Prof. Edward Haliżak: Chiny oczekują ułożenia stosunków z USA na nowych zasadach

chiny usa

Mariusz Marszałkowski/Instytut Jagielloński: Jak może zmienić się polityka USA w stosunku do Chin podczas prezydentury Joe Bidena?

Prof. Edward Haliżak: Przy zmianie władzy prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych mamy zawsze do czynienia ze zmianą i kontynuacją polityki zarazem. Podobnie będzie w stosunku do Państwa Środka. Chiny dla amerykańskiej globalnej strategii są największym wyzwaniem, dlatego że dzięki postępowi w reformach gospodarczych przekształciły swoją gospodarkę w dobrze funkcjonujący organizm i stały się drugą potęgą gospodarczą w świecie. Dzięki temu gospodarka chińska kumuluje duże dochody, które są przeznaczane na realizację globalnej strategii tego państwa. To, co jest najważniejsze dla Ameryki to to, że pod koniec dekady Chiny, jeśli utrzymają obecną dynamikę wzrostu, prześcigną Amerykę pod względem wielkości dochodu narodowego. Perspektywa, że chińska gospodarka będzie numerem jeden, wcale nie jest odległa. To właśnie bardzo martwi Amerykę, ponieważ z tym wiąże się przyszły kształt międzynarodowej strategii Chin.

Jak Stany Zjednoczone postrzegają Chiny?

Chiny postrzegane są jako główny rywal Stanów Zjednoczonych. Nie są widziane jako nieprzyjaciel, a jako rywal. Takie postrzeganie zaczęło się już kształtować w okresie administracji demokratycznej Baracka Obamy. Owa administracja w 2010 roku ogłosiła strategię pivotu, której celem jest ewentualne powstrzymanie Chin jako mocarstwa poprzez niedopuszczenie do utworzenia w rejonie Azji i Pacyfiku wyłącznej strefy wpływu Chin i wyeliminowanie Ameryki z Azji Wschodniej. Taka była istota tej strategii i to będzie kontynuowane. Jednocześnie Stany Zjednoczone nie mogą wyzbyć się elementów współpracy i to jest kluczowa kwestia. Chiny są dla Ameryki jednocześnie rywalem i partnerem. I jakby to nie brzmiało paradoksalnie, jest tak w coraz większej ilości dziedzin. Ameryka zdaje sobie sprawę, że z Chinami można robić interesy. Lobbuje za tym wielki amerykański biznes. Wielkie firmy amerykańskie optują za rozwijaniem współpracy z Chinami, bo tam można zarobić wielkie pieniądze.

Elon Musk, marzyciel, twórca programu kosmicznego jest też właścicielem fabryki samochodów Tesla w Szanghaju, której wydajność zbliża się do 500 tysięcy samochodów elektrycznych rocznie. Technologia jest amerykańska, ale wszystkie elementy są produkowane na miejscu w Chinach. Pół miliona samochodów na rynek chiński i na eksport. Ważne jest, by zwrócić uwagę, że rząd Chin dopłacił do tej inwestycji 20 procent. W związku z tym program Elona Muska jest finansowany z zysków i pieniędzy wypracowanych w Chinach. To jest pewnego rodzaju paradoks, ale taka jest po prostu prawda. Kiedy administracja Donalda Trumpa przystąpiła do wojny handlowej, gospodarczej z Chinami, napotkała opór największych amerykańskich korporacji (w tym Apple), które boją się utraty dostępu do chińskiego rynku. Te przykłady pokazują, że Ameryka ma niełatwy strategicznie wybór. Nie wiadomo na czym dokładnie miałaby polegać strategia: na ile powstrzymywać Chiny, a na ile rozwijać z nimi współpracę. To drugie jest bardzo ważne, ponieważ chodzi o bardzo duże pieniądze. Chiny ogłosiły, że do 2030 roku zamierzają zaimportować towary o wartości 22 bilionów dolarów, ponieważ przestawiają się na inny model gospodarczy, w którym popyt wewnętrzny i import będą odgrywać ważną rolę. Te 22 biliony stoją przed oczyma menadżerów wielkich, amerykańskich korporacji, którzy upatrują szanse na sprzedaż i realizację zysków na wielkim rynku chińskim. To właśnie oni będą wywierać presję na administrację prezydencką, żeby powstrzymywała się przed nakładaniem sankcji, czy też kontynuowaniem wojny handlowej z Chinami.

Jak Chiny patrzą na Stany Zjednoczone po tym resecie i wyborze Joe Bidena? Czym Ameryka jest dla Chin?

