Szeremietiew: prawda jest rozmywana, deprecjonuje się proces dochodzenia do prawdy. To powoduje w życiu społecznym chaos

flaga polski

Mariusz Marszałkowski/Instytut Jagielloński: Czy Polska może czuć się bezpieczna w dzisiejszym świecie?

Romuald Szeremietiew: Sytuacja jest niejasna. Nie powiem trudna, tylko niejasna. Po pierwsze trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie jakie są zagrożenia, jeśli chodzi o bezpieczeństwo Polski. Na świecie ujawniają się dążenia, by dokonać zmiany ładu międzynarodowego, w którym państwo polskie znalazło się po rozpadzie ZSRR i bloku sowieckiego. Obecnie Rosja, Chiny i jeszcze kilka innych ośrodków, jak chociażby świat islamu dążą, aby ład międzynarodowy zmienić.

M.M./Instytut Jagielloński: Czy rzeczywiście może dojść do rozpadu obecnego ładu?

R.Sz.:Jeżeli takie dążenia będą silne to rozpad nastąpi. Gdyby więc doszło do takiej sytuacji ważne będzie w jakim stopni dotknie to Polski, czy i jak zagrozi jej interesom, czyli co się wówczas z Polską stanie.

M.M./Instytut Jagielloński: Jakie mogą być inne zagrożenia?

R.Sz.:Innym niebezpieczeństwem, które już ujawnia się w Polsce, to inklinacja, która pojawiła się w części elit intelektualnych Zachodu, niestety w państwach sojuszniczych Polski. Dokonuje się tam odrzucenie wartości chrześcijańskich, przebudowa ładu cywilizacyjnego, w którym ukształtowały się narody europejskie, w tym Polacy. Zmieniane są zasady i reguły obowiązujące w społeczeństwie, w tym np. rola prawdy, jak należy do niej dochodzić i jakie powinna ona mieć zastosowanie w relacjach międzyludzkich. W starożytności filozofowie (Arystoteles) stworzyli definicję prawdy: zgodności opisu z faktycznym stanem rzeczy. Współcześnie pojawiają się „narracje” przedstawiające odmiennie ten sam fakt, a mimo to wszystkie uznawane za prawdziwe. W efekcie prawda jest rozmywana, deprecjonuje się proces dochodzenia do prawdy. To powoduje w życiu społecznym chaos. Jeśli nie ma w nim niczego pewnego, wszystko może być względne, relatywne, to nie wiadomo na czym się oprzeć.

M.M./Instytut Jagielloński: Co dokładnie to oznacza?

R.Sz.: W naszym kręgu cywilizacyjnym uważa się, że w życiu zasadą naczelną jest postępowanie zgodne z moralnością. To jest odrzucane, jako niepraktyczne, nierozsądne, a do tego mamy podporządkowanie moralności prawu stanowionemu. Obowiązujące w życiu społecznym i tym samym moralne staje się to, co zostanie zapisane w przepisach, gdy powinno być odwrotnie, to prawo pisane musi być zgodne z zasadami moralnymi. Moralność jest bowiem pierwotna, a prawo stanowione musi z niej wynikać, być z nią zgodne. Mamy przykład – kwestię ochrony życia poczętego. Są głosy, aby zagadnienie natury moralnej (nie wolno zabijać) rozstrzygnąć przepisem dopuszczającym zabijanie nienarodzonych (prawo do aborcji). I tego domagają się ludzie, którzy jednocześnie są przeciwni stasowania kary śmierci dla sprawców najcięższych zbrodni. To przecież jest chaos.

M.M./Instytut Jagielloński: Czy można powiedzieć, że to początek końca wiary?

R.Sz.: Chrześcijaństwo, a nawet dokładniej katolicyzm, to fundament naszej cywilizacji. Rola jaką w dziejach Polski odgrywał Kościół katolicki, wspomnijmy prymasa Wyszyńskiego, papieża Jana Pawła II – czy możemy to wszystko po prostu wyrzucić? A widzimy, że ten właśnie element naszej cywilizacji jest w tej chwili brutalnie atakowany. Z historii Europy tego rodzaju ataki miały miejsce w okresach nazywanych rewolucjami, tak było w czasie „wielkiej” rewolucji francuskiej w końcu XVIII w., w Rosji (rewolucja bolszewicka 1917 r.) i w państwie sowieckim, a wspomnijmy, co działo się w republikańskiej Hiszpanii w drugiej połowie lat 30-tych. Masowo niszczono świątynie, mordowano duchownych i wiernych. To w historii wydarzyło się, a teraz zapowiedź czegoś podobnego pojawia się w Polsce. Rysuje się wiele zagrożeń, które nawet mogą unicestwić polskie państwo. W kwestii bezpieczeństwa Polski mamy wielki znak zapytania.

M.M./Instytut Jagielloński: Tu muszę zapytać. W takim razie co Polska na to? Jaka powinna być jej prawidłowa reakcja?

