Erste: spodziewana podwyżka stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych w końcu wymusi podobne posunięcia na innych bankach centralnych

Marek Czachor

Według domu inwestycyjnego Erste Securities Polska spodziewana w 2015 roku w Stanach Zjednoczonych podwyżka stóp procentowych spowoduje w dalszej perspektywie podobne posunięcia innych banków centralnych. Zdaniem Marka Czachora, analityka tej firmy, stopy procentowe Narodowego Banku Polskiego nie będą już spadać i do końca roku prawdopodobnie pozostaną na niezmienionym poziomie. Na krajowe notowania giełdowe nadal duży wpływ będą mieć nastroje na parkietach zachodnich.

Obecnie jest już oczywiste, że w 2015 roku najprawdopodobniej dojdzie do pierwszej od dłuższego czasu podwyżki stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, ale oczekiwania odnośnie momentu jej ogłoszenia są różne: jedni twierdzą, że stanie się to w trzecim kwartale, inni wskazują na drugi, pojawiają się też głosy, że stopy zostaną za oceanem podniesione już do marca – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Marek Czachor, analityk domu inwestycyjnego Erste Securities Polska. – O tym, że jest to realny scenariusz, świadczy choćby zachowanie się kurs euro-dolara.

Amerykańska waluta od maja zdecydowanie umacniała się wobec euro w ubiegłym roku. Z poziomu niemal 1,40 dolara za euro (w marcu i na początku maja) urosła do 1,20, w ciągu roku, wzmacniając się o ponad 13 proc.

– Wynika to także z tego, że gospodarka Stanów Zjednoczonych jest zdecydowanie w lepszej kondycji niż europejska. PKB Starego Kontynentu nie rośnie, analitycy spodziewają się więc dalszego osłabiania euro i spadku stóp procentowych, czyli zakupu papierów wartościowych skarbowych przez Europejski Bank Centralny. Natomiast za oceanem widzimy, że gospodarka się ustabilizowała, lekko się zwiększa, w związku z tym dotychczasowa bardzo luźna polityka monetarna wcześniej czy później powinna stać się konserwatywna.

Ta dysproporcja  zdaniem Marka Czachora – doprowadzi w najbliższych kwartałach do dalszych ruchów walutowych, ale wywrze także w dłuższym terminie nacisk na inne banki centralne, aby te podnosiły swoje stopy procentowe.

Jeżeli depozyty będą wyżej oprocentowane w Stanach, a dolar będzie się umacniać, to kapitał automatycznie powinien płynąć także za ocean – wyjaśnia Marek Czachor. – W momencie, gdy gospodarki krajów rozwijających się nadal nie będą rosły, pojawi się konieczność, żeby przyciągnąć inwestorów. Banki centralne będą więc musiały postępować podobnie jak Rezerwa Federalna, co dzisiaj, wobec ucieczki kapitału ze Wschodu, robi chociażby Centralny Bank Rosji.

Wobec odpływu kapitału z Rosji na skutek konfliktu o Ukrainę, Centralny Bank Rosji podnosił w ubiegłym roku stopy procentowe aż sześć razy. W tym dwukrotnie w grudniu wobec gwałtownego spadku wartości rubla. Przed inwazją na Ukrainę główna stopa w Rosji wynosiła 5,5 proc. Obecnie – 17 proc.

Z kolei stopy procentowe Narodowego Banku Polskiego zostały w tym czasie mocno obniżone. Obecnie stopa referencyjna wynosi 2 proc., lombardowa – 3 proc., depozytowa – 1 proc., a redyskonta weksli – 2,25 proc. i są to rekordowo niskie poziomy.

Środowisko niskich stóp procentowych w założeniu powinno wspierać napływy środków do funduszy inwestycyjnych – zauważa analityk domu inwestycyjnego Erste Securities Polska. – Samo obniżenie stóp nie przyczyniło się jednak do wzrostów na giełdzie. Nie mamy dużych napływów do akcyjnych funduszy inwestycyjnych. Nowe środki trafiają natomiast do funduszy pieniężnych oraz papierów skarbowych. Mają one bowiem obecnie wyższą stopę zwrotu.

Według Marka Czachora w przyszłym roku polskie spółki kwotowane na GPW powinny pokazać średnio o 10 proc. lepsze wyniki finansowe niż w br. Ponieważ kursy większości z nich są niskie, powinno to wskazywać na możliwe wzrosty wartości akcji.

Porównując wycenę krajowych spółek do notowanych w Stanach Zjednoczonych, na innych rynkach wschodzących czy w Europie Zachodniej, widzimy, że poziomy ewaluacji nie są zbyt wymagające – mówi Czachor. – Pytanie o 2015 rok tak naprawdę jest pytanie o to, na ile firmy będą w stanie zaskoczyć inwestorów, jeżeli chodzi o tempo poprawy wyników. Rynek kapitałowy spodziewa się, że będzie to do 10 proc. rok do roku.

Polska giełda, jak wskazuje Marek Czachor, zachowywała się w br. gorzej niż parkiety zachodnioeuropejskie czy te w Stanach Zjednoczonych. Za wzrostami powinien przemawiać fakt, że główny czynnik tej rezerwy inwestorów już zniknął. Wiele zależeć będzie jednak od nastrojów na głównych światowych parkietach.

Według nas było to spowodowane tym, że część inwestorów obawiała się reformy emerytalnej – tłumaczy Czachor. – Jak wiemy, OFE nie zostały zmuszone do silnej sprzedaży akcji. Jeżeli chodzi o 2015 rok, to czynnikiem, który w znacznym stopniu będzie wpływał na GPW, będzie na pewno kierunek indeksów w Europie Zachodniej i Stanach. One z kolei w br. zachowywały się lepiej niż giełda w Warszawie. W związku z tym wcześniej czy później możemy spodziewać się korekty na tych rynkach. Na pewno będzie ona dotyczyła także GPW, ale pytanie o jej zasięg i terminowość pozostaje otwarte.