Polska nie zamknęła placów budowy na czas epidemii. Dzięki temu nie mamy dzisiaj przestojów w inwestycjach

    Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR
    Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR

    Przemysł infrastrukturalny i budowlany tworzy 10% polskiego PKB. Dlatego tak ważne było, by odpowiednio zadbać o niego podczas pandemii. Po trzech trudnych miesiącach widzimy, że kroki podjęte przez Ministerstwo Infrastruktury i wykonawców były słuszne. W Polsce nie zamknięto placów budów, a dzięki wprowadzonym obostrzeniom sanitarnym uniknięto tworzenia się ognisk zakażeń. Po pierwszych dwóch tygodniach marcowego szoku – kiedy to brakowało pracowników, a dokumenty utykały w niewydolnie działających urzędach – sytuacja na polskich budowach wróciła do normy. Rząd nie “pożyczył” pieniędzy na tarcze antykryzysowe z budżetu inwestycyjnego, dzięki czemu realizacja kontraktów przebiega bez zakłóceń. Ewentualne opóźnienia placach budów odziedziczone są po poprzednich miesiącach i nie można winić za nie pandemii. Najważniejsze okazało się jednak to, że problemy realizatorów spotykały się z przytomną i szybką reakcją rządu.

    – Co tydzień odbywały się narady Ministerstwa Infrastruktury z najważniejszymi wykonawcami, którzy raportowali problemy i zacięcia administracyjne. Dzięki temu epidemia nie odcisnęła zbyt dużego piętna na inwestycjach – powiedział serwisowi eNewsroom Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. – Kilka tygodni trwały perturbacje związane z brakiem robotników na budowach. Pracownicy musieli się zająć swoimi dziećmi – a część z nich, pochodząca z Ukrainy, wyjechała do siebie – nie wiedzieli, jak będzie wyglądała sytuacja z granicami. Było też trochę problemów z dostawą niektórych materiałów na budowę i pracą urzędów – w panice część się zamknęła, a część pracowała na pół gwizdka. Na szczęście ten szok trwał około dwóch tygodni, co na długich procesach budowlanych nie zostawiło dużego śladu. W tej chwili wszystko idzie dobrze, a wszyscy czekamy na pieniądze z funduszy budowy Unii Europejskiej. Do Polski ma z nich trafić 64 miliardy euro. Z pierwszego rzutu pandemii, która oczywiście jeszcze trwa, jako branża budowy i infrastruktury wychodzimy więc obronną ręką – ocenia Furgalski.