Po pandemii przyjdzie czas na „sprawdzam”

Rozmowa z Szymonem Mojzesowiczem, CEO firmy doradczej Lege Advisors

Szymon Mojzesowicz – CEO firmy doradczej Lege Advisors
Szymon Mojzesowicz - CEO firmy doradczej Lege Advisors

Każda pomoc firmom ze strony państwa spotyka się ostatnio z totalną krytyką. Czy w ogóle jest szansa na „tarczę” idealną?

Nie ma takiej szansy. „Tarcza” powinna chronić w pierwszej kolejności tych, którzy najlepiej rokują w kontekście kolejnych lat wychodzenia z kryzysu. Taka „tarcza” nigdy nie będzie idealna, bo zawsze ktoś będzie czuł się poszkodowany. Jest to smutna prawda, ale trzeba teraz patrzeć na rynek przedsiębiorstw, jak na szpital z chorymi w czasie pandemii – jest chaos, jest brak wystarczającej liczby łóżek, jest brak lekarstw, brak personelu. Trzeba jak najszybciej otrzeć łzy i dostrzec, że niektóre przedsiębiorstwa rokują znacznie gorzej niż inne. Pomysł, aby je dofinansowywać i pomagać utrzymać miejsca pracy nie jest długoterminowo najlepszy. Początkowe wsparcie jest potrzebne, żeby w jednym momencie nie wywołać zbyt dużego bezrobocia, ale docelowo trzeba przekierować pomoc tam, gdzie da ona najlepsze efekty. Z tej perspektywy odcięcie firm będących w restrukturyzacji od pomocy państwa nie jest takie chybione jak się wydaje.

Czy to oznacza, że część przedsiębiorstw skorzysta z pomocy, a następnie upadnie?

Oczywiście, że tak. Wynikać to będzie z nowych okoliczności rynkowych jakie się właśnie kształtują. Jeśli dzisiaj tanie linie lotnicze zapowiadają blokowanie sprzedaży środkowych siedzeń to znaczy, że będą miały o 33% mniejsze przychody. Co najmniej. To wprost oznacza, że część z nich upadnie, bo jest bez szans na dodatni wynik finansowy. A przecież rządy państw Unii też im pomagają z obawy przed zwolnieniami. Jeszcze lepszym przykładem są restauracje, sale zabaw, sale weselne, itd. Bez wątpienia skorzystają z pomocy państwa, ale ta pomoc nie pozwoli części z nich doczekać powrotu prosperity sprzed pandemii. Rachunek nie musi być wielowymiarowy: trzy miesiące ciszy to minus 25% przychodów rocznych. Jak ktoś miał taki wynik roczny na plus, to w przybliżeniu już po trzech miesiącach bez klientów pozostałą część roku pracuje za darmo. Każdy następny dzień to strata, a każdy tydzień to potężny cios. W takich okolicznościach trzeba uznać, że dużo przedsiębiorstw upadnie.

Kto zatem ma szansę na przetrwanie najbliższych miesięcy?

To jest dobre pytanie. Na pewno wielu przedsiębiorców przetrwa. Polscy menedżerowie są bardzo kreatywni i dosyć odporni na przeciwności losu. Jak mało kto na świecie umiemy się dostosować. A ci, co nie potrafią, w najbliższym czasie upadną.

Czy jest jakaś nadzieja dla najbardziej zagrożonych firm?

