W Polsce o legalny zarobek na kryptowalutach jest trudno. Polskie rozwiązania prawne są bowiem nieprecyzyjne, a podatki horrendalnie wysokie. Niektóre rządy jak np. w Estonii czy Portugalii widzą jednak w rozwoju kryptowalut szansę i ułatwiają inwestorom działania. To tam zapewne spoglądać będą polscy posiadacze wirtualnych pieniędzy. W innych krajach europejskich rozwiązania mogą być bowiem jeszcze mniej korzystne niż w Polsce, a wpływ na rozwój bitcoinów może mieć ekologia.
Eksperci z dziedziny kryptowalut są jednomyślni – w Polsce mimo szumnych zapowiedzi dotyczących inwestycji w innowacyjność i ciągłym wspominaniu o cyfrowej rewolucji, nie dzieje się nic dobrego, co mogłoby przekonać tych, którzy zajmują się jedną z podstawowych gałęzi „nowego świata”, czyli wirtualnymi pieniądzmi. Zachęt do działania i rozliczania się z podatkiem w naszym kraju po prostu nie ma.
– Biznes kryptowalut nie jest zero-jedynkowy. To zrozumiałe, że wiele państw widzi pewne zagrożenia, bo choćby monopol banków centralnych może zostać zachwiany. Jednak coraz więcej rządów dostrzega też potencjalne szanse, a zmiana nastawienia może dość szybko przynieść wymierne zyski – mówi Maciej Oniszczuk z kancelarii Oniszczuk & Associates, specjalizującej się w doradztwie prawnym i podatkowym dla biznesu czy też zakładaniu spółek w Polsce i za granicą.
Prawnicy i sami użytkownicy kryptowalut podkreślają, że Polska cierpi na deficyt przejrzystego prawa dotyczącego tego sektora. Nie wspominając już nawet o tym, żeby te zapisy były racjonalne pod względem podatkowym i nie powodowały wypłynięcia kapitału poza granicę.
Jednym z nielicznych zapisów prawnych jest to, że w Polsce każda kwota, którą wypracujemy dzięki różnicom kursowym poprzez handel kryptowalutami, jest traktowana jak zysk kapitałowy. Podlega zatem podatkowi Belki w wysokości 19%. Jest to bardzo wysoka stawka, która stawia sprawę jasno – chcąc zarabiać na kryptowalutach szukaj rozwiązań.
Spis treści:
Zyski na kryptowalucie? Tylko poza Polską
Czy w Polsce można zatem optymalizować podatek pochodzący z obrotu kryptowalutami?
– Tak. Jeśli przenosimy nasz portfel na poziom spółki, to może ona obracać kryptowalutą i realizować zyski bez podatku. Co więcej, najczęściej będzie to spółka założona w jurysdykcji, w której system prawny jest zdecydowanie dojrzalszy pod kątem rozwiązań związanych kryptowalutami niż w Polsce – zaznacza Maciej Oniszczuk.
Oniszczuk za przykład podaje rozwiązania estońskie, które nie tylko gwarantują obracającym wirtualną walutą bezpieczeństwo, ale też racjonalny system podatkowy. Firmy w Estonii nie zapłacą podatku od transakcji i swobodnie będą mogły wprowadzać w życie kolejne inwestycje, aż do momentu wypłacenia dywidendy. Dopiero w tym momencie pobierana jest danina. – Taka firma powinna być maksymalnie związana z krajem, w którym jest zarejestrowana. Jeśli bowiem spółką estońską będziemy zarządzać w całości z Polski, to jest ogromne ryzyko tego, że i w Polsce będziemy musieli zapłacić podatek – dodaje ekspert kancelarii Oniszczuk & Associates.
Rezydencja podatkowa, czyli portugalski raj
Fikcyjna nie może być też zmiana rezydencji podatkowej, a to druga najpopularniejsza możliwość na faktyczną legalizację środków pochodzących z obrotu kryptowalutami. Jednym z najpopularniejszych wyborów w ostatnich latach jest Portugalia. Powód jest prosty – już w 2016 roku tamtejszy Urząd Skarbowy orzekł, że osoby fizyczne nie powinny być jakkolwiek opodatkowane w kwestii zysków pochodzących ze sprzedaży kryptowalut
Wyjątkiem od tej reguły są działania odpowiadające profesjonalnej działalności osoby fizycznej. W takim przypadku uzyskany dochód mógłby podlegać portugalskiemu podatkowi. Zatem działalność traderów, którzy dokonują transakcji niemal codziennie, może być zakwalifikowana jako profesjonalizacja i może wiązać się z koniecznością opłacenia podatków.
– Najważniejsze jest jednak to, żeby przenosiny do Portugalii nie odbyły się tylko na papierze. Jeśli w Polsce podatnik ma centrum życia gospodarczego, a nawet rodzinnego, posiada nieruchomości, to nie wystarczy przebywać poza krajem dłużej niż pół roku. Polski fiskus i tak upomni się o swoje – zaznacza Oniszczuk.
Austria? Kryptowaluta nie jest „eko”
Krajów przyjaznych kryptowalucie jak Portugalia nie ma jednak wiele. Niektóre amerykańskie stany ułatwiają obrót wirtualnym pieniądzem, Salwador uznał bitcoiny za pełnoprawny środek płatniczy, a w Europie choćby Malta nie rzuca kłód pod nogi ludziom z kryptowalutą na koncie.
W którą jednak stronę pójdziemy? Rząd chiński co rusz burzy spokój inwestorom. Raz to nieco ułatwiając obrót kryptowaluta, by za czas jakiś maksymalnie utrudnić działania. W Europie również nie ma jednomyślności, bo obok rozwiązań portugalskich czy estońskich pojawiają się inne propozycje. Choćby w Austrii, gdzie klimat dla kryptowalut raczej nie będzie sprzyjający.
Ci, którzy posiadają takie aktywa takie jak np. Bitcoiny, wkrótce mogą stanąć w obliczu wyższych podatków. Obecnie „kryptoaktywa” są powszechnie uważane za przedmiot spekulacji, a ci, którzy trzymają je dłużej niż rok, nie muszą płacić podatków od zysków ze sprzedaży.
Zmienić to ma tzw. eko-społeczna reforma podatkowa, która przewiduje, że wirtualne pieniądze będą w przyszłości opodatkowane jak papiery wartościowe. Oznacza to, że od zysków należny będzie podatek w wysokości 27,5%.
Skąd powiązanie kryptowalut z ekologią? Wytwarzanie kryptowalut wiąże się ze znacznym zapotrzebowaniem energetycznym. Jak wynika z wyliczeń Uniwersytetu w Cambridge, wydobycie bitcoinów zużywa ponad 120 terawatogodzin (Twh) rocznie, czyli więcej energii elektrycznej niż kraje takie jak Malezja, Szwecja czy Argentyna. Oznacza to, że gdyby bitcoin był krajem, znalazłby się wśród 30 największych konsumentów energii.
Górnicy „przyszłości” emitują ogromny ślad węglowy, więc państwa, które chcą szybko zrealizować porozumienia dotyczące neutralności węglowej, nie mogą pozwolić sobie na to, żeby w miejsce „starych kopalni” pojawiły się na masową skalę nowe. Wirtualne.