Wojna trwale zmieni strukturę migracji Ukraińców do Polski. Czy rynek pracy jest gotowy?

kadry praca pracownik

Międzynarodowa agencja zatrudnienia Gremi Personal apeluje do pracodawców o bardziej prokobiecą politykę zatrudnienia.

Od początku inwazji zbrojnej Rosji na Ukrainę przybyło do naszego kraju już 213 tys. uchodźców z Ukrainy (stan na poniedziałek 28 lutego 2022). To głównie kobiety, dzieci i seniorzy czyli osoby, których nie obejmuje obowiązek służby wojskowej.

Jednocześnie część pracujących w Polsce ukraińskich mężczyzn – już około 20 tys. – zdecydowała się na powrót do kraju w celu obrony ojczyzny. Wszystko wskazuje na to, że odpływ mężczyzn w wieku poborowym jest możliwy na większą skalę, w zależności od tego jak potoczy się i jak długo potrwa wojna.

Razem z tym proporcjonalnie będzie rosła liczba kobiet, które po przekroczeniu granicy, chwili oddechu i załatwieniu wszystkich formalności, będą potrzebowały pracy zapewniającej im, a także ich dzieciom, niezbędne środki do życia.

– Wojna już tak naprawdę wywołuje ogromne zmiany w strukturze migracji. Tymczasem ok. 70 procent ofert pracy dla obcokrajowców na polskim rynku pracy wciąż jest przeznaczona dla mężczyzn. Jako pracodawcy musimy już teraz dostosować się do sytuacji – nie tylko ze względów humanitarnych, ale też w celu uniknięcia dotkliwych braków kadrowych i zapewnienia ciągłości produkcji, logistyki, sprzedaży oraz innych branż, których niezbędnym elementem są obecnie pracownice i pracownicy z Ukrainy – mówi Vitaliya Korshun, kierowniczka ds. klientów kluczowych międzynarodowej agencji zatrudnienia Gremi Personal.

– Apelujemy do polskich firm, organizacji pracodawców, stowarzyszeń branżowych. Przeanalizujmy wspólnie możliwości zwiększenia zatrudnienia kobiet z Ukrainy w poszczególnych branżach i wypracujmy odpowiednie rozwiązania – dodaje.

Według niej, agencja Gremi Personal już ma doświadczenie zatrudnienia kobiet na typowo „męskie” stanowiska, i jest to doświadczenie bardzo pozytywne.

Zadanie jednak nie jest proste, i to nie tylko dlatego, że duża część stanowisk, na które zatrudniani są obcokrajowcy, potrzebuje od pracownika odpowiedniego poziomu siły fizycznej. Wiele kobiet ucieka od wojny razem z dziećmi, które będą potrzebowały opieki, gdy matki pójdą do pracy.

– Mamy nadzieję, że polski system oświaty i opieki społecznej okaże się dostatecznie wydajny. Każde dodatkowe rozwiązanie będzie jednak na wagę złota – czy to przyzakładowa świetlica, w której dzieci będą mogły w bezpiecznych warunkach poczekać, aż mama skończy pracę, czy wsparcie socjalne dla matek z dziećmi, dodatkowe urlopy i bonusy typu bony żłobkowe – mówi Vitaliya Korshun.

– Potrzebna będzie aktywna współpraca pracodawców, w tym agencji zatrudnienia, urzędów, samorządów i organizacji pozarządowych, do której jesteśmy gotowi. Już od jakiegoś czasu realizujemy w agencji inicjatywy prorodzinne, w tym stypendia dla utalentowanych dzieci naszych pracowników – dodaje.

Siłą rzeczy Ukrainki najpierw będą zatrudniane do prostych prac, głównie ze względu na brak znajomości języka polskiego. Warto jednak brać pod uwagę, że duża część uchodźczyń posiada wyższe wykształcenie, kwalifikacje i za jakiś czas będzie mogła wykonywać prace inne, niż fizyczne.

Zgodnie z raportem agencji Gremi Personal „Puls migracji zarobkowej: portret kobiety” już wcześniej 80 proc. migrantek miało wyższe wykształcenie, a i tak 85 proc. Ukrainek pracuje w Polsce poniżej swoich kwalifikacji.

A według danych tegorocznego Barometru Zawodów – badania rynku pracy zrealizowanego na zlecenie Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej – dotkliwe braki kadrowe w Polsce będą odczuwalne nie tylko w budownictwie, produkcji czy logistyce, ale i w HoReCa, sprzedaży, opiece zdrowotnej, rachunkowości, księgowości, HR itp.

– Potrzebujemy dla tych kobiet szybszej ścieżki integracji, nauki języka, i potwierdzenia kwalifikacji. Zwracamy się również do urzędów pracy o dostosowanie lokalnej oferty szkoleniowej w ramach aktywizacji zawodowej do potrzeb kobiet z Ukrainy. Wtedy Ukrainki będą mogły w krótkim czasie uzyskać certyfikat ukończenia kursu zawodowego bądź doszkalającego. Leży to nie tylko w ich interesie, ale i w interesie ekonomicznym wszystkich pracodawców – reasumuje Vitaliya Korshun.