Jest. Trzeba je przede wszystkim jak najszybciej zdiagnozować. Trzeba odrzucić emocje, spojrzeć na pracowników, zaplecze techniczne, kontrakty, dostępne zasoby, przeliczyć możliwości i zastanowić się jak to można wykorzystać. Jest to bardzo trudno przeprowadzić we własnej firmie, dlatego powinno się do tego zatrudnić specjalistów. Musimy uznać jedną kluczową kwestię i przestać ją podważać: rynek prawdopodobnie zmienił swoją strukturę długoterminowo i nie należy oczekiwać szybkiego powrotu do stanu poprzedniego. W związku z tym każdy biznes w tych okolicznościach czeka mniejsza lub większa restrukturyzacja. I niekoniecznie sądowa czy pozasądowa, ale czasami wewnętrzna, która również nie jest łatwa do przeprowadzenia. Wczorajsze nowatorskie zmiany i ulepszenia wewnątrz firmy, dzisiaj są kompletnie niepotrzebne i wręcz trzeba je odrzucić. Know–how, który był wystarczający do funkcjonowania jeszcze w lutym, dzisiaj jest zbędny. Trzeba się zmierzyć z tymi faktami i podjąć próbę dostosowania do sytuacji. Im wcześniej tym lepiej.

Na czym powinien się skupić zagrożony przedsiębiorca w dobie pandemii?

To są czasy tak zaskakujące, że trzeba najpierw otoczyć się specjalistami, zgromadzić wiedzę i mieć plan A, B, C, D. Ostatni plan powinien zakładać bezpieczną upadłość i z tą myślą trzeba się oswajać. To najczęściej jest początek czegoś nowego, tak należy na to patrzeć. Przedsiębiorca ma prawo liczyć na państwo, ale powinien też zrozumieć, że już jest w procesie restrukturyzacji swojej firmy, czy tego chce czy nie. Ustawodawca zresztą dał temu wyraz zawieszając obowiązek wnioskowania o upadłość. Oznacza to tyle, że dopóki walczymy ze skutkami epidemii mamy szanse na działania bez takiej odpowiedzialności przed wierzycielami, jak to było dotychczas. A przynajmniej dostaliśmy dłuższy okres ochronny. „Sprawdzam” przyjdzie po ustaniu tych okoliczności. Nie warto zatem tracić czasu. Głównym obszarem zainteresowania przedsiębiorcy powinna być restrukturyzacja firmy w możliwie najkrótszym czasie, a nie sama płynność finansowa, czy ochrona miejsc pracy. Te ostatnie nie zapewnią ciągłości działania na dłużej. Przedsiębiorca nie jest zwykle obiektywny wobec swojej firmy i nie może na chłodno ocenić sytuacji. To, co powinien zrobić, to zaprosić do stołu doradcę restrukturyzacyjnego i wraz z nim nakreślić scenariusze działania. Doradca ma uprawnienia, aby zarządzać restrukturyzacją, gdyby musiała się zakończyć w sądzie. Krótko mówiąc, doradztwo restrukturyzacyjne powinno być dzisiaj podstawowym obszarem consultingu z jakiego korzystają zarówno przedsiębiorcy z sektora MŚP jak i duże firmy. Rolą doradców jest dobieranie do współpracy wszystkich niezbędnych zewnętrznych specjalistów, w tym odpowiednich kancelarii prawnych, doradców technicznych, HR, podatkowych, M&A, specjalistów od finansowania, itd.

Czy jest ryzyko, że doradca ograniczy wpływ przedsiębiorcy na firmę?

A czy lekarz ogranicza pacjentowi wolność wyboru? Możemy skorzystać z jego porad lub nie. Odpowiedzialnie jest jednak wiedzieć jaka jest diagnoza i co radzi ktoś, kto ma doświadczenie z innymi przypadkami oraz wiedzę o metodach leczenia. Nic nie stoi na przeszkodzie udać się do innego lekarza. Pamiętajmy, że istotą pracy doradcy restrukturyzacyjnego jest wychodzenie z kłopotów w biznesie. Kiedy, jeśli nie teraz powinno się z tego korzystać? Ustawodawca wymaga od doradcy wiedzy oraz doświadczenia. Daje mu też specjalne uprawnienia, aby przy jego udziale przedsiębiorca korzystał z zapisanych w prawie restrukturyzacyjnym dodatkowych „tarcz ochronnych”. W takiej sytuacji, jaką mamy obecnie w gospodarce, jest to wsparcie na wagę złota. A może raczej na wagę przetrwania.