Przepisy kontra rzeczywistość, czyli wielkie nieporozumienie i wielki deficyt kierowców

Katarzyna Syta KAES Logistics
Katarzyna Syta, Prezes Zarządu KAES Logistics

Branża transportowa już od dłuższego czasu zmaga się z brakiem kierowców zawodowych. Sytuacja uległa radykalnemu pogorszeniu w momencie, w którym w wyniku wojny ok. 40 proc. kierowców z Ukrainy, stanowiących blisko 150 tys. osób zatrudnionych w transporcie międzynarodowym, wróciło do swojego kraju. Tym, co nieustannie utrudnia zatrudnianie nowych pracowników z zagranicy, są obowiązujące przepisy prawne – stwierdza Katarzyna Syta, Prezes Zarządu KAES Logistics.

Młodzi ludzie zdecydowanie nie są zainteresowani pracą w zawodzie kierowcy – w Polsce na ten moment średnia wieku kierowcy zawodowego wynosi… 50 lat. Nic zatem dziwnego, że liczba pracowników zaczyna topnieć, bowiem coraz więcej z nich przechodzi na zasłużoną emeryturę. Istnieje wiele przyczyn, ze względu na które praca ta nie jest atrakcyjna dla młodych ludzi. Wśród nich można wymienić chociażby wysokie koszty umożliwiające podjęcie profesji, rzędu 10 tys., (to suma pieniędzy, która przeznaczana jest na otrzymanie obowiązkowych uprawnień do prowadzenia samochodów ciężarowych), liczne zagrożenia w postaci wysokich kar i mandatów oraz minimalny wiek zawodowego kierowcy, który wynosi 21 lat, zatem nie można zdecydować się na tę karierę tuż po szkole ponadpodstawowej. Pracę ostatecznie rozpocznie jedynie ułamek najbardziej zainteresowanych, co sprawia, że luka się nie zmniejsza. Szacuje się, że w Polsce niedobór kierowców zawodowych sięga ok. 100 000 wakatów. W konsekwencji firmy transportowe zmuszone są do dostosowania swoich ofert pracy do potrzeb pracowników z zagranicy. Tymczasem sprawę komplikują dodatkowo przepisy wydawane przez osoby, które najwyraźniej nie znają natury branży transportowej.

Zmiany w przepisach

Wiele osób nie zdaje sobie nawet sprawy, jak bardzo zmiany w przepisach utrudniły zdobycie posady kierowcy zawodowego w Polsce, w szczególności osobom z zagranicy. Od 6 kwietnia br., aby otrzymać świadectwo kierowcy (wymagane do wykonywania przewodów drogowych na terenie Unii Europejskiej) konieczne jest posiadanie wydawanej przez starostę karty kwalifikacji kierowcy. Aby ją otrzymać, należy wcześniej założyć cyfrowy Profil Kierowcy Zawodowego, który jest też niezbędny do odbycia szkolenia okresowego oraz kwalifikacji wstępnej, a jego wyrobienie niestety nie jest tak szybkie, jakbyśmy oczekiwali. Do tego dochodzi czas oczekiwania na wypisy z licencji na wykonywanie międzynarodowego transportu, co trwa około miesiąca. Co gorsza, wydanie pozwolenia na pobyt oraz pracę obywateli spoza UE trwa średnio sześć miesięcy! To stawia w wyjątkowo trudnej sytuacji osoby, którym kończą się wizy. Jakby tego było mało, przypominam, że obowiązkowe szkolenia dotyczące kierowców zawodowych praktycznie uniemożliwiają wykonywanie tego zawodu przez osoby niebędące obywatelami UE. Wreszcie sytuacji nie ułatwiają kłopoty związane z koniecznością potwierdzania prawa jazdy przez cudzoziemców ze Wschodu – osoby z Ukrainy zmagają się z konsekwencjami wyłączenia po 24 lutego centralnej ewidencji praw jazdy, a z Białorusi z wydłużeniem pracy urzędów, w wyniku którego na takie potwierdzenie można czekać nawet rok.

Małe firmy tracą najwięcej

Mnogość dokumentów, a także długi czas oczekiwania na dokonanie niezbędnych formalności powiększa jedynie i tak już znaczący brak kierowców. Ta sytuacja prowadzi do przestoju pojazdów, co generuje straty finansowe i powoduje coraz większe trudności w opłacaniu podstawowych zobowiązań podatkowych. Obecnie, kiedy koszty paliwa sięgają blisko 40 proc. kosztów prowadzenia biznesu, ponoszenie dodatkowych strat jest niezwykle bolesne. W tej podbramkowej sytuacji firmy uciekają się do takich zagrywek jak podkupywanie kierowców, oferowanie im atrakcyjnych systemów motywacyjnych oraz możliwość jeżdżenia bardziej nowoczesnym sprzętem. Kto w tej sytuacji traci najwięcej?  Oczywiście małe firmy, które de facto stanowią większość na polskim rynku. W wyniku sytuacji kierowców ze Wschodu coraz częściej zatrudnia się również osoby z krajów spoza UE. To jednak też nie jest rozwiązanie dla każdego, bowiem to wiąże się z koniecznością zagwarantowania im chociażby zakwaterowania, co niestety jest kosztowne. Problem braku kierowców jest na tyle poważny, że zaczyna być zauważalny dla przeciętnego obywatela, bowiem miasta zaczęły obcinać liczbę kursów transportu miejskiego ze względu na brak kierowców. To tylko wskazuje jak bardzo dramatyczna jest sytuacja w transporcie towarów, który cieszy się mniejszą popularnością niż i tak mający problemy sektor przewozu osób.

Czy można coś zmienić?

Branża transportowa w Polsce nie łudzi się już, że nagle zainteresowanie tym zawodem zwiększy się wśród młodych ludzi. Rozwiązaniem nie jest również aktywizacja zawodowa kobiet, bowiem transformacja wizerunku zawodu z pomocą kampanii medialnych nie zmieni społecznych przekonań z dnia na dzień – to proces długotrwały, a kierowcy są potrzebni tu i teraz. Aktywizacja zawodowa kobiet może przynieść owocne skutki, jednak dopiero na przestrzeni lat, dlatego pozostaje nam polegać na kierowcach z zagranicy. W tym celu firmy sięgają, chociażby po rozwiązania telematyczne, umożliwiające właścicielom, spedytorom oraz kierowcom komunikację w obcych językach. Jednak chęci samych firm nie wystarczą, bo obowiązujące przepisy skutecznie rzucają kłody pod ich nogi. Proces kształcenia kierowców, a także wydawania im niezbędnych pozwoleń i dokumentów musi zostać radykalnie przyspieszony. Jest o co walczyć. Pamiętajmy, że to nie tylko Polska zmaga się z tym problemem – jeśli inne kraje Europy zaczną działać sprawniej i otworzą się na kierowców spoza UE oraz zapewnią im dogodny dostęp do pracy, wówczas my już nie będziemy mieli kogo zatrudniać. Pozostanie jedynie żal, bowiem pracodawcy robią co mogą, aby nie dopuścić do całkowitego załamania polskiej branży transportowej, jednak ograniczenia prawnie skutecznie niwelują ich wysiłki.

Katarzyna Syta, Prezes Zarządu KAES Logistics