R.Sz.: Jaka była postawa Polaków w trudnych okresach dziejów – Polacy byli solidarni, bronili wartości, tego wszystkiego, co uważali za cenne, obowiązywał patriotyzm. Potrafili też wiele poświęcić i zwyciężali. To powinna być wskazówka jak się należy zachować dziś, a mamy łatwiej – broniąc polskości nie musimy przelewać krwi. Dlatego też nie możemy dopuścić, aby dzieje Polski, dokonania, bohaterowie, to wszystko zostało przekreślone, lub „tylko” zapomniane. Trzeba mieć świadomość, że w próbie demontażu państwa polskiego o to też chodzi ludziom, którzy dziś wprowadzają zamęt.

M.M./Instytut Jagielloński: Jakie może to nieść ze sobą konsekwencje?

R.Sz.: Jak najgorsze, tak przecież w końcu XVIII w. doszło do rozbiorów wielkiej Rzeczypospolitej. Ja jednak, choć to, co dzieje się dziś w Polsce mnie osobiście irytuje, jednak nie przeceniałbym znaczenia tych awantur. Po prostu od kiedy wybory wygrała Zjednoczona Prawica jest ona bezustannie atakowana. Jak dotąd przegrani nie zdołali jednak wygrać wyborów, większość społeczeństwa ciągle jest po stronie obozu patriotycznego. To co teraz się dzieje nie jest więc niczym nowym i mam nadzieję, że tak jak poprzednie awantury, umrze śmiercią naturalną. Władze państwowe zachowują się rozsądnie, nie stosują środków przymusu (a mają prawo) i niektórzy mają o to pretensje, ale to właściwe zachowanie; awanturnikom zależy na tym, aby sprowokować rozlew krwi. Z drugiej strony liderzy Zjednoczonej Prawicy podejmują czasem działania, które zrażają zwolenników. Jednak te problemy ciągle sami możemy rozwiązywać tak długo, jak długo nikt nie wtrąci się z zewnątrz, czyli jeśli będzie trwać obecny ład światowy.

M.M./Instytut Jagielloński: Kto dziś ogrywa rolę globalnego hegemona?

R.Sz.: Ciągle USA. Wynika to chociażby z potencjału i siły militarnej, którą dysponują Stany Zjednoczone. Są jednak – jak wspomniałem – ośrodki polityczne, które to kwestionują i chciałby doprowadzić do tego o czym mówi m.in. prezydent Rosji Władimir Putin – by powstał układ wielobiegunowy, jakiś „koncert mocarstw”. Taki układ w świecie powstał po klęsce Napoleona na początku XIX w.. Wtedy wielkie mocarstwa uzgodniły między sobą swoje strefy wpływów. Ten porządek był dla Polski niekorzystny, ponieważ strefy wpływów oznaczały, że utrzymany będzie podział Rzeczpospolitej. Dlatego nie mogliśmy odzyskać niepodległości, głównie z tego powodu właśnie. Dziś Rosja uważa, że należy się jej jakaś strefa wpływów, wskazuje nawet, gdzie ona rozciąga się. Kreml posługuje się pojęciem tzw. bliskiej zagranicy, terytoriów, które powinny być przez Moskwę kontrolowane. Pojawiają się dywagacje, czy i Polska jest tą „bliską zagranicą” – tutaj znane powiedzenie: „Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica”, czy może Polska ma być w strefie niemieckich wpływów, jeśli Berlin zechce zagrać w moskiewskim koncercie mocarstw.

M.M./Instytut Jagielloński: Taki podział stref trochę przypomina sytuację z 1939 r., czy można powiedzieć, że pakt Ribbentrop-Mołotow jest wciąż aktualny?

R.Sz.: Zwracałem uwagę, że granica ustalona przez pakt Ribbentrop-Mołotow to nie jest tylko miniona przeszłość, dziś bez znaczenia. To był kolejny po rozbiorach Polski podział stref wpływów między mocarstwem rosyjskim a niemieckim. A biorąc tamto rozgraniczenie pod uwagę i spoglądając na mapę współczesnej Polski widzimy, że Polska jest w całości tam, gdzie w 1939 r. Stalin widział ziemie przynależne Hitlerowi. Jeśli więc Polska jest „u Niemca” to inaczej powinna wyglądać nasza polityka – mamy kierować się tym, co zdefiniuje Berlin. Minister Radosław Sikorski już apelował, żeby Niemcy objęły przywództwo w Europie. Znamienne, że w Polsce dziś pojawiają się bardzo reklamowane opracowania, które przekonują, iż w 1939 r. Polska powinna była pójść z Hitlerem. To wygląda niczym przygotowanie do umiejscowienia Polski w strefie wpływów niemieckich. Czy dlatego rząd Zjednoczonej Prawicy podkreślający suwerenność Polski, współpracujący ze Stanami Zjednoczonymi, przeszkadza?

M.M./Instytut Jagielloński: Panie ministrze w takiej sytuacji trudno mówić, że jeden podmiot ma realną siłę w świecie w dzisiejszych czasach. Czy to oznacza, że nasz świat jest wielobiegunowy?

R.Sz.: Oczywiście, nawet możliwości USA nie są nieograniczone, ale myślę, że przez najbliższe dziesięciolecia świat jednak będzie jednobiegunowy. Podzielam pogląd, który wyraził George Friedman („Następne sto lat”), że Stany Zjednoczone, przy wszystkich swoich brakach i kłopotach, ciągle posiadają wielkie siły witalne i zachowają supermocarstwową pozycję. USA w XX w. zbudowały pozycję supermocarstwa i niewiele wskazuje, aby musiały z niej abdykować.

M.M./Instytut Jagielloński: Co w takim wypadku jest najistotniejsze dla Polski?

R.Sz.: Dla nas ważne, aby nie udało się zmienić Polaków w nierozumną masę odrzucających dewizę Bóg-Honor-Ojczyzna. O to właśnie dziś toczy się bój, na szczęście bezkrwawy. To jest bolesne powodując podziały Polaków i dla nas trudne, ale wierzę, że dobro zapisane w polskich dziejach ostatecznie zwycięży.

M.M./Instytut Jagielloński: Jaką rolę w przyszłości może odegrać „projekt Trójmorza”?

R.Sz.: Ten projekt jest ogromnie ważny dla bezpieczeństwa Europy i Polski. To jest może zbyt daleko idące porównanie, ale można powiedzieć, że sytuacja jest jakoś podobna do czasów Kazimierza Wielkiego. Król Kazimierz tworzył siłę militarną i gospodarczą, ale także cywilizacyjną państwa. Wielką rolę odgrywała Akademia Krakowska, w której intelektualiści odwołujący się do moralności formułowali rozwiązania, które Królestwo Polskie wcielało w życie i powstała unia z Litwą. Czymś podobnym jest projekt „Trójmorza”. Mamy kwestie gospodarcze np. budowanie połączeń północ-południe, są zaangażowania finansowe, także różne plany w dziedzinie kultury i nauki. Widzimy, że w trakcie ostatniej wizyty prezydenta RP na Ukrainie podpisano umowę o bliskiej współpracy Odessy z Gdańskiem. Powstaje oś przepływu towarów miedzy portami Ukrainy i Polski, a mamy też budowaną trasę lądową Via Carpatia. Pojawiła się istotna dla regionu osłona wojskowa, flanka wschodnia NATO. Jest bardzo dużo inicjatyw, które tworzą sieć powiązań dla realizacji wspólnych interesów w obszarze między Bałtykiem, Morzem Czarnym i Adriatykiem.

M.M./Instytut Jagielloński: Czy projekt „Trójmorza” może liczyć na wsparcie ze strony Stanów Zjednoczonych?

R.Sz.: Możemy liczyć na USA i to nie jest tylko pogląd prezydenta Donalda Trumpa. Departament Stanu wśród zadań polityki amerykańskiej wpisał „Trójmorze” jako jedno z zadań, co oznacza, że projekt jest ważny dla USA i tak go postrzegają elity amerykańskie. To zaś gwarantuje, że ta polityka będzie kontynuowana nawet jeśli Trump przestanie być prezydentem USA. Wspomnijmy „flankę wschodnią” NATO z mocnym udziałem USA. Ten militarny aspekt łączy cały region i zapewnia wojskową współpracę dla obrony przed zagrożeniem, jakie generuje Federacja Rosyjska. Zatem projekt” Trójmorza”, to gwarancja bezpieczeństwa Polski.

M.M./Instytut Jagielloński: Co zrobić, żeby wzmocnić pozycję Polski w świecie? Czy powinniśmy przyjąć jakąś konkretną strategię?

R.Sz.: Wiele zależy od tego, co Polacy będą mieli w głowach i w sercach. Józef Piłsudski mówił, że w dziejach narodów istotne są nie tylko czynniki materialne, ale także sfera wartości duchowych, mówił, że są to „imponderabilia”. Mają one ogromne znaczenia dla życia narodu. Istotne jest jaka jest polska elita, którą można nazwać „mózgiem narodu”. Doskonale zdawali sobie z tego sprawę Hitler i Stalin planowo niszczący polskie elity. Dlatego jest tak bardzo ważne, żeby naród polski odbudował elitę, która w sercach i w umysłach będzie miała Polskę, będzie rozumiała interes narodowy i działała zgodnie z nim. Natomiast w ww. sprawach zagranicznych trzeba realizować to, co budujemy we współpracy z naszymi sojusznikami.

Romuald Szeremietiew: dr hab. nauk wojskowych, wykładowca akademicki, autor książek i artykułów. W PRL działacz niepodległościowy (KPN, PPN), więzień polityczny; w III RP poseł na Sejm, wiceminister i p.o. minister obrony narodowej, dyrektor instytutu prawa i dziekan wydziału prawa KUL (Stalowa Wola), profesor AON/ASzW. Odznaczony krzyżem wielkim Orderu Odrodzenia Polski.