Zamiast szczepienia – ostrzeżenie na telefonie. Tak też można walczyć z COVID-19

    Piotr Prajsnar, CEO Cloud Technologies S.A.
    Piotr Prajsnar, CEO Cloud Technologies S.A.

    Rękawiczki, maseczki, a nawet mandaty, nie są tak skuteczne w walce z koronawirusem, jak dystansowanie społeczne. Ta metoda ma jednak istotną wadę – wymaga nieustannej izolacji. Wkrótce może się to zmienić. Jak? Cloud Technologies wykorzystując dane OnAudience.com, opracowało narzędzie, które na smartfonie powiadomi użytkownika, gdy ten znajdzie się w bliskim otoczeniu osoby zakażonej. O pomyśle polskiej spółki mówi się nawet za oceanem. Czy rozwiązanie COVID-19 Prevention Tool trafi do Polski?

    Klasyczna nawigacja, wykorzystując nasz telefon, pokazuje trasę, jaką musimy pokonać, by dotrzeć do celu. Wyznacza nam również jej kierunek i kontroluje przebieg podróży. Oprogramowanie przygotowane przez firmę Cloud Technologies na podstawie danych z platformy OnAudience.com, działa jak anty nawigacja, która ma uchronić nas przed koronawirusem. W jaki sposób? System ostrzega nas, gdy zbliżamy się do zakażonej osoby lub zagrożonego obszaru.

    Firma opracowała COVID-19 Prevention Tool, które powiadamia użytkownika, że ten przebywa w pobliżu osoby zakażonej koronawirusem lub znajduje się na obszarze uznanym za niebezpieczny. Gdy jeden z warunków zostanie spełniony, narzędzie na urządzeniu mobilnym wyświetla ostrzeżenie i sugeruje podjęcie dodatkowych środków ostrożności, może również zarekomendować poddanie się kwarantannie.

    Co szczególnie ważne, nie jest konieczne instalowanie żadnej nowej aplikacji, a system wykorzystuje do komunikacji z użytkownikiem powszechnie dostępną przestrzeń reklamową. W ten sposób już teraz obejmuje swoim zasięgiem praktycznie wszystkich posiadaczy smartfonów. Narzędzie posiada również panel administracyjny, którym może posługiwać się administracja publiczna, na przykład stacje sanepidu w celu zarządzania danymi o zakażeniach. To na ich podstawie system uczy się, gdzie i kto jest narażony na najwyższe ryzyko.

    Według badań, opublikowanych w ubiegłym roku przez National University of Singapore, smartfon jest w stanie określić swoje położenie z dokładnością od 7 do 13 metrów na obszarach miejskich, a to już wystarczy, by precyzyjnie wyznaczyć strefę zagrożenia. – Bezpieczeństwo to dzisiaj priorytet każdego człowieka, a nasze narzędzie pozwoli na śledzenie, gdzie wirus aktualnie się znajduje. To również szansa na ochronę prywatności każdego z obywateli, gdyż korzystamy wyłącznie z anonimowych danych, bez potrzeby instalowania jakichkolwiek dodatkowych aplikacji na telefonie użytkownika. To sprawdzony sposób, przez lata wykorzystywany w cyfrowym marketingu. Co więcej, z ostrzeżeniem już teraz możemy dotrzeć do praktycznie wszystkich użytkowników urządzeń mobilnych – mówi Piotr Prajsnar, CEO Cloud Technologies.

    Kwestia anonimowości w kontekście przesyłania danych o zakażeniach budzi liczne obawy – nikt z nas nie chce być narażony na utratę prawa do prywatności. Natomiast dzięki technologii anonimizacji, jaką stosuje platforma OnAudience.com i braku ingerencji w oprogramowanie smartfona to obecnie bezpieczna metoda. To również pełna kompatybilność, ponieważ informacje o zagrożeniu pojawiają się na banerach, podczas przeglądania internetu, niezależnie od miejsca, czasu i platformy. Nie następuje również żadna bezpośrednia wymiana informacji między urządzeniami zakażonego i osoby znajdującej się w stanie zagrożenia.

