W krajach Europy Zachodniej jednym z podstawowych narzędzi zachęcających do zakupu samochodu elektrycznego są dopłaty. Sprowadzają one cenę takiego auta do kosztów pojazdów z napędem klasycznym. To przekonuje tamtejszych kierowców do tego rodzaju zakupów. Polski rynek kieruje się innymi prawami. Przeciętni nabywcy korzystają najchętniej z komisów i oferty samochodów używanych – a nie z salonów nowych aut. Samochodami elektrycznymi zainteresowane są najczęściej firmy. Każda dopłata i obniżka jest dla nich ważna – ale zazwyczaj korzystają z finansowania, więc proces zakupowy wygląda inaczej. Należy zacząć od mniejszych zmian, a dopiero później rozważyć kwestię dopłat.
– W Polsce grono osób oburzonych dopłatami do samochodów, na których stać bogatych, będzie bardzo duże. To istotna przeszkoda dla polityków przy podejmowaniu decyzji w tej sprawie – powiedział serwisowi eNewsroom Wojciech Drzewiecki, prezes IBMR Samar – Firmy zainteresowane kupnem pojazdów elektrycznych – podejmując decyzję będą analizować także inne czynniki. Przede wszystkim chcą być postrzegane jako ekologiczne. To o tyle ważna kwestia, że już dziś – nawet bez dopłat – wybierają takie auta. Oprócz tego są jeszcze podmioty państwowe, na które ustawa o elektromobilności wymusza tego typu zakupy. Czynnikiem zachęcającym do wybierania samochodów elektrycznych są także wszystkie inne korzyści – wynikające z poruszania się nimi. Polska na początku musi skoncentrować się na rozbudowaniu infrastruktury. Powinna być ona ogólnie dostępna. Liczba punktów ładowania ma być dostatecznie duża, aby kierowcy mogli swobodnie z nich korzystać. W rozwoju elektromobilności pomogłaby także większa swoboda poruszania się po zatłoczonych miastach. Do tego dochodzi łatwość parkowania. Dzisiaj podstawowym problemem dla zmotoryzowanych są korki, korzystanie z buspasów – przywileju autobusów, ale i aut elektrycznych – oraz brak miejsc parkingowych – podsumował Drzewiecki.