Rząd chce wypowiedzenia dwustronnych umów o wspieraniu i ochronie inwestycji z krajami UE. Według MSP to archaiczny mechanizm

CEO Magazyn Polska

Ministerstwo Skarbu Państwa chce zrewidować zawarte z innymi państwami Unii umowy typu BIT (Bilateral Investment Treaty). Zdaniem rządu są one przestarzałe, już niepotrzebne i zakłócają równowagę między polskimi a zagranicznymi inwestorami. Do takiego rozwiązania namawia zresztą sama Unia Europejska, a zobowiązanie do ich wygaszenia Ministerstwo Gospodarki podpisało już w 2011 roku. Pomysł popierają też ekonomiści.

– Zależy nam na inwestycjach zagranicznych i w pełni wspieramy ministra rozwoju, wicepremiera Morawieckiego w jego dążeniach do zapewnienia obrazu Polski jako stabilnego partnera – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Mikołaj Wild, podsekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa. – Czym innym jest decyzja, czy utrzymywać tzw. umowy BIT, które w latach 80. i 90. poprzedniego wieku zmierzały do ściągnięcia kapitału zagranicznego, przewidując m.in. całkowicie odrębny od wymiaru sprawiedliwości sposób rozstrzygania sporów między inwestorem a państwem.

Dwustronne umowy miały zachęcać obcy kapitał do inwestowania na polskim rynku w czasach, gdy zaufanie inwestorów z krajów zachodnich do polskiego rynku i wymiaru sprawiedliwości oraz standardów prowadzenia biznesu było mocno ograniczone. Dlatego MSP chce wespół z podległą mu Prokuratorią Generalną oraz ministrem rozwoju przyjrzeć się tym umowom i w miarę możliwości rozpocząć ich wygaszanie.

– W naszej ocenie analizy są konieczne, ponieważ te umowy są już archaiczne – argumentuje wiceminister. – Po drugie, są nieefektywne, ponieważ wedle naszej wiedzy polscy przedsiębiorcy z nich nie korzystają. Zatem absolutnie nie ma symetrii między interesami polskich przedsiębiorców a drugiej strony umowy międzynarodowej.

Dodaje też, że są to przedsięwzięcia kosztowne. Każde postępowanie, nawet ostatecznie wygrane, co miało miejsce w większości przypadków, oznacza koszty rzędu 3–4 mln zł. Obecnie z udziałem Polski toczy się 11 takich postępowań. Przedmioty sporów warte są 8–9 mld zł.

– Tu nie chodzi o te 40 mln zł, które prawdopodobnie będzie nas kosztować obsługa obecnie toczących się postępowań. Chodzi o swego rodzaju stan wyjątkowy, który każde postępowanie arbitrażowe wprowadza do funkcjonowania organów władzy publicznej – zaznacza Wild. – To, co proponujemy, nie jest rewolucją. Jest kontynuacją decyzji, która została podjęta w czerwcu 2011 roku, gdy upoważniono ówczesnego ministra gospodarki do wypowiedzenia umów BIT zawartych w ramach Unii Europejskiej.

Jak wynika z danych NBP, na koniec 2014 r. wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Polsce wynosiła ponad 170 mld euro. Największym inwestorem były Niderlandy, po nich Niemcy, a następnie Luksemburg.

– Oczywiście podstawowe pytanie dotyczy tego, jaki jest rachunek zysków i strat. Nasze wsparcie ministra rozwoju w tych analizach polega m.in. na doświadczeniu płynącym z ochrony interesów Skarbu Państwa w tych postępowaniach – zaznacza Wild. – Według mojej wiedzy Prokuratoria Generalna współpracuje intensywnie z ministrem rozwoju, kiedy tego rodzaju decyzje i rekomendacje dla rządu są podejmowane. Dzięki temu zostanie podjęta decyzja, której będzie przyświecała spójna wizja tych postępowań w ramach rządu. Aczkolwiek źle by było, gdyby dążenie do rozstrzygnięcia miało priorytet przed rozwagą i rozmysłem co do ochrony interesów Skarbu Państwa i polskich przedsiębiorców.

Wykonawcą ewentualnego wypowiedzenia którejkolwiek umowy BIT miałby być właśnie minister rozwoju, natomiast MSP wraz z Prokuratorią Generalną Skarbu Państwa mają wspierać go swoimi doświadczeniami z postępowań arbitrażowych.