Pakiety pomocowe dla firm i odmrożenie gospodarki sprawiły, że stopniowo poprawia się sytuacja mikro-, małych i średnich firm. Podobnie jak ich nastroje. Wskaźnik Barometru EFL po raz pierwszy od III kwartału 2019 roku przekroczył 50 pkt, co wskazuje na korzystną ocenę warunków do rozwoju sektora MŚP. Mimo to przedsiębiorcy mniej optymistycznie niż w maju patrzą na perspektywy powrotu do stanu sprzed pandemii. – Wszystko zależy od sytuacji epidemiologicznej, jednak gospodarka najwcześniej w połowie 2021 roku powróci do poziomu aktywności sprzed kilku miesięcy – ocenia Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
– Obecna sytuacja mikro- i małych przedsiębiorstw po wygaśnięciu części instrumentów w ramach tarczy antykryzysowej jest względnie stabilna. Pomogły w tym zwolnienia na okres trzech miesięcy z obowiązku płacenia składek na ubezpieczenia społeczne oraz wypłaty postojowego, dzięki czemu poprawiła się płynność finansowa firm. Poza tym gospodarka już w znacznym stopniu się odmroziła, więc firmy mają możliwość generowania przychodów na pokrycie bieżących zobowiązań finansowych – mówi agencji Newseria Biznes Łukasz Kozłowski.
Do 16 lipca Zakład Ubezpieczeń Społecznych wypłacił ponad 2,2 mln świadczeń postojowych dla osób prowadzących działalność gospodarczą i osób na umowach cywilnoprawnych na łączną kwotę 4,3 mld zł. Z kolei umorzenia składek za marzec, kwiecień i maj przekroczyły 7,5 mld zł. To zobowiązania ok. 2 mln firm za 6,5 mln osób ubezpieczonych. Zdaniem eksperta firmy nie będą miały problemów, żeby regulować kolejne zobowiązania.
– Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że nie wygasła całość pomocy, jaką firmy mogły otrzymywać w ramach wsparcia antykryzysowego. Tarcza finansowa jest instrumentem długoterminowym, a kwoty przyznawane w ramach tych subwencji są znacznie wyższe. W przypadku mikrofirm mogą one sięgać 300 tys. zł, a w przypadku firm małych, zatrudniających do 49 pracowników, są jeszcze wyższe. Są to zobowiązania, których spłata jest rozłożona na okres powyżej jednego roku, na ogół na dwa do trzech lat, więc firmy raczej nie powinny narzekać na brak płynności finansowej – wyjaśnia główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Jak informuje Polski Fundusz Rozwoju, odpowiedzialny za tarczę finansową, do 28 lipca skorzystało z niej ponad 335 tys. firm zatrudniających łącznie ponad 3 mln pracowników. Za pośrednictwem banków trafiło do nich prawie 60 mld zł, z tego 18,2 mld do mikrofirm, a 42 mld do małych i średnich. Jak wskazuje Kozłowski, w Polsce, podobnie jak w większości krajów UE, władze postawiły na wsparcie firm, w przeciwieństwie np. do USA, i to było dobre posunięcie.
– W Stanach Zjednoczonych duża część wsparcia nie była kierowana bezpośrednio do firm, tylko do pracowników, osób, które straciły pracę. Część firm, by zredukować ponoszone przez siebie koszty, wręcz zachęcała pracowników do tego, by odchodzili i pobierali zasiłki, które w niektórych przypadkach były nawet wyższe niż ich wynagrodzenie w okresie przed pandemią – wskazuje ekonomista FPP. – W państwach UE dużo większe było wsparcie ukierunkowane na utrzymanie miejsc pracy, dzięki czemu wzrost bezrobocia był znacznie niższy niż w USA. W sytuacji, kiedy nie będzie kolejnych fal pandemii, przywrócenie aktywności gospodarczej po wygaśnięciu większości obostrzeń będzie sprawniejsze i szybsze.
Barometr EFL wskazuje, że nastroje wśród polskich przedsiębiorców się poprawiają. To nie zmienia faktu, że nieco bardziej realistycznie niż jeszcze w maju patrzą na perspektywy powrotu do normalnego działania. 40 proc. badanych przez EFL firm z sektora MŚP wierzy, że koniunktura wróci do ich branży w przyszłym roku. W maju odsetek ten sięgał 58 proc. Tylko 6 proc. liczy, że stanie się to w ciągu kilku miesięcy (poprzednio 18 proc.), za to dwukrotnie wyższy jest odsetek tych przedsiębiorców, którzy wskazują na okres dwóch–trzech lat (z 19 proc. w maju do 39 proc. na przełomie czerwca i lipca). Jednocześnie zwiększa się grupa firm, których zdaniem koronawirus nie odciśnie piętna na gospodarce.
Sytuacja zależy jednak od działalności – firmom z branży eventowej, usług bezpośrednich czy związanym z turystyką trudniej będzie odrobić straty.
– Niepewność, czy pandemia już odeszła na dobre, czy też będziemy mieli do czynienia z kolejnymi falami, blokuje decyzje inwestycyjne. Na pewno proces odbudowy gospodarki w pewnym momencie zacznie hamować i będzie znacznie trudniejszy. Dopiero w perspektywie połowy, być może końcówki 2021 roku będziemy mogli mówić o tym, że gospodarka powróciła do takiego poziomu aktywności, z jakim mieliśmy do czynienia na przełomie 2019 i 2020 roku – przekonuje Łukasz Kozłowski.
Trudno też na razie oszacować, ile firm upadnie na skutek pandemii koronawirusa. Jak podaje Coface, w I połowie 2020 roku sądy ogłosiły upadłość i restrukturyzację 452 firm, nieznacznie mniej niż w analogicznym okresie 2019 roku (467), jednak fala bankructw może dopiero nadejść.
– Wydaje się, że większość firm będzie w stanie przetrwać kryzys, ponieważ otrzymały odpowiednio duże wsparcie płynnościowe, a okres lockdownu gospodarczego nie był aż tak długi. Jeśli będzie realizował się bardziej negatywny scenariusz, to skala likwidacji działalności gospodarczej będzie znacznie większa. Paradoksalnie zaobserwowaliśmy za to wzrost liczby płatników składek zarejestrowanych w ZUS-ie i boom na mikrodziałalność gospodarczą, bo w niektórych sektorach, jak transport i logistyka, popyt na pracę realizowaną przez mikrofirmy się zwiększył – analizuje główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.