    Sztuczna inteligencja jak epidemiolog

    aplikacja koronawirus.jpgTo zaawansowane oprogramowanie korzysta nie tylko z historii lokalizacji i technologii personalizacji reklam w sieci, ale również intensywnie angażuje sztuczną inteligencję. Dzięki SI program identyfikuje osoby, które mogą być zagrożone spotkaniem z zakażoną jednostką lub przebywają w skażonym obszarze, wykorzystując technologię programmatic. Rozwiązanie to polega na tym, że algorytmy same decydują o tym, gdzie i kiedy powinien pojawić się komunikat.

    Program anonimowo wyszukuje urządzenia mobilne zainfekowanych, a następnie dostarcza ostrzeżenia ludziom. Wszystko dzięki temu, że system zna miejsca, w których ostatnio przebywały. Dane wykorzystywane przez OnAudience.com to jednak za mało, by precyzyjnie określić, kto jest zarażony.

    Wykorzystując big data i uczenie maszynowe, moglibyśmy co prawda wyznaczyć obszary, które budzą szczególne obawy, np. biorąc pod uwagę miejsca, w których w ostatnim czasie przebywała największa liczba osób. Jednak taka forma jest mniej precyzyjna niż taka sama analiza, wspierana danymi z sanepidu. A gdy gra toczy się o ludzkie życie, nierozsądnie byłoby stawiać na taki kompromis. – tłumaczy Piotr Prajsnar.

    Tech-wsparcie w walce z pandemią

    Czemu jest to skuteczniejsza metoda niż tradycyjne śledzenie i wychwytywanie zakażonych jednostek na podstawie zgłoszonych incydentów? Zgodnie z najnowszymi badaniami, które pojawiły się w czasopiśmie Science w przypadku COVID-19 jest to niemożliwe ze względu na bezobjawowe rozprzestrzenianie się wirusa, który pod względem zasięgu i nieprzewidywalności występowania objawów, mocno różni się od SARS z 2003 roku.

    Dochodzimy do wniosku, że rozprzestrzenianie się wirusów jest zbyt szybkie, aby można je było powstrzymać przez ręczne śledzenie kontaktów, ale można je kontrolować, jeśli proces ten byłby szybszy, wydajniejszy i miałby miejsce na dużą skalę. – napisał zespół badawczy z Uniwersytetu w Oksfordzie odpowiedzialny za badanie.

    W 2011 roku na rynku pojawiła się aplikacja mobilna FluPhone, która miała pomóc w zrozumieniu choroby, jaką jest grypa. W wywiadzie dla magazynu Wired jej twórcy: Jon Crowcroft i Eiko Yoneki przyznają, że dziś tego typu projekty mogą pomóc w walce z koronawirusem. – Agencje ochrony zdrowia mogłyby je (tj. aplikacje) wykorzystać do wypełnienia anonimowych map danych, co może pomóc w ograniczeniu transmisji – mówi Crowcroft i dodaje: – Aplikacja pomogłaby również naukowcom dowiedzieć się, jak długo wirus przetrwa na powierzchni, jaka część populacji jest nosicielami bezobjawowymi i gdzie kierować krytyczne zasoby medyczne.

    Dlatego właśnie potrzebujemy wsparcia technologii. Rozwój internetu rzeczy i mnogość arsenału, jaki posiada każdy z nas, wywołały eksplozję ilości generowanych danych. Według portalu Statista w 2020 aktywnych będzie już 20 mld urządzeń typu IoT – to smartfony, smart zegarki, tablety i wiele innych, wyposażonych w czujniki i łączących się z internetem przedmiotów. Czy to dużo? To blisko dwukrotnie więcej niż jeszcze dwa lata temu.

    Każde to urządzenie, pozostawia po sobie ślady, informacje zapisywane w formie liczb i znaków, które następnie odczytywane są przez programy, nieraz wspierane sztuczną inteligencją. Te punkty styku człowieka z internetem, zapisywane są automatycznie, bez udziału użytkownika. Dodatkowo od pewnego czasu, większość z nich wyposażona jest w moduł GPS. Dotychczas firmy codziennie wykorzystywały te informacje do różnych celów – by produkować lepsze produkty, poznać upodobania klientów czy po to, by tworzyć angażujące reklamy. Okazuje się, że tą samą technologię można wykorzystać w walce z koronawirusem!