Od 3 lipca obowiązuje europejska dyrektywa Single Use Plastic (SUP), mająca na celu wycofanie niektórych produktów jednorazowych, wykonanych z tworzyw sztucznych. Polska, która od 2 lat nie przygotowała się do wdrożenia unijnych przepisów, musi liczyć się z reperkusjami.
Zgodnie z dyrektywą SUP, od soboty na terenie Unii Europejskiej (UE) nie kupimy plastikowych patyczków do uszu, sztućców, słomek czy jednorazowych kubków ze styropianu. Polska od 2019 roku nie zdążyła zaimplementować dyrektywy europejskiej, w związku z czym w kraju wciąż legalna pozostaje sprzedaż produktów odpowiadających za znaczą część plastikowych odpadów. Nie oznacza to jednak, że obecne rozwiązania prawne pozostają w zgodzie z unijnymi regulacjami. Ministerstwo Klimatu deklaruje, że odpowiednie przepisy zostaną przyjęte – jednak dopiero jesienią.
Anna Larsson, dyrektor Reloop Europe sugeruje, że taka opieszałość ze strony władz może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, nie tylko środowiskowymi.
– Kraje członkowskie stanowią przykład tego, że zaimplementowanie dyrektyw Parlamentu Europejskiego, w przewidzianym na to czasie, jest jak najbardziej możliwe. Wszystko zależy od chęci i woli organów decyzyjnych, w tym rządzących. Aby zredukować „powódź” plastiku, Francja już w ubiegłym roku nakazała redukcję wprowadzania butelek plastikowych do 50 proc. w 2030 r. oraz osiągnięcie minimalnego poziomu zwrotnych opakowań po napojach w wysokości 5 proc. do 2023 r. i 10 proc. do 2027 r. Niestety, opóźnianie procesu wdrożenia dyrektywy SUP i dostosowania do niej prawa krajowego może spotkać się z przykrymi konsekwencjami dla polskiego budżetu – ocenia Anna Larsson i wyjaśnia, że od początku bieżącego roku obowiązuje tzw. „Plastic Levy”, czyli unijna opłata, która będzie naliczana za każdy kilogram nieprzetworzonego plastiku, a Polska oraz pozostałe kraje UE są zobowiązane zapłacić 800 euro za tonę tworzyw sztucznych, które nie zostały poddane recyklingowi.
Oprócz zakazów wprowadzania na rynek niektórych produktów, dyrektywa SUP zobowiązuje państwa członkowskie UE do zebrania min. 77 proc. butelek z tworzyw sztucznych, wprowadzonych do obiegu po 2024 r., przy czym poziom ten powinien wzrosnąć do 90 proc. w 2029 roku.
– W Polsce rocznie do obiegu trafia około 240 tys. ton samych butelek PET, które tylko w 50 proc. poddawane są recyklingowi. Analizując rozwój systemów kaucyjnych w innych krajach, można śmiało założyć, że w ciągu trzech lat od wprowadzenia takiego systemu w Polsce, poziom zbiórki wszystkich odpadów opakowaniowych po napojach może wzrosnąć nawet do 90 proc. Oznacza to, że możemy uzyskać blisko 210 milionów ton samych butelek plastikowych, nadających się do recyklingu. Dyrektywa UE w sprawie produktów jednorazowego użytku z plastiku rekomenduje wprowadzenie takich rozwiązań, jako sposobu na sprostanie wyzwaniom związanym z zanieczyszczeniem środowiska tworzywami sztucznymi. Ponadto system kaucyjny zapewnia możliwość zamknięcia obiegu surowców, a dodatkowo produkcji nowych butelek z tych już wykorzystanych – mowa tu o wymogu tzw. minimalnej zawartości recyklatu, również wprowadzanym przez wspomnianą dyrektywę. Implementacja efektywnego systemu kaucyjnego może więc nie tylko uchronić środowisko, ale i budżet Państwa przed opłatami ponoszonymi na rzecz Wspólnoty. Efektywne rozwiązania w tym zakresie mogą przyczynić się też do strukturalnego rozwoju gospodarczego, a w kontekście Polski oznacza to również ok. 1800 nowych miejsc pracy i to tylko w sektorze produkcji butelek PET z recyklatu – ocenia Anna Larsson.
Nie należy zapominać, że dyrektywa SUP daje potężny impuls do rozwoju gospodarki o obiegu zamkniętym. Jeden z kluczowych przepisów tej dyrektywy dotyczy ograniczenia wykorzystania jednorazowych kubków i opakowań do żywności. Szwecja już zadecydowała o 50 proc. redukcji takich produktów do 2026 r., Słowenia planuje 20 proc. spadek. – W całej Europie obserwujemy lawinowy wzrost wdrażania modeli opartych o ponowne wykorzystanie, związane z zakazami stosowania jednorazowych kubków i talerzy w fast-foodach, obiektach administracji publicznej lub na imprezach masowych. Wiele krajów upatruje w takich systemach szansę na „uzielenienie” gospodarki
i zwiększenie ilości miejsc pracy a globalne firmy budują w oparciu o takie rozwiązania lojalność klientów – stwierdza ekspertka.