Bankier.pl proponuje Kwotę Wolną od Wszystkiego

Bankier.pl proponuje Kwotę Wolną od Wszystkiego

W przededniu wyborów parlamentarnych politycy prześcigają się w składaniu propozycji dla obywateli. My też postanowiliśmy dorzucić swoje trzy grosze, dlatego Bankier.pl proponuje wprowadzenie Kwoty Wolnej od Wszystkiego.

Niskie płace to gigantyczny problem, bo napędzają emigrację, burzą pokój społeczny, a według niektórych ekonomistów nawet skracają życie. Istnieje kilka pomysłów na ich podniesienie, ale najprostszym z nich byłaby radykalna reforma systemu podatkowego.

Obecnie system wygląda tak, że człowiek zatrudniony na umowę o pracę, otrzymujący wynagrodzenie minimalne, na rękę dostaje 1286 zł netto (1750 zł brutto). Łączne koszty pracodawcy to ponad 2,1 tys. zł. Wartość ta jest większa niż kwota brutto, bo państwo celowo rozdziela składki na dwie części – jedną płaci pracownik, a drugą pracodawca. W mediach różne opcje i partie polityczne proponują zwiększenie kwoty wolnej od podatku zupełnie tak, jakby miało to być remedium na niskie płace w kraju. Jednak nawet trzykrotne zwiększenie tej kwoty, czyli do 10 tys. zł rocznie, spowodowałoby zwiększenie dochodów netto tylko o nieco ponad 100 zł miesięcznie.

Docelowo dochody do 2 tys. zł miesięcznie powinny być całkowicie wolne od wszelkich składek i podatków, a wyższe też nie powinny być w żaden sposób dzielone na koszty pracownika i pracodawcy. Powyżej progu 2 tys. zł łączne obciążenia podatkowe i składkowe mogą wynosić, tak jak obecnie – 40%, ale dzielone w systemie 60/40. To oznacza, że na każde 100 zł brutto dochodu powyżej 2 tys. zł, pracownik na rękę otrzymywałby 60 zł netto, a do państwa trafiałoby 40 zł.

– Dzięki temu człowiek, który dzisiaj zarabia 2500 zł brutto dostałby na rękę 2300 zł netto, a nie 1800 zł, jak obecnie. Zmniejszyłyby się też koszty pracodawców. Realnie zarobki wzrosłyby średnio o 30%. Naturalnie wiązałoby się to z poważnym uszczupleniem dochodów państwa, docelowo o ok. 70 mld zł. W przyszłości ożywienie gospodarcze skompensowałoby te straty. Druga sprawa, to prostota systemu, który jest przyjazny nie tylko dla obywatela, ale też dla księgowego i systemu podatkowego, a to generowałoby poważne oszczędności na wydatkach administracyjnych, które trudno nazwać innowacyjnymi. Ponadto warto zwrócić uwagę na inny problem – otóż jeśli państwa nie stać na to, by nie opodatkowywać najmniej zarabiających, to oznacza, że państwo jest utrzymywane głównie przez najbiedniejszych, a tak nie powinno być – komentuje Łukasz Piechowiak, główny ekonomista Bankier.pl.