraz, że nie została ona wykluczona przez orzecznictwo TSUE – co zostało odczytane w środowisku frankowiczów i banków z nimi walczących jako sygnał do możliwości zasądzenia takiego wynagrodzenia.

W tym zakresie najprawdopodobniej możemy spodziewać się odpowiedzi TSUE na pytanie nr 5 Sąd Okręgowego w Gdańsku, dotyczące m.in. tego, czy sąd ma obowiązek o takich roszczeniach informować konsumentów. Spodziewam się, że TSUE zajmie szersze stanowisko w tej kwestii i potwierdzi, że nieważność umowy z powodu abuzywności jej postanowień nie może generować dla banków dodatkowych korzyści, gdyż nie byłby spełniony tzw. długofalowy efekt odstraszający” – dodaje mec. Barbara Garlacz.