Niemiecka marka obuwia Birkenstock już jutro stanie się jedną z najstarszych europejskich spółek notowanych na giełdzie. Jej początki sięgają drugiej połowy XVIII wieku, choć popularność jej produktów wzrosła skokowo w latach 60-tych na fali ruchu hipisowskiego oraz… całkiem niedawno, na fali filmu ‘Barbie’ w którym pojawiły się jej buty. Czy Birkenstock zdoła wykorzystać pozytywne momentum i przekuć popularność, solidny wzrost i poprawę marż w giełdowy sukces? Już 11 października akcje spółki zadebiutują na parkiecie nowojorskiej giełdy. Inwestorzy przygotowują się na jedno z pięciu największych IPO od 2022 roku.
Świetny produkt – akcje w górę?
Birkenstock słynie z opatentowanej, dopasowującej się do stopy, naturalnej wkładki. To dzięki niej może z powodzeniem realizować kampanię jako ‘Najwygodniejsze i najzdrowsze obuwie na świecie’. Nie bez powodu globalny koncern LVMH poprzez fundusz L Catterton jeszcze w 2021 roku wykupił w spółce pakiet kontrolny. Czy wszystko to przełoży się na wzrost cen akcji i udany debiut w Nowym Jorku?
Mimo że obawy o dalsze momentum globalnej gospodarki istnieją, to konsumenci na rynkach krajów rozwiniętych, gdzie obecnie dostępny jest Birkenstock, wydają się wciąż gotowi by dużo zapłacić (a może nawet przepłacić?) za jakościowe obuwie, które miałoby poprawić komfort codziennego życia i zdrowie. Nikt nie kwestionuje faktu, że firma posiada świetny produkt – jej giełdowa wycena może stać się jednak w dużej mierze odrębną od niego historią.
Większa ostrożność rynków wobec obaw o kondycję globalnej gospodarki oraz rosnące zagrożenia dla konsumentów w środowisku wyższych stóp procentowych nie przeszkodziły inwestorom oczekiwać wyceny niemieckiego producenta ‘najwygodniejszych butów na świecie’ na poziomie ok. 10 mld USD. Wówczas spółka może pozyskać nawet 1,6 mld USD dodatkowych środków na finansowanie dalszej ekspansji. Patrząc na największych, niemieckich producentów obuwia, to blisko 2 mld USD więcej od wyceny Puma, ale wciąż trzykrotnie mniej od Adidasa.
Obecna wycena sugeruje, że celem spółki jest uzyskanie wyceny charakterystycznej dla niektórych marek luksusowych, które posiadają ‘szeroką fosę’ – przewagi konkurencyjne i produkt, który generuje wysokie marże i cieszy się, co najmniej zadowalającym, popytem nawet w okresach słabszej koniunktury. Birkenstock wydaje się spełniać szereg fundamentów, które mogą prowadzić do dalszej, globalnej ekspansji. W długim terminie perspektywy dla spółki wyglądają zachęcająco, ale w krótkim – wycena może ulegać znacznym wahaniom.
LVMH zwiększy udział w Birkenstock?
Powiew luksusu w Birkenstock to nie tylko udział LVMH w akcjonariacie, ale także nominacja Alexandra Arnaulta (syna prezesa holdingu LVMH i jednego z najbogatszych ludzi na świecie) do rady dyrektorów Birkenstock. Financière Agache, biuro rodziny Arnault, wyraziło zainteresowanie dokupieniem kolejnych udziałów o wartości do 325 milionów USD (prawdopodobnie kolejne ponad 3% udziałów). Zainteresowanie kupnem akcji wartych ok. 300 milionów USD wyraził także norweski, państwowy fundusz majątkowy oraz Durable Capital Partners.
Od połowy września Birkenstock jest już czwartą dużą spółką, która debiutuje na rynku w USA. Akcje producenta chipów Arm odnotowały 10% spadek wobec ceny z IPO, Instacart stracił ponad 20%, a akcje spółki z obszaru marketingu Klaviyo notowane są płasko względem ceny z dnia debiutu.
Jeśli akcje Birkenstock również okażą się istotnie przewartościowane już w dniu debiutu – premia za ryzyko może zostać uznana za skromną i ostatecznie prowadzić do deprecjacji, aż popyt i podaż ustabilizują się na poziomach stwarzających większe pole do dalszego wzrostu. Warto mieć także na uwadze, że w dniu debiutu spekulanci mogą być nad wyraz aktywni – jeśli sentymenty na szerszym rynku akcji dopiszą – możemy mieć do czynienia z zakupową euforią na samym otwarciu. Czy inwestorzy są nadal gotowi ‘przepłacać’ za jakość? Przekonamy się o tym już jutro.
Autor: Eryk Szmyd, analityk XTB