Rekordy wszechczasów indeksu S&P500. Rynek funta czeka na głosowanie

Konrad Białas
Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.

Rynki wyciskają ostatnie krople optymizmu z informacji o „postępach” w rozmowach handlowych, co pozwala na umocnienie ryzykownych aktywów i nowe rekordy rynku akcji. S&P500 znalazł się najwyżej w historii, rosną rentowności obligacji, a traci złoto. Rynek walutowy trzyma zmienność w ryzach, czekając na kluczowe wydarzenia makro (Fed, NFP).

Poniedziałek nie okazał się tak nudny, na jaki się pierwotnie zapowiadał. Wydarzeniem dnia stały się nowe rekordy wszechczasów indeksu S&P500 pod wpływem pozytywnych informacji dotyczących relacji handlowych USA-Chiny, dobrych wyników kwartalnych spółek i oczekiwań na kolejną obniżkę stóp procentowych Fed. Przedstawiciele rządu USA zapewniają, że rozmowy z Chinami idą w dobrym kierunku i są czynione postępy. Prezydent USA Donald Trump powiedział w poniedziałek, że spodziewa się podpisać znaczną część umowy handlowej z Chinami przed terminem, ale nie podał daty. Wcześniej przedstawiciel ds. handlu USA powiedział, że USA zastanawiają się, czy przedłużyć zawieszenia ceł na chińskie towary o wartości 34 miliardów dolarów, które wygasną 28 grudnia tego roku. Ogólnie zapanowała cicha akceptacja, że w kolejnych tygodniach nie powinno dojść do nagłego zwrotu w rozmowach. Osobiście chciałbym w to wierzyć, jednak momenty eskalacji konfliktu z maja i sierpnia nie pozwalają mi być takim optymistą. Negocjatorzy w dalszym ciągu używają ogólników, terminy są nieokreślone, jak również porozumienie „pierwszej fazy” nie dotknęło żadnych tematów z tych, które od początku stanowiły główny powód sporu. Odnoszę wrażenie, że stosunek prezydenta Trumpa do Chin mógłby być dużo ostrzejszy, gdyby w ostatnich tygodniach nie zawracało mu głowy zamieszanie związane z Syrią i impeachmentem. Nie zapominajmy o tym, co potrafi zrobić Donald Trump, gdyby ma trochę wolnego czasu. Na razie jednak rynkom przychodzi się cieszyć z braku świeżych powodów do zmartwień. Z drugiej strony S&P500 jest zaledwie 11 pkt. powyżej szczytów z lipca, zatem tylko tyle udało się rynkom wygrać po trzech miesiącach. Moim zdaniem to marny powód do zadowolenia.

Premierzy w Wielkiej Brytanii lubują się w przegrywaniu w głosowaniach o to samo. Poprzednia rządząca Theresa May trzy razy poległa w przeforsowaniu projektu porozumienia brexitu. Jej następca Boris Johnson ta batalię wygrał, ale wczoraj trzeci raz Izba Gmin zablokowała jego wniosek o przedterminowe wybory. Dziś Johnson ma spróbować innej ścieżki legislacyjnej, która ma być łatwiejsza, bo wymagać tylko zwykłej większości głosów zamiast dwóch trzecich Izby. Celem jest rozpisanie wyborów na 12 grudnia. I tutaj Johnson może zyskać poparcie Liberalnych Demokratów i Szkockiej Partii Narodowej. Szybsze wybory dają szanse na odzyskanie większości przez Partię Konserwatywną, co pozwoliłoby domknąć ratyfikację brexitu. Johnson dał jasno do zrozumienia, że nie zamierza starać się o ratyfikację za obecnej kadencji parlamentu, co ponownie wprowadza proces brexitu w stan zawieszenia. Ale politycy mają czas na gierki po tym, jak UE przyznała odroczenie daty brexitu na 31 stycznia 2020 r. Jeśli dziś Johnsonowi uda się ustalić termin wcześniejszych wyborów, wzrosną szasne na szybsze zakończenie brexitowej sagi. Rynek funta na to czeka.

Konrad Białas
Dom Maklerski TMS Brokers S.A.