Od czasów powstania Chińskiej Republiki Ludowej 1 października 1949 roku komuniści chińscy zawsze bardziej łaskawie spoglądali na Amerykę niż na ZSRR. To są fakty historyczne. Ktoś kiedyś napisał właśnie o tej postawie Chińczyków publikację pt. „Beautiful imperialist”, czyli „Piękni imperialiści”. Tak Chińczycy postrzegają Stany Zjednoczone. W sensie politycznym, strategicznym, a także ze względu na popularność, większość młodzieży chińskiej wybiera studia w Ameryce. To jest 250 tysięcy młodych ludzi, którzy studiują w USA. To wynika z postrzegania pozytywnego. Oczywiście w sferach politycznych, w kręgach decydenckich Ameryka jest postrzegana jako rywal. To negatywne postrzeganie Ameryki nasiliło się w okresie administracji prezydenta Donalda Trumpa, która przystąpiła do nierealistycznej strategii ograniczenia możliwości wzrostu gospodarczego Chin, po to, żeby Chiny nie rozwijały się zbyt szybko i żeby ten moment pościgu za Ameryką maksymalnie wydłużyć. Zatem to negatywne postrzeganie Ameryki się zmieniło, ale Chińczycy jako społeczeństwo generalnie patrzą na Stany Zjednoczone raczej w sposób pozytywny. Chiny nie deklarują, nie określają Stanów Zjednoczonych mianem wroga. Chińczycy mówią, że świat jest zbyt wielki, a Pacyfik i Azja są na tyle pojemne, że jest tam miejsce dla dwóch supermocarstw: dla Chin i dla USA. Władze Chin, decydenci zdają sobie doskonale sprawę z istniejącej jeszcze luki między Chinami, a USA. I ta realistyczna ocena sprawia, że Chiny powściągają się w pewnych reakcjach. Chińscy autorzy, badacze w swoich publikacjach zwracają uwagę na to, że Chiny są jeszcze na dorobku, są w fazie wzrostowej. Wiedzą o tym, że Ameryka nadal ma przewagę nad nimi. Dominuje realistyczna ocena, ale Chińczycy uważają, że nastał czas, aby stosunki między tymi dwoma wielkimi mocarstwami ułożyć na nowych zasadach. Chińczycy podkreślają, że stosunki z USA są dla nich bardzo ważne i traktują je priorytetowo, z największą uwagą i poświęcają temu najwięcej uwagi oraz środków.

Czy wygrana Joe Bidena jest szansą dla, np. Polski do powrotu do relacji z Chinami z poziomu sprzed prezydentury Donalda Trumpa? Czy zmiana w Białym Domu może na to jakoś wpłynąć? Czy może się coś zmienić w stosunkach między Polską a Chinami?

Wpływ stosunków polsko-amerykańskich na stosunki polsko-chińskie da się zidentyfikować, ale nie przeceniałbym tego w sposób znaczący. Po pierwsze między Chinami a USA toczy się wojna technologiczna. W tej chwili to jest jedyna dziedzina, w której obydwa mocarstwa bardzo ze sobą rywalizują. Amerykanie obawiają się wzrostu postępu Chin w tej dziedzinie. Wyścig technologiczny to jest istota współczesnych stosunków. W związku z tym Amerykanie przystąpili do polityki blokady i polityki rugowania chińskich firm technologicznych z rynku światowego. Przykładem jest Huawei. Stany Zjednoczone blokują technologicznie Chiny, ale chcą rozwijać się i robić biznesy w tradycyjnych dziedzinach gospodarki, jak handel, rolnictwo, energetyka, sprzedaż surowców. To jest pewnego rodzaju dwoistość w postawie władz amerykańskich. Można powiedzieć, że Polskę pośrednio ten związek interesów chińsko-amerykańskich blokuje. Amerykanie blokują na całym świecie technologię 5G autorstwa Chin. Nie chcą dopuścić, żeby za pomocą tej technologii zdobyły duży udział w rynku. Chodzi tu o dostęp do danych, ale przede wszystkim o ograniczenie zysków Chin, czyli dochodów, jakie chińska firma może otrzymać z tytułu kontraktów. To są dwa cele wyrugowania Chin. W związku z tym polski rząd w pośredni sposób zasugerował, że chińska firma może dostać kontrakt, ale tylko gdy spełni określone warunki. Jest jeszcze jeden aspekt. Polska poparła Amerykanów, ale nie w bezpośredni sposób. Zostawiliśmy sobie otwartą furtkę do negocjacji w tej sprawie. Myślę, że duży związek z tym ma perspektywa budowania Centralnego Portu Lotniczego, w którym pewnie rozpatruje się także udział kapitału chińskiego. Chińczycy bardzo chętnie zainwestowaliby w taki projekt. Być może są to tylko spekulacje, ale myślę jednak, że coś jest na rzeczy. W momencie kiedy administracja demokratyczna będzie kontynuowała politykę blokady technologicznej z Chinami, ale przy jednoczesnym rozwoju współpracy w innych dziedzinach, zwłaszcza w sprawach klimatu, wówczas wznowiony zostanie dialog amerykańsko-chiński. Może wtedy dojść do spotkań na szczeblu ministrów i przywódców. To z pewnością przełoży się na odważniejsze decyzje naszego rządu w stosunku do Chin. Ożywienie w stosunkach amerykańsko-chińskich w jakimś stopniu przełoży się także na ożywienie relacji polsko-chińskich.

Edward Haliżak, politolog, profesor nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki, wykładowca na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.