Indeks naszych największych spółek wzrósł od dołka z pierwszych dni lipca ubiegłego roku o prawie 20 proc., a więc można już niemal mówić o jego wejściu w fazę hossy. Byczych sygnałów jest znacznie więcej.

Wraz z wyjściem powyżej 2000 punktów WIG20 powraca do obszaru kilkuletniej konsolidacji, z której wyłamał się w listopadzie 2015 r. Utrzymanie tego poziomu mogłoby więc w dłuższym terminie otwierać drogę do jej górnego ograniczenia, czyli 2550-2600 punktów. Takiemu scenariuszowi sprzyja niedawne utworzenie przez średnie 50 i 200 sesyjną układu zwanego złotym krzyżem. Z kolei z fundamentalnego punktu widzenia, wsparciem może być spodziewane w drugiej połowie roku przyspieszenie tempa wzrostu polskiej gospodarki. Argumentów, przemawiających za hossą więc nie brakuje, łącznie z tym, że na rynku nie widać wielkiego optymizmu i powszechnej wiary w zwyżkę.

O hossie nie mówi się nawet w przypadku wskaźnika średnich firm, który od lipca 2016 r. poszedł w górę o ponad 30 proc. i w odróżnieniu od WIG20 rośnie z niewielkimi korektami już od ponad pięciu lat. Oczywiście różnego rodzaju czynników ryzyka na rynku także jest sporo, ale nie brakowało ich też w ostatnim czasie. Nie zniweczyły one jednak szans na zarobek przez posiadaczy akcji, a ich odwaga została nagrodzona.

Michał Stanek
AgioFunds TFI